FC Barcelona pokonała wczoraj Sevillę na Camp Nou 4:2 i odzyskała pozycję lidera w tabeli LaLigi oraz pobiła swój rekord ligowych meczów u siebie bez porażki. Barça nie przegrała w lidze na własnym boisku od 41 spotkań. Wcześniej najdłuższą taką passą mogła się pochwalić drużyna Johana Cruyffa w latach 1991-1993. Dream Team pozostawał wówczas niepokonany na Camp Nou przez 40 meczów.
Barça po raz ostatni przegrała mecz ligowy u siebie 10 września 2016, kiedy trzy punkty ze stolicy Katalonii wywiozło Deportivo Alavés. Od tamtej pory Blaugrana zanotowała 33 zwycięstwa i 8 remisów. Trwająca do dziś seria spotkań bez porażki rozpoczęła się od remisu 1:1 z Atlético Madryt. Do końca sezonu 2016/17 Luis Enrique poprowadził Barcelonę do 14 zwycięstw i trzech remisów na własnym obiekcie. Dobrą passę w meczach na Camp Nou kontynuuje Ernesto Valverde, pod wodzą którego Barça wygrała 19 spotkań ligowych u siebie i pięć razy zremisowała.
Dotychczasowy rekord drużyny Johana Cruyffa został pobity po prawie 25 latach. Z Holendrem na ławce trenerskiej Barcelona nie przegrała w lidze na Camp Nou przez 40 meczów od sezonu 1991/92 do 1993/94. Tamta seria również rozpoczęła się od spotkania z Atlético i zwycięstwa po golu Christo Stoiczkowa. Od tego momentu Barça wygrała u siebie 34 mecze ligowe i zanotowała 6 remisów, aż w końcu 20 listopada 1993 roku musiała uznać wyższość UE Lleidy (0:1), która rozgrywała wówczas swój drugi i ostatni w historii sezon w Primera División. Osiągnięcie Dream Teamu pozostawało rekordem Barçy przez niemal ćwierć wieku, ale teraz to Leo Messi i spółka mogą pochwalić się jeszcze dłuższą serią ligowych meczów bez porażki na Camp Nou.
Komentarze (20)
Przed nami mecz z Realem. Mam nadzieję, że piłkarze pokażą wszystko co mają najlepszego a trener obierze dobrą strategie oraz odpowiednich piłkarzy do jej realizacji.
I jeszcze jedno, a mianowicie kwestia gry Dembele. Wielu z nas i raczej słusznie wiesza psy na tym piłkarzu po meczu z Sevillą. Zagrał bardzo słabo, a ilość strat woła o pomstę do nieba. Ale mimo wszystko właśnie z Realem postawiłbym na niego, a nie na Malcoma czy Munira.
Malcom w ostatnim czasie nic nie gra, a Munir zagrał kilkanaście minut więc w tej sytuacji z dwojga złego postawiłbym na Dembele, zwłaszcza, że w meczu z Realem może właśnie jakimś nieszablonowym zagraniem przysporzyć nam radość. Ponadto piłkarz ten ma jedną zaletę, która może się przydać, a mianowicie dużą szybkość, która przy częstych wyjściach Marcelo (o ile będzie grać)do przodu oraz wyższym podchodzeniu stoperów Realu a zwłaszcza wolniejszego Ramosa może stwarzać dla naszego "strusia pędziwiatra" szansę na pomieszanie Realowi szyków.
A zatem jak się wydaje dobrym ustawieniem byłoby takie:
Ter Stegen
Semedo - Pique - Leglent - Alba
Arthur -Rakitić/S.Roberto - Busqets - Coutinho
Dembele - L.Suarez
Czy serio musicie każdy pozytyw zamienić w "ale bo..."?
Jakim cudem w ogóle udaje wam się wstawać z łózka z takim nastawieniem?
Swoją drogą - jak patrze na mecze z niedawna po których było jęczenie: (zeszły sezon) wygrana z Atletico, Bilbao, Realem, teraz wygrana z Tottenhamem i Sevillą... i na każdym z tych spotkań pojawiły się jęki. Ludzie, przestańcie żyć marzeniami bo ucieka wam życie i piękne mecze za którymi jeszcze kiedyś zatęsknicie.
Spójrzmy ile punktów wynieśli z ostatnich meczów- to jest istotne, nie ma co mydlić sobie oczu tym rekordem