Charyzma - czynnik, który dobrego piłkarza przemienia w legendę

Julia Cicha

5 kwietnia 2020, 13:57

Libero

44 komentarze

Fot. Getty IMages

Zapraszamy do zapoznania się z kolejnym felietonem z magazynu Libero. Wybrane przeze mnie teksty nie zawsze będą dotyczyły bezpośrednio Barcelony, ale postaram się przetłumaczyć najciekawsze teksty o piłce nożnej oraz o hiszpańskim społeczeństwie.


Co sprawia, że Cantona, Best, Gattuso, Van Basten, Matthaus, Zico, Platini czy Le Tissier zostali zapamiętani? To, czego nie mają Messi i Aznar.

Aznar tego nie miał. Tak mówiono i takie było jego dziedzictwo, bo obecnie trzeba dbać o dobre slogany. Zaczynało już brakować zwolenników Felipe Gonzáleza [premier Hiszpanii w latach 1982-86 – przyp. red.] i jasne było, że ktoś przejmie jego stanowisko. Premier musiał odejść przez kwestię niemal estetyczną, ale w powietrzu unosił się zapach nieufności i zbliżającej się kłótni w stosunku do wąsatego mężczyzny z Valladolid, który miał przejąć po nim pałeczkę. Brak zaufania nie był spowodowany brakiem zdolności lidera konserwatystów, choć nikt nie wiedział, czy je ma. Nie chodziło też o jego przygotowanie, wykształcenie czy doświadczenie. Nie miało to nic wspólnego z jego ideami. Ludzi nie przekonywał jego brak charyzmy. Trudno było to wyjaśnić: to wrażenie, przeczucie, coś nieuchwytnego, trudnego do opisania. Materiał, z którego budowane są marzenia, nie jest celuloidem. Tym niewypowiedzianym, przemilczanym elementem jest charyzma.

Charyzma uwidacznia się niemal niechcący, ujawniając się w zakątkach ludzkich relacji. Dlatego czasem, choć nie jesteśmy do czegoś przekonani w danym momencie, gdy pojawia się eteryczna, harmonijna i seksowna charyzma obejmująca wszystko, przejmuje kontrolę nad naszymi zmysłami i schlebia nam. Pozycja lidera jest z tym bezpośrednio związana, pojęcie charyzmy i lidera mogą być uważane niemal za synonimy. Dlatego z niepokojem oglądamy debaty wyborcze. Osoba charyzmatyczna może przykryć w ten sposób swój brak talentu do tego stopnia, że społeczeństwo będzie postrzegało ją lepiej niż innych, bardziej uzdolnionych kandydatów.

Piłka nożna jest dobrym przykładem. Kiedy mówimy o najlepszych w historii, pojawiają się Di Stéfano, Cruyff, Pelé czy Maradona, cztery niepodważalne nazwiska, które potrafiły niewidzialnie, niemal magicznie wpływać na swoich kolegów, pociągając za niewidoczne sznurki i roznosząc przeświadczenie wyższości, wywołując tak podziw, jak i zazdrość.

Na wspomnianej liście najlepszych znajduje się także skryty i nieco abstrakcyjny Zidane. Cantona, Best, Van Basten, Matthaus, Zico, Platini Le Tissier i wielu innych zostało zapamiętanych, bo posiadali coś wyjątkowego. Simeone i Klopp to więcej niż tylko trenerzy. To samo dzieje się w wielu innych dyscyplinach sportu: Muhammad Ali, Valentino Rossi, Magic Johnson. Ta charyzma ma w sobie coś religijnego. Stąd biorą się odniesienia nawiązujące do tej tematyki. Pamiętacie rok, w którym Hiszpania domagała się Złotej Piłki dla Xaviego lub Iniesty? Mimo że są mistrzami gry w piłkę, żaden z nich nie posiada charyzmy. Niechcący, bo tak działa podświadomość, kiedy mówimy o „najlepszym”, bardzo dużą wartość przykładamy właśnie do tej cechy. Jak inaczej można by wyjaśnić, że wciąż istnieją wątpliwości, czy Messi jest najlepszym piłkarzem na świecie lub najlepszym w historii? Mimo że wszyscy cieszą się jego fantastyczną grą, zawsze pojawiało się coś, czego brakowało.

Opaska kapitańska to ciekawy symbol, który wyjaśnia niektóre rzeczy. Z perspektywy XXI wieku wydaje się to nieco anachroniczne, ale każdy, kto grał w piłkę, wie, że wciąż jest to symbol dla wybranych. Rozsądny obserwator może stwierdzić, że kapitanem Barcelony powinien być Piqué, a nie Messi, co zostało wyraźnie pokazane po katastrofie w Liverpoolu. Argentyńczyk jest bez wątpienia najlepszym piłkarzem na świecie. On gra najlepiej. Ale jego wielkość nie wychodzi poza murawę boiska. Nie ma swojego dziedzictwa, nie ma credo. Uparte nazywanie go D10S przypomina momenty, w których Aznar próbował pokazywać wizerunek naturalnego lidera, którym nigdy nie był. Widać w tym oszustwo, wyczuwa się manieryzm, sztuczność, próbę przekonania o istnieniu czegoś samymi naciskami. Jeśli jakiś naród zna się na charyzmie, są to Argentyńczycy. Dlatego Messi nigdy nie został mesjaszem w swoim kraju.

Z pewnością Lionel po zakończeniu kariery dołączy do listy największych zawodników w historii, ale może nie trafić do tego specjalnego miejsca zarezerwowanego w sercach ludzkości. I dobrze, że tak będzie, bo jeśli dobrze się zastanowimy, fakt, że Messi może nie być najlepszy w historii (nie wchodząc tutaj w dywagacje, czy Cristiano ma obecnie mniej czy więcej charyzmy), to zwycięstwo sztuki nad pragmatyczną rzeczywistością, metafizycznych emocji nad nudnym rozważaniem wyniku, zwycięstwo człowieka nad maszyną. To wartość rzeczy nie do wyjaśnienia, linia, która sprawia, że piłka nożna to o wiele więcej niż tylko gra.

REKLAMA

Poleć artykuł

Aby dodawać komentarze, musisz być zalogowany.

Dobry tekst.
Messi nie ma charyzmy ale ma statystyki, które nie pozwolą o nim zapomnieć , bo minie dużo czasu zanim ktoś je pobije.

@Wild dokładnie tak. Zgadzam się w 100%, ale z tego co widzę niektórzy oburzeni że się wady albo braki ich idolowi wypomina :)
« Powrót do wszystkich komentarzy