Były zawodnik FC Barcelony Gabriel Milito udzielił długiego wywiadu, w którym sporą przestrzeń zajęły wspomnienia z czasów gry w Barcelonie. Argentyńczyk opowiedział m.in. o swojej relacji z Guardiolą, więzi łączącej go z Ronaldinho czy atmosferze w szatni pełnej piłkarskich gwiazd.
Futbol według Guardioli: Przy Guardioli zacząłem rozumieć futbol w zupełnie inny sposób. Wkładał nam do głowy całę masę idei, niezauważalnych dla zwykłego widza. Żaden z piłkarzy nie podważał ani nie wątpił w jego słowa. Kiedy trenerowi udaje się stworzyć coś takiego z piłkarzami o tak wielkiej klasie, jacy wtedy byli w Barcelonie, drużyna staje się niemal niezwyciężona.
- Dzięki Guardioli nauczyłem się, że zawsze trzeba grać pressingiem i że nie każdy pressing jest taki sam. Wszystko zależy od umiejętności rywala. W zależności od ekipy, z którą się mierzyliśmy, nie chcąc stracić naszego własnego stylu, dostosowywaliśmy się, aby zdobyć przewagę liczebną. Wszystko po to, aby Xavi mógł odebrać piłkę z pewną przewagą, aby Iniesta nie miał przy sobie żadnego rywala, aby Leo mógł dostać piłkę i ruszyć na bramkę...
Zachowanie Pepa po objęciu pierwszej drużyny Barçy: Pamiętam wiele historii związanych z Pepem, które były piękne z ludzkiego punktu widzenia. Jednej nigdy nie zapomnę. Pod koniec pobytu Rijkaarda doznałem kontuzji i właśnie wtedy naszym trenerem został Guardiola. Widziałem go tylko raz, na treningu. W dniu mojej operacji Pep pojawił się w szpitalu, bez wcześniejszego uprzedzenia. Przyszedł mnie pozdrowić. Wtedy poczułem, że pójdzie nam z nim dobrze. Odkryłem osobę bardzo zdecydowaną, z dużym charakterem i niesamowitą pewnością siebie. Nie pomyliłem się.
Telefon od Guardioli przed debiutem trenerskim w Barcelonie: Pamiętam też inną sytuację. Kiedy przebywałem w Argentynie i dochodziłem do zdrowia, Pep miał debiutować na ławce Barcelony w meczu kwalifikacyjnym do Ligi Mistrzów. Na kilka godzin przed tym spotkaniem odebrałem telefon właśnie od Pepa. Zadzwonił, aby mi powiedzieć, że pamiętają o mnie i tęsknią za mną. Powiedział mi dokładnie: "Dzisiaj zaczyna się Liga Mistrzów, w której również zagrasz". To było wspaniałe z jego strony i dało mi niesamowitą siłę.
Odprawy przedmeczowe Pepa: Guardiola zawsze zaskakuje, ponieważ jego plan na mecz zawsze jest inny. Dzisiaj mogę opowiadać o tych rzeczach, ponieważ był moim trenerem. Gdybym się z nim nie spotkał, nie zdawałbym sobie z tego sprawy. Miałem okazję uczestniczyć w wielu odprawach. Guardiola mówił: "Dzisiaj ten piłkarz musi zagrać na tej pozycji, ponieważ stanie się to i to". Rzeczywiście działo się to, co wcześniej przewidział.
Ronaldinho: W mojej relacji z Ronaldinho nie zabrakło niczego. Poznaliśmy się jako rywale w reprezentacji U-17. Popisywał się sztuczkami technicznymi, ponieważ miał ich aż w nadmiarze. Grałem z nim ostro (śmiech). Zabijaliśmy się za każdym razem, kiedy przychodziło nam grać przeciwko sobie. Mierzyliśmy się również w południowoamerykańskich pucharach z Independiente i Grêmio, w meczach reprezentacji U-20 i w kwalifikacjach do igrzysk olimpijskich U-23. Sporo przez niego wycierpiałem! Potem przeszedłem do Realu Saragossa, on już wtedy był piłkarzem Barcelony. Znowu on (śmiech). W tamtym okresie Barcelona i Real Saragossa grały ze sobą bardzo często. Jeśli dobrze pamiętam, zagraliśmy osiem meczów w lidze i sześć w Pucharze Króla. Kiedy spotykaliśmy się na boisku, śmialiśmy się porozumiewawczo.
Spotkanie z Ronaldinho w Barcelonie: Chwilę po moim przybyciu do Barcelony podszedł do mnie Ronnie i powiedział: "Gaby, w końcu zagramy razem i nie będziesz mnie już więcej kopać". Śmiał się z tego. Emanował radością przez cały czas. To serdeczny chłopak. Bardzo charyzmatyczny, utalentowany, koleżeński.
Szatnia Barçy wypełniona gwiazdami: Wszystko było dużo prostsze, niż ludzie to sobie wyobrażają. Ja też wyobrażałem to sobie inaczej. Było zupełnie na odwrót. To byli świetni i nieskomplikowani ludzie. Pewnie gorzej się czułem w innych zespołach, w których piłkarze nie reprezentowali aż tak dużej jakości. W Barcelonie atmosfera była świetna i panował duży szacunek między nami wszystkimi. Nie było żadnej zazdrości.
Wielkie figury piłkarskie w Barcelonie: Wszyscy wiedzieliśmy, że Ronnie jest najlepszy i że jego śladem podąża bardzo szybko Leo. Każdy znał swoją rolę. Nie było mowy o przerośniętych ego, które tak często dają o sobie znać. Wszystko było bardzo naturalne. Wyobrażamy sobie różne rzeczy, ponieważ chodzi o wielkie figury światowego futbolu. Potem jesteś tam wewnątrz i myślisz: "Wszyscy jesteśmy tacy sami. Niektórzy mają więcej talentu, ale z ludzkiego punktu widzenia jesteśmy tacy sami".
Leo Messi: Od Leo zawsze można oczekiwać więcej. To najlepszy piłkarz wszech czasów. Nie ma potrzeby traktować go inaczej z uwagi na jego wiek. Jego talent pozostał nietknięty i forma fizyczna również. On bardzo o siebie dba i żyje futbolem. Być może za cztery czy pięć lat straci ten rytm gry, który go charakteryzuje dzisiaj. To jest normalne. Jego magia piłkarska nigdy się jednak nie wypali. Dlatego zawsze można się spodziewać czegoś więcej po Leo. To nie jest żadna presja. Potrafi z nią żyć od bardzo małego. Czynnik niespodzianki w przypadku Messiego już nie istnieje. To pokazuje, jak wielkim jest piłkarzem. Robi niewiarygodne rzeczy, ale to już nikogo nie zaskakuje.
Inna pozycja dla Leo? Ja go widzę na tej pozycji, na której gra obecnie. Kiedy zaczynał, przebiegał trochę więcej kilometrów. Cofał się i grał przy linii bocznej. Teraz tego nie robi, ponieważ gra bardziej w środkowej strefie boiska. Przebiegane odcinki w tej strefie są krótsze, a kontakt z piłką częstszy. To również strefa największego zagęszczenia piłkarzy. Dlatego dobre funkcjonowanie ekipy jest tak ważne.
Za kim najbardziej tęskni Messi z dawnej drużyny: Hm, myślę, że po trochu za wszystkimi - Xavim, Iniestą, Neymarem, Danim Alvesem. Trudno jest nie tęsknić za takimi zawodnikami. Zawsze mówiłem jedną rzecz: Wyłączając Leo, Barça nie była tą samą drużyną, kiedy brakowało dwóch piłkarzy - Xaviego i Daniego Alvesa. Oczywiście Andrés i Neymar to również wielcy mistrzowie.
Dani Alves: Nie było drugiego takiego bocznego obrońcy na świecie, który grałby z podobną intensywnością do tej, z jaką grał Dani Alves. Atakował z ochotą na zdobywanie bramek, cofał się z pragnieniem zatrzymania ataków przeciwnika. To był jeden, wielki spektakl. Generalnie można spotkać obrońców, którzy lubią robić jedną rzecz bądź drugą. Dani zawsze zarażał innych swoim duchem walki.
Xavi: Nigdy nie widziałem, aby zagrał złe spotkanie. Zawsze był w posiadaniu piłki. Podejrzewam, że wielu chciało go zdominować, ale nie było w stanie. W finale Ligi Mistrzów w 2011 roku siedziałem na ławce i widziałem, że nasz zespół nie rozpoczął zbyt dobrze z Manchesterem. Stało się tak, ponieważ Xavi nie wszedł w posiadanie piłki. Byłem jednak spokojny, ponieważ wiedziałem, że w końcu znajdzie swoje miejsce na boisku i przejmie kontrolę. Kiedy tak się stało, mecz był skończony. Xavi nie był aż takim dryblerem i nie szedł aż tak do przodu jak Iniesta. On przejmował natomiast kontrolę nad meczem i grą w niesamowity sposób.
Messi w reprezentacji Argentyny: Leo kocha drużynę narodową Argentyny. Dobrze jest to wyjaśnić, ponieważ być może są tacy ludzie, którzy w swojej ignorancji mają co do tego wątpliwości. Gdyby nie wielkie pragnienie gry w reprezentacji, być może Leo przestałby przyjeżdżać na zgrupowania z powodu złego traktowania, jakiego doświadczył na przestrzeni tych wszystkich lat. On to wytrzymuje. Pokornie mówi: "Przyjadę". Trzeba to bardzo doceniać. Będziemy za nim bardzo tęsknić, kiedy już go nie będzie. Trzeba doceniać jego gesty, póki gra w naszej reprezentacji.
Różnica gry Messiego w Barcelonie i w drużynie Argentyny: Barcelona gra co trzy dni i w ciągu całego sezonu rozgrywa około 60 spotkań. Z reprezentacją rozgrywasz maksymalnie 10 meczów i twoi koledzy przyjeżdżają z różnych klubów, są trenowani przez różnych trenerów. Wszyscy się spotykają i w trzy dni muszą stworzyć jakąś ideę gry, praktycznie bez możliwości jej dobrego wypracowania. Wszyscy chcą, żeby to działało tylko dlatego, że w składzie znajduje się Messi. Spójrzmy na Barcelonę. Guardiola był tam przez cztery lata, Luis Enrique przez trzy, Valverde też pracuje już trzeci sezon. To długie procesy, prawie z tymi samymi kolegami, niezależnie od jakichś modyfikacji. Nie można porównywać dwóch sytuacji, ponieważ są kompletnie odmienne.
Messi i Cristiano Ronaldo: Jeśli Leo musi atakować duże, wolne przestrzenie, robi tak, ponieważ jest szybki i silny. Kiedy natomiast musi stworzyć różnicę na małej przestrzeni, gdzie nie ma miejsca dla nikogo, również mu się to udaje. Widzi linie podania tam, gdzie nikt inny ich nie widzi. Drybluje w takich miejscach, gdzie nikt inny nie byłby w stanie. W tych aspektach jest lepszy od Cristiano. Portugalczyk to również fenomenalny piłkarz. Mówimy o dwóch mistrzach, ale to Leo opanował wszystkie aspekty gry. Dlatego jest najlepszy ze wszystkich.
Komentarze (9)