Sandro Rosell: Obiecałem matce, że za jej życia nie będę ponownie kandydował w wyborach na prezydenta Barcelony [cz. 1]

Maciej Łoś

19 kwietnia 2020, 14:35

Mundo Deportivo

10 komentarzy

Fot. Getty Images

Sandro Rosell udzielił obszernego wywiadu dziennikowi Mundo Deportivo. Opowiedział o swoim pobycie w więzieniu, wyborach prezydenckich w Barcelonie, a także o Messim i Neymarze. Poniżej prezentujemy pierwszą część tej rozmowy.

Sandro, zacznijmy od futbolu i od rynku transferowego. Zatrudniłbyś ponownie Neymara?

Tak, pod względem sportowym nie miałbym wątpliwości. Ale chciałbym, żeby podpisał kontrakt ze zmiennymi w zależności od wyników i jego zachowania.

Co wyróżnia Neymara?

Ma wrodzony piłkarski talent, ma także wielką wartość komercyjną.

Dlaczego Messi chce powrotu Neymara?

Leo, który jest najlepszym piłkarzem w historii piłki nożnej, chce mieć u swojego boku innych znakomitych graczy, którzy pomogą mu zdobyć kolejne trofea.

Czy sądzisz, że jest jakiś piłkarz lepszy od Messiego?

Nie. Messi jest najlepszy w historii piłki nożnej, biorąc pod uwagę wszystkie sezony. Chociaż dla mnie Ronaldinho osiągnął podobny poziom, który utrzymywał przez kilka lat.

Co Messi wnosi do Barcelony?

Och, dużo. Bardzo dużo. On miał największy wpływ na ten klub od początku jego powstania. Ale Barça równie mocno wspiera jego samego. Ta relacja działa w obydwie strony. Nie możemy zapominać, że czas Messiego się skończy, on pozostanie na zawsze zapamiętany, ale sama Barcelona też przetrwa bez niego.

Jak zareagowałeś na wiadomość, że Ronaldinho trafił do więzienia w Paragwaju?

Nie mam wątpliwości co do tego, że sam Ronnie nie wie, dlaczego został aresztowany. Ktoś go oszukał i nie powiedział prawdy. On jest piłką nożną i uśmiechem. Mam nadzieję, że nadal będzie myślał o futbolu, ale przede wszystkim niech cały czas się uśmiecha.

Co dał Ronaldinho Barcelonie?

Był kluczowym zawodnikiem, zmienił historię klubu. Przestaliśmy patrzeć pesymistycznie na przyszłość, dzięki niemu zostaliśmy optymistami. Do Barcelony powrócił uśmiech i magia. Nie można zapomnieć, że był również mentorem dla Messiego.

W jaki sposób odebrałeś sytuację w klubie, gdzie Bartomeu stracił zaufanie do członków zarządu?

Czy to się podoba, czy nie, Barcelona jest klubem prezydenckim, w związku z czym Bartomeu musi być wspierany przez swoich podwładnych. Miało miejsce już wiele ataków na Barcelonę z zewnątrz, dlatego to dobrze, że prezydent buduje od nowa swoją ekipę. Zasmuciło mnie odejście mojego przyjaciela Silvio Eliasa, który zaczął pracę ze mną w 2010 roku. Był bardzo dobrym dyrektorem.

Trafiłeś do więzienia przez to, że byłeś prezydentem Barcelony?

Gdybym nie był prezydentem Barcelony, to nie byłbym potem w więzieniu. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Nie sądzę też, że w innym przypadku byłoby prowadzone śledztwo przeciwko mnie, byłbym szpiegowany i Urząd Skarbowy tak często by mnie kontrolował. Przed tym, jak zostałem prezydentem Barçy, nie miałem żadnej kontroli. Przypadek?

Czy według ciebie Bartomeu jest silny?

Tak, bardzo. Jest silniejszy, niż wiele osób sądzi.

Co sądzisz o wyborach w Barcelonie?

Będę je śledził z zainteresowaniem. Mam jedynie nadzieję, że żaden kandydat nie będzie chciał wykorzystać klubu do swoich celów i wzbogacenia się, tak jak zdarzało się to w przyszłości.

Będziesz wspierał któregoś z kandydatów?

Nie będę wspierał tych, którzy reprezentują interesy mediów, firm lub polityków. Kiedy nadejdzie czas i ludzie będą chcieli mnie słuchać, wypowiem się o tym, na kogo nie powinno się głosować.

Jaki powinien być prezydent, który zastąpi Bartomeu?

Szczery, niezależny od zewnętrznych interesantów, apolityczny i kochający piłkę nożną.

Brakuje ci piłki nożnej?

Bardzo. Futbol jest jak narkotyk. Źle mi z tym, że nie mogę oglądać meczów, przede wszystkim Barcelony, ale także innych drużyn. Jednak najważniejsze teraz jest zdrowie.

Jak oceniasz reakcje świata sportowego na pandemię koronawirusa?

To zależy. Widziałem wiele dobrych reakcji, solidarności z innymi. Ale pojawiły się też bardzo negatywne, egoistyczne reakcje. Będziemy mieli jednak czas na to, żeby wszystko przeanalizować w przyszłości, gdy będziemy więcej wiedzieć na ten temat.

Co sądzisz o tym, że w prasie pojawiają się głosy, że nowi dyrektorzy Barcelony są rosellistami?

To nie jest prawda, dziennikarze w mało profesjonalny sposób chcą wprowadzić dezinformację. Bartomeu podjął decyzje personalne osobiście. Gdybym to ja decydował, to mój przyjaciel Silvio Elias byłby nadal członkiem dyrekcji. Powinno mnie dziwić, że prasa podaje takie informacje, ale tak nie jest. Wszyscy „przypadkowo” piszą to samo, jakby był to odgórny rozkaz jakiegoś przełożonego we wszystkich mediach, które zawsze były przeciwko nam od 2010 roku. To oznacza, że od naszego objęcia władzy w klubie stracili oni swoje wpływy i przywileje. Nie wiem, jak rozszyfrować to sformułowanie, że dyrektorzy są rosellistami. Czy to jest pozytywne określenie, czy nie? Haha.

Sondaże sugerują, że gdybyś startował znów na prezydenta, to mógłbyś wygrać.

Przyrzekłem mojej matce, że dopóki będzie żyła, to nie będę kandydował po raz kolejny na prezydenta Barcelony. A mam nadzieję, że będzie żyć 150 lat. Trzeba wiedzieć, kiedy skończyć swój rozdział i przewrócić stronę.

Jak żyjesz podczas pandemii?

Żyję z obawą i rezygnacją, ale także nadzieją, że pewnego dnia znów będziemy mogli spotkać się i przytulić do naszych bliskich.

Co myślałeś, gdy informowano o pierwszych przypadkach zarażenia?

Uważałem, że to wszystko dzieje się daleko od nas, że my nie ucierpimy. Bardzo się myliłem. Żyjemy w społeczeństwie zglobalizowanym i dzielimy ze sobą wszystko, co dobre i co złe. Potwierdza się teoria o efekcie motyla, że sytuacja gdzieś daleko na wschodzie będzie mieć wpływ na to, co dzieje się na zachodzie.

Co tracimy, jako społeczeństwo?

Tracimy życia ludzi, którzy są najstarsi i mają najwięcej doświadczenia. Tego się nie będzie dało naprawić. Tracimy również wiele innych rzeczy, wolność osobistą, miejsca pracy, firmy. Ale nic nie ma takiego znaczenia jak ludzkie życie.

Co zmieni w nas ta pandemia?

Nie wiem, czy coś zmieni. Oczekuję, że tak się stanie. Na pewno zmienią się nasze codzienne przyzwyczajenia, ale tak się dzieje cały czas, bez względu na wirusa. Mam jednak nadzieję, że ludzie będą ze sobą bardziej współpracować, pomagać sobie nawzajem. Niestety ludzka pamięć jest bardzo krótka i szybko może zapomnieć ten trudny czas.

Co wynosisz z tego czasu odizolowania?

Nie chcę dawać żadnych lekcji moralizatorskich. Bóg mnie w tym wyręcza. Ale w porównaniu do dwóch lat spędzonych w więzieniu, obecna sytuacja jest dla mnie komfortowa. Mam dla siebie więcej miejsca niż 12 metrów kwadratowych, jestem ze swoją rodziną, mam dobre jedzenie, mam własną łazienkę i mogę komunikować się swobodnie ze światem. Niemożliwe też, że będzie to trwało więcej niż dwa lata. Ale wiesz, o czym najbardziej myślę? W więzieniu czułem, że byłem niewinny, a w tym przypadku my, jako ludzkość, zapomnieliśmy o świecie, o klimacie, zrobiliśmy wiele złych rzeczy.

Czego najbardziej ci brakuje w tych dniach?

Chciałbym móc przytulić  moich rodziców, a także znajomych.

Spędziłeś dwa lata w więzieniu z dala od swoich rodziców, a teraz możesz widzieć ich tylko przez internet. Cierpisz z tego powodu?

Tak, to najbardziej mnie boli. Szczególnie dlatego, że ta pandemia dotyka ludzi starszych. Myślę o tym, że gdy stanie im się coś złego, ja nie będę w stanie im pomóc, czuję się z tym bezradny.

Jakie miałeś relacje ze swoimi dziadkami?

Bardzo bliskie. Nauczyłem się od nich wiele. Dziadkowie pomagali nam w naszej edukacji, ponieważ w tych czasach wszyscy rodzice pracowali dużo. Dzięki dziadkom wyrośliśmy na społeczeństwo opiekuńcze, które w obliczu koronawirusa potrafi to docenić. Dlatego teraz my musimy zadbać o nich.

Czego możemy się nauczyć z tego kryzysu?

Wiele rzeczy. Z dobrych momentów uczymy się niewiele, ale z negatywnych wynosimy dużo. Pytanie brzmi, czy będziemy o tym pamiętać i wyciągniemy z tego wnioski?

Co możesz powiedzieć pozytywnego o tym kryzysie? A co jest najgorsze?

Dobre jest to, że potrafimy dostrzec, że to my odpowiadamy za zły stan planety. A najgorsze jest to, że umierają ludzie.

Zdecydowałeś się wpłacić pieniądze na ważny cel, co tobą kierowało?

Zadzwonił do mnie doktor Jaume Padros, mój dobry przyjaciel, który opiekuje się moją rodziną, a także jest prezydentem Kolegiów Medyków w Barcelonie i powiedział mi, że potrzebuje pomocy finansowej, by móc kupić artykuły medyczne. Nie mogłem odmówić w tak ważnej sprawie. Trzeba przede wszystkim docenić to, jak wielką pracę wykonuje służba zdrowia, ale także pamiętać o tych, którzy dostarczają artykuły medyczne. Wszyscy ryzykują zdrowie dla dobra tych, którzy są obecnie zamknięci w domach.

REKLAMA

Poleć artykuł

Aby dodawać komentarze, musisz być zalogowany.

no to 200 lat senora Rosell!

To też m.in. dlatego życzę jego mamie długich lat przeżytych w zdrowiu

Ohh tyle jadowitych komentarzy, a to właśnie ten pan sprawił, że wielu z nas kibicuje Barcelonie.
To dzięki niemu na Camp Nou zawitał wiecznie uśmiechnięty Brazylijczyk.
A podczas jego prezydentury wygraliśmy wyścig o Neymara.

Pomimo całego hejtu, który został i zostanie wylany na tego człowieka, uważam, że jego rządy w Barcelonie były dość owocne i nie powinien być oceniany tak źle.
konto usunięte

No ja mam nadzieję. Życzę jej zdrowia i co najmniej 100 lat! Chociaż z drugiej strony jego słowo i obietnice są nic nie warte.

Oby kobieta żyła 120 lat.