Marc-André ter Stegen udzielił obszernego wywiadu dla niemieckiego dziennika WAZ, w którym wypowiedział się m.in. na temat życia w Katalonii, sytuacji w reprezentacji Niemiec i mediów społecznościowych. Zapraszamy do lektury!
WAZ: Mieszkasz w centrum Barcelony. Często masz do czynienia z dążeniami niepodległościowymi Katlaończyków?
Ter Stegen: Naturalnie. Dużo o tym czytam. Dwa razy zdarzyło się, że w dniu, w którym rozgrywaliśmy mecz, przedmieścia były zamknięte z powodu demonstracji. Oczywiście widzę i czuję, jak Katalończycy są dumni ze swojego pochodzenia i że chcą być niezależni. Widzę również ludzi, którzy chcą pozostać w Hiszpanii. Jednak to jest bardzo trudna sprawa, bo wiąże się z uczuciami, które są bardzo zakorzenione w historii. Dlatego też nie mogę i nie chcę wydawać osądów.
Referendum niepodległościowe to gorący temat w waszej szatni?
Oczywiście poruszamy ten temat. Mamy kilku graczy z Katalonii. Każdy wyraża swoje zdanie i każdy szanuje zdanie pozostałych.
Jak wygląda życie w mieście po zamachu terrorystycznym na La Rambli?
Brak słów. To było szokujące. Wywołało wręcz przerażenie u ludzi. Bano się, że coś tak strasznego może się stać znowu. Ja osobiście też czułem się dotknięty, bo mieszkam w centrum, dość niedaleko miejsca zdarzenia. Człowiek myśli o tym i zastanawia się, co mogłby się stać, gdyby był w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie – nie ma osoby, której by to nie ruszyło. Dzieci, ojcowie i matki zostali umyślnie i podstępnie pozbawieni życia. To jest oszałamiające.
Czułeś strach lub niepokój, spacerując po Barcelonie?
Człowiek zawsze sobie o tym przypomina, spacerując po La Rambli i widząc ludzi, którzy zapalają znicze i kładą kwiaty. Oczywiście myślę o tym w tej chwili. Powinniśmy codziennie zdawać sobie sprawę, jak szczęśliwi jesteśmy, że nasze rodziny są zdrowe i dobrze się nam układa w życiu.
A strach…
Błędem byłoby okazywać strach. Tym, którzy robią tak straszne rzeczy, trzeba pokazywać, że nie można nam odebrać wolności.
Ciężko było ci się przenieść z Gladnbch do FC Barcelony trzy i pół roku temu. Mówiono, że ukrywałeś się gdzieś w zimie przez dwa tygodnie, aby podjąć decyzję. Potem odważyłeś się wykonać krok i walczyłeś. Dlaczego?
Jeśli na początku czlowiek nie dostaje tego, co sobie dla siebie wyobrażał, czasami pojawia się pomysł, by coś zmienić.
W ciągu pierwszych dwóch lat musiałeś walczyć o pozycję bramkarza numer 1 z Claudio Bravo…
Tak, ale wtedy nigdy poważnie nie myślałem o odejściu z Barcelony.
Natomiast mówiło się, że możesz wrócić do Bundesligi.
Zdaje się, że obaj z Claudio Bravo zastanawialiśmy się, co się wydarzy. Klub zasygnalizował mi, że nie chce mnie stracić i określił się dość jasno. Zostałem bardzo doceniony.
Naprawdę nigdy nie przeszło ci przez myśl, by wrócić do Niemiec?
Nie. Byłem zdecydowany zostać w Barcelonie, dodać gazu i pokazać trenerowi, dlaczego powinienem być absolutnym numerem 1.
Twoja ambicja powinna również zmotywować cię do zastąpienia Manuela Neuera w roli pierwszego bramkarza reprezentacji Niemiec. Ostatecznie nie jest przecież powiedziane, że on jest przed tobą?
O Manuelu Neuerze nie trzeba zbyt wiele mówić. Zasługuje, by być bramkarzem numer jeden i ma niesamowitą pozycję. Wypracował to sobie i ja to szanuję.
Jednak czy ostatecznie nie chodzi o występy?
Tak, chodzi o występy. Teraz jest on kontuzjowany, ale kiedy pojawia się na boisku, pokazuje klasę. Każdy też widział, że ja dołożyłem swoją cegiełkę w Pucharze Konfederacji.
Twoim celem musi więc być zostanie następcą Manuela Neuera w przyszłości.
Koncentruję się na kolejnym kroku. Moim kolejnym krokiem jest mecz Barcelony z Olympiakosem w Lidze Mistrzów. Oczywiście każdy chce być numerem jeden w bramce reprezentacji Niemiec. Jednak kiedy zaczyna się myśleć o ewentualnościach, wkrada się rozproszenie i można przepaść szybciej niż się myśli. Myśląc o dwóch następnych ruchach, zapomina się o tym, co jest do zrobienia w tej chwili. Trener Lucien Favre powiedział mi to w Gladbach. Miał absolutną rację.
Odkąd Neuer jest kontuzjowany, jesteś pewnym numerem jeden w bramce reprezentacji. To niespodzianka, bo na początku twojej kariery nie wszystko szło gładko. Czy kiedykolwiek wątpiłeś w swoje możliwości?
Jeśli by to było możliwe, zmieniłbym to, że na początku mojej reprezentacyjnej kariery nie zawsze wyglądałem na szczęśliwego. Jednak dzisiaj myślę: to były niepowodzenia, które doprowadziły mnie dalej. Błędy są po prostu częścią życia, wliczając w to piłkarskie doświadzenia. Uczyniły mnie one silniejszym na mojej drodze.
Obecnie Bernd Leno, z którym rywalizowałeś przez lata, popełnia pewne błędy. Czujesz współczucie czy satysfkację?
Jestem ogólnie z tych, którzy stają w obronie bramkarzy. Czasem z zewnątrz trudno wczuć się w położenie golkipera. Błędy się zdarzają, nie jesteśmy maszynami. Są wzloty i upadki. Bernd to świetny bramkarz, tak samo jak Kevin Trapp. Nie musimy się martwić o tę pozycję w reprezentacji.
W 2014 roku przeniosłeś się z Gladbach do FC Barcelony. Jak się czuleś, spotykając po raz pierwszy Lionela Messiego, Neymara czy Iniestę?
(śmiech) Nie patrzę na nazwiska.
Wiesz, co mamy na myśli…
Wszyscy piłkarze są naprawdę dobrzy.
A jako ludzie?
Rodzinni i bardzo ciepli. To zrobiło na mnie duże wrażenie – są bardzo naturalni, biorąc pod uwagę rozmiary klubu. Nie ma nikogo, kto by stawał przed resztą i się wywyższał. Ciekawie było zobaczyć, jak normalni są wszyscy.
Messi też?
(śmiech) Nawet Leo – to, że jego życie nie jest całkowicie normalne, wiedzą chyba wszyscy. Kiedy Leo się gdzieś pojawia, dzieje się piekło. Poznałem go jako miłego i dobrego człowieka. Takiego, dla którego ważna jest rodzina.
Więc możesz z nim wyskoczyć na piwo?
Uwierz mi, mamy świetny zespół. Nie ma nikogo, o kim mógłbym powiedzieć coś złego. Chłopaki są zrelaksowani, mamy frajdę. Na boisku i poza nim rozumiemy się bardzo dobrze.
Masz 25 lat i grasz w prawdopodobnie najlepszym klubie na świecie – czego można chcieć więcej?
Na to każdy pracuje. Interesujące jest to, że klub jest w stanie powtarzać sukcesy co roku. FC Barcelona chce być najlepsza w każdym meczu. Słabe spotkanie może kosztować mistrzostwo. To jest motywujące. Dobrze się odżywiamy, przygotowujemy najlepiej jak się da, idziemy na trening i chcemy zaoferować najlepszy występ. Czasem nawet kilka procent jest w stanie zrobić różnicę. Tylko wtedy będziemy w stanie osiągnąć wszystko.
Klauzula odstępnego w twoim kontrakcie wynosi 180 milionów euro. Co pomyślałeś, gdy zobaczyłeś tę szaloną sumę?
Oczywiście, te sumy są nie do pomyślenia. Naturalnie lepiej, żeby ich nie wpisywać, aby nie wywoływać zawrotów głowy. Jednak te klauzule dają klubom pewność, że będą w stanie zatrzymać swoich graczy. Ostatecznie my, zawodnicy mamy mały wpływ na to, jakie kwoty są płacone.
Czy to jest dla ciebie jakaś forma docenienia?
Tak. Jeśli Barcelona chce umieścić aż taką klauzulę odstępnego w moim kontrakcie, to znak, że nie chce mnie wypuszczać.
Jesteś też dumny?
Byłem dumny, gdy grałem dla Borussii Mönchengladbach, a od 3,5 roku jestem dumny, nosząc koszulkę Barcelony. I sprawia mi to absolutną radość. Jestem dumny, że noszę te barwy. Hasło „mes que un club” to nie jest sztuczny wytwór, ani żaden chwyt marketingowy. To naprawdę jest wcielone w życie i to właśnie podoba mi się w tym klubie.
Mógłbyś sobie wyobrazić powrót do Bundesligi, biorąc pod uwagę twoją wspaniałą historię?
Po pierwsze, mam pięcioletni kontrakt. Jestem tu, by odnosić sukcesy z Barçą. Jednak nie wiadomo, co przyniesie przyszłość.
Nie chciałbyś kiedyś wrócić do Gladbach?
Borussia to klub mojego serca, ale teraz cieszę się czasem w Barcelonie.
Jak oceniasz jakość ligi hiszpańskiej w porównaniu do Bundesligi?
Tutaj gra się w inny sposób, bardziej kładzie się nacisk na techniczne akcenty. Hiszpańskie kluby w ostatnich latach odnosiły dużo sukcesów na arenie międzynarodowej. W Niemczech poza Bayernem Monachium i Borussią Dortmund nikt nie jest przyzwyczajony do gry na dwóch frontach przez lata. Aby odnosić stałe sukcesy drużyna potrzebuje szerokiego składu, ale…
Jesteśmy ciekawi…
Bundesliga jest całkowicie wyrównana. Lipsk nie jedzie do Freiburga i nie mówi; rozstrzelamy was.
Czy taki zawodnik jak León Goretzka ma jakość, by grać w Barcelonie?
León to świetny zawodnik. Lubię go jako piłkarza i jako człowieka. Ma coś w głowie, posiada wyróżniające umiejętności. Muszę powiedzieć, że mógłby grać dla któregoś z topowych europejskich klubów.
Więc do Barcelony!
(śmiech) To, co widziałem u niego w reprezentacji, jest wyjątkowe i niezwykłe. Myślę też, że będzie grał lepiej w przyszłości. Nie ważne, kto ostatecznie go zdobędzie – być może zostanie w Schalke 04 – można tylko pogratulować temu klubowi.
Goretzka zmienił swoją dietę. Ty również dużo zajmujesz się tym tematem. Powiedz nam, co cię do tego skłania.
Zrobiłem sobie badania na nietolerancje pokarmowe. Jest to trudny, ale interesujący temat. Staram się odżywiać tym, co jest dobre dla mojego organizmu.
Jesteś też aktywny w mediach społecznościowych. Kto zamieszcza zdjęcia i pisze teksty?
Ja.
Nie masz ghostwritera?
Nie. Chcę być autentyczny. Nie potrzebuję mówić komukolwiek, co tak naprawdę myślę. Robię tylko to, czego jestem w 100% pewien. Czasami mam kilkudniową przerwę pomiędzy postami, bo inne rzeczy siedzą w mojej głowie. Jednak staram się być na bieżąco w kontakcie.
Zamieściłeś też zdjęcie z małym chłopcem, który był poważnie chory. Na koszulce widnieje napis „walcz dla Finna”. O co chodzi?
Ten chłopiec szukał dawcy szpiku kostnego. Przyjechałem z Barcelony do Odenkirchen i odwiedziłem go w szpitalu. Grałem z nim w Memory, chłopiec pomimo okropnego bólu wykazywał niesamowitą motywację i chęci do życia. Nie pokazał mi swojego bólu i zachowywał się, jakby był przeziębiony. Ta siła i wola zrobiły na mnie niesamowite wrażenie. W takim momencie można poczuć, co tak naprawdę jest ważne w życiu.
Masz też wiele zdjęć na Instagramie z Mario Götze. Masz z nim szczególne relacje?
Świetnie się dogadujemy. W końcu graliśmy razem w drużynach młodzieżowych i pokonaliśmy wspólnie trochę przeszkód. Cieszę się, gdy on wraca do reprezentacji.
Myślisz, że może wrócić po tak trudnym okresie?
Dla niego nie był to z pewnością łatwy czas. Mam nadzieję, że już się czuje dobrze i że jest szczęśliwy. Mam przeczucie, że znowu jest w dobrej formie.
Götze nie cieszy się dobrą opinią publiczną mimo bramki w finale mundialu 2014. Dlaczego?
Nie wiem dlaczego i nie potrafię też tego wyjaśnić. Image jest tym, co ludzie chcą widzieć z zewnątrz. Piłkarze lądują w pewnej szufladzie, niestety tak się dzieje. Dlatego bez uprzedzeń słucham tego, co mówi się w szatni w Barcelonie. Chcę wyrobić sobie swoja własną opinię.
Co robisz w wolnym czasie?
Lubię spacerować po mieście. Uwielbiam znajdować małe sklepy, gdzie można dostać wyjątkowo dobre owoce i warzywa. A kiedy znajdę małą kawiarnię, która robi wyjątkową kawę, jestem szczęśliwy.
Komentarze (7)
No i zastanawia też sytuacja z Claudio Bravo oraz Manuleme Neuerem.
1.) Claudio Bravo - chciałem pokazać trenerowi, ze to ja jestem lepszy i ja zasługuje na bycie jedynką
2.) Manule Neuer - co z tego, ze kontuzjowany i ostatni raz grał dawno temu, a następny raz zagra jak śniegi spłyną, jest zdecydowaną jedynką, nie ma szans na zajęcie jego miejsca. Jak wyzdrowieje wraca od razu do bramki .
Zna młody miejsce w szeregu w kadrze :D a bardzo szkoda, bo patrząc na występy Neuera przed kontuzją i obecną sytuację, to w każdej normalnej sytuacji ter Stegen byłby murowaną jedynką. Za Manuelem Neuerem przemawia jedna rzecz - cała linia obrony Niemiec na MŚ moze byc złożona z zawodników Bayernu więc na pewno będzie się z nimi super rozumiał