Już dziś wieczorem bohaterowie ostatniego weekendu wrócą „do domu” i rozegrają spotkanie, które w każdym innym otoczeniu wydawałoby się świętem futbolu. Po sobotniej demonstracji siły, trudno będzie jednak wrócić do rzeczywistości, w której każdy rywal może odebrać punkty. A te niezależnie od klasy przeciwnika w końcowym rozrachunku znaczą dokładnie tyle samo.
Życie kibica jest dość monotonne. Dla niewtajemniczonego obserwatora wręcz nudne. Tym cenniejsze są takie spotkania, które chcemy oglądać wielokrotnie i które zapisują się zarówno w historii futbolu, jak i wraz z wszystkimi towarzyszącymi emocjami – w nas samych. Z jak wielkiej euforii na ziemię musieli zatem wrócić zawodnicy Barcelony, by w dzisiejszym spotkaniu wykonać swoją pracę?
Szansa dla zmienników i Leo
Na szczęście mądry szkoleniowiec, a takim wydaje się Luis Enrique, doskonale zdaje sobie sprawę ze stanu, w jakim znajdują się jego poszczególni podopieczni. Trudno sobie zatem wyobrazić, by dziś na murawę Camp Nou wybiegła ta sama jedenastka, która w sobotę demaskowała wszystkie słabości Realu. Zmiany będę z pewnością i możemy przewidywać, że przynajmniej obrona zostanie gruntownie przebudowana. Na szansę zasłużyli przecież zarówno Vermaelen, jak i Bartra. Niewykluczone, że tym razem w pierwszym składzie zawita także Munir lub Sandro, zastępując mocno eksploatowanego Luisa Suáreza.
Wszyscy spodziewają się jednak przede wszystkim powrotu Leo Messiego, który w meczu z Realem dostał szansę na sprawdzenie, jak kolano wytrzymuje trudy meczu o punkty. Znając charakter Argentyńczyka, dziś wybiegnie w pierwszym składzie i pozostanie na murawie do ostatniej minuty. Na tym chyba zmiany się skończą, ponieważ Luis Enrique wielu możliwości nie posiada.
Rywal nieprzewidywalny
Charakter dzisiejszego rywala doskonale opisuje bramka, jaką w pierwszym meczu tych drużyn zdobył Florenzi – to drużyna nieprzewidywalna. Włosi potrafią zdominować rywala, ale dobrze czują się także bez piłki, co niejednokrotnie udowadniali, strzelając bramki po szybkich kontratakach. W Serie A wiedzie im się w tym sezonie bardzo dobrze. Co prawda podopieczni Rudiego Garcíi zajmują dopiero czwartą lokatę, ale do prowadzącego Interu tracą zaledwie trzy punkty. Podobnie jak gracze Barcelony, zawodnicy Romy mogli w ostatnim czasie świętować triumf nad odwiecznym rywalem – Lazio (2:0). Po sukcesie przyszedł jednak czas na potknięcie i stratę punktów ze słabiutką w tym sezonie Bolonią.
Niekwestionowanym liderem zespołu jest z pewnością Miralem Pjanić. Bośniak strzela bramki i asystuje zarówno w rozgrywkach krajowych, jak i europejskich pucharach. Zawodzi natomiast jego rodak Edin Džeko, który jest typowany do pierwszego składu w dzisiejszym spotkaniu. Rosły snajper tylko czterokrotnie wpisywał się na listę strzelców w obu rozgrywkach.
Mecz przyjaźni
Atmosfera jaka rodzi się przed meczami Barcelony z Romą wydaje się być aż nazbyt pokojowa. Dani Alves czeka na spotkanie z Keitą i Maiconem, Luis Enrique pyta dziennikarzy o wynik derbów Rzymu i manifestuje radość ze zwycięstwa swojej byłej ekipy. Wreszcie pojawiają się nawet życzenia awansu, byle tylko nie naszym kosztem. Można by zatem wyciągnąć wniosek, że wieczorem odbędzie się mecz przyjaźni. I oby tak właśnie się stało, a przypadek Rafinhi ze spotkania w Rzymie pozostał nieszczęśliwym wypadkiem.
Komentarze (139)