Andoni Zubizarreta bez cienia wątpliwości był jednym z najwybitniejszych bramkarzy w historii FC Barcelony i za ten okres spędzony na Camp Nou wszyscy sympatycy Barçy powinni być mu dozgonnie wdzięczni. Wczorajsze zwolnienie Baska z funkcji dyrektora sportowego katalońskiego klubu zmusza jednak, aby dokonać oceny jego pracy właśnie z okresu, gdy pełnił ten urząd, i tutaj z pewnością nie można mówić o jakiejkolwiek wdzięczności ze strony kibiców Blaugrany pod adresem Zubiego.
Wczoraj FC Barcelona wydała oficjalny komunikat, że Andoni Zubizarreta został zwolniony z funkcji dyrektora sportowego klubu, co lwia część kibiców przyjęła z niesamowitym entuzjazmem. Ciężko się temu dziwić, w końcu Bask pozostawia po sobie naprawdę negatywny bilans, a jego nazwisko już zawsze barcelonismo będzie kojarzyć się z nieudolnością na polu transferowym, gdzie Barcelona była niczym Święty Mikołaj, rozdawała prezenty innym klubom (sprzedaż za śmieszne pieniądze Villi, Alexisa itd.), zaś sama kupowała zawodników bardzo drogo (chociażby Mathieu). Wydawać się może, że kupowanie nowych piłkarzy nigdy wcześniej nie sprawiało Barcelonie aż tylu problemów, co w czasach Andoniego Zubizarrety.
Zubizarreta objął posadę dyrektora sportowego Barçy w lecie 2010 roku, kiedy to na urząd prezydenta FC Barcelony wstąpił Sandro Rosell. Jedną z pierwszych decyzji była sprzedaż Dmytro Czyhrynskiego (kataloński Sport pisze, że to klub, pomimo sprzeciwu Guardioli, postanowił pozbyć się ukraińskiego stopera, jednak informacja ta nie jest prawdziwa, gdyż sam Ukrainiec przyznał, że opuścił stolicę Katalonii w momencie, gdy Pep, który zaciekle go bronił i uparł się, że zrobi z niego obrońcę na miarę Barcelony, w końcu odpuścił i poinformował go, że nie będzie na niego liczył w nadchodzącym sezonie – dop. red.). Oprócz Czyhrynskiego Camp Nou opuściło wówczas jeszcze sześciu piłkarzy: Ibrahimović, Caceres, Hleb, Henry, Márquez oraz Yaya Touré. Ostatni zdecydował się na taki krok z powodu licznych nieporozumień z Guardiolą, dla którego numerem jeden na pozycji defensywnego pomocnika od zawsze był Sergio Busquets.
Jeżeli chodzi o piłkarzy zakontraktowanych, do Barçy dołączył David Villa, który zastąpił inną wielką gwiazdę – Ibrahimovicia. W poszukiwaniu zastępcy dla genialnego Touré Zubi sprowadził Javiera Mascherano, co trzeba uznać za ogromny sukces Baska, gdyż do dziś Jefecito jest jednym z kluczowych piłkarzy w katalońskiej szatni. Brazylijczyk Adriano dołączył do zespołu w trakcie pretemporady, zaś Afellay przybył na Camp Nou podczas zimowego okienka tamtego sezonu.
Okienko transferowe 2011/12 zostało zdominowane przez jedno nazwisko – Cesc Fàbregas. Po niekończącej się operze mydlanej z udziałem wychowanka Barçy ten po latach wreszcie powrócił do swojego domu. W zrealizowaniu tego transferu kluczowa okazała się wola samego zawodnika, który pragnął ponownie występować w trykocie Blaugrany. Oprócz Fàbregasa na Camp Nou powitano jeszcze innego wielkiego zawodnika Alexisa Sáncheza. Kibice głośno domagali się zakupu stopera z najwyższej półki, lecz nikt taki do Barcelony nie trafił.
Rok później, sezon 2012/13, to pożegnanie z Guardiolą i objęcie stanowiska trenera przez Tito Vilanovę. Klub sprowadził przed rozpoczęciem rozgrywek Jordiego Albę i Aleksa Songa. Kupno pierwszego to strzał w dziesiątkę i świetna inwestycja na lata, z kolei o Kameruńczyku z pewnością nie można powiedzieć tego samego. Barcelona zapłaciła za niego sporo pieniędzy (19 milionów euro), zaś sam piłkarz nie był ani stoperem, ani nigdy nie potrafił przystosować się do stylu gry Barçy. Song w niczym nie przypominał Seydou Keity, który w latach swojej świetności był zawsze ważnym ogniwem Barçy Pepa, wnosząc wiele jakości w poczynania drużyny.
W lecie 2013 roku sprowadzono wielkiego cracka Neymara. Przybycie Brazylijczyka choć trochę mogło odciągnąć kibiców Barçy od złych wieści pozasportowych, mających związek z Tito Vilanovą czy Abidalem. Pierwszym trenerem Neya w Barcelonie był Gerardo Martino. Argentyńczyk był jasnym wyborem Sandro Rosella, który nie zgadzał się z Zubizarretą, rekomendującym osobę obecnego szkoleniowca Barçy Luisa Enrique. W tym okienku transferowym z klubem pożegnała się perła cantery Thiago, który odszedł do Bayernu Monachium za śmieszne 24 miliony euro. Jeżeli przypadek Thiago poirytował kibiców Barçy, to sprawa z Abidalem porządnie ich rozwścieczyła. Klub zapewnił Francuza, że gdy ten będzie mógł w stanie kontynuować piłkarską karierę, od razu przedłuży z nim kontrakt. Tak się jednak nie stało, zabrakło dotrzymania słowa ze strony Barçy, co kibice odebrali z bardzo dużym niesmakiem. Co więcej, Camp Nou opuścił Villa, który trzeba powiedzieć szczerze, został oddany za darmo, podobnie jak Fontàs. O stoperze kibice wciąż mogli jedynie pomarzyć.
Wydaje się, że podczas ostatniego okienka transferowego motto, jakie przyświecało Zubiemu, brzmiało: „Lepiej późno niż wcale”. Wreszcie zakontraktowano dwóch stoperów, Mathieu oraz Vermaelena. Transfer Francuza wzbudził spore zamieszanie ze względu na kwotę, jaką Barça musiała za niego zapłacić. Valencia zażądała za swojego gracza 20 milionów euro, a Katalończycy nie byli w stanie choć trochę zbić z ceny i pokornie zapłacili tyle, ile chcieli w Walencji. O przypadku Belga lepiej byłoby w ogóle nie wspominać. Jako komentarz w sprawie zawodnika, który do dziś nie zadebiutował w Barcelonie, najlepiej posłużą słowa Zubiego, który po ogłoszeniu transferu stwierdził, że Vermaelen jest „natychmiastowy wzmocnieniem”.
Poza wspomnianymi dwoma stoperami do klubu dołączyli ter Stegen, Bravo, Rakitić, Suárez, Rafinha, Deulofeu oraz Douglas. Przedostatni z nich szybko został oddany na wypożyczenie do Sevilli, zaś Douglas bez cienia wątpliwości jest tym transferem dokonanym w ostatnich latach, który najciężej wytłumaczyć. Idealnym jego podsumowaniem jest prześmiewcze pytanie, które bardzo często pojawia się wśród polskich kibiców Barçy: „Kto to do cholery jest Douglas?!”.
Kataloński klub pozyskał wielu nowych piłkarzy w minionym okienku transferowym, lecz również z wieloma się pożegnał. Na Wyspy przenieśli się Cesc Fàbregas oraz Alexis Sánchez. Szczególnie dziwny jest przypadek wychowanka klubu, który przez tyle lat zabiegał, aby powrócić do swojego domu, tylko po to, by po trzech latach ponownie go opuścić. Wydaje się, że Barcelona nie zrobiła wszystkiego, co było w jej mocy, aby zatrzymać swojego zawodnika. Z kolei Chilijczyka zmęczyła sytuacja, w której wiecznie był stawiany na równi z Pedro, dlatego postanowił rozwijać się w innym miejscu. Z klubu odszedł także inny wychowanek Víctor Valdés, który z dużym wyprzedzeniem oficjalnie poinformował o swoich zamiarach, choć Zubizarreta zapewniał wcześniej, że klub jest na dobrej drodze, aby przedłużyć kontrakt z portero Barçy.
Na wypożyczenie udali się Tello, Song, Afellay, Deulofeu i Denis Suárez. Przypadek ostatniego z nich jest najbardziej kuriozalny. Piłkarz rozgrywa wielki sezon w Sevilli, której jest bardzo mocnym punktem. Jeżeli Barça zechce, aby jej piłkarz do niej powrócił, będzie musiała… zapłacić.
Reasumując cały etap Andoniego Zubizarrety, ciężko nie zgodzić się z opinią, że na polu transferowym Barça wyglądała zawstydzająco. Okres z Zubim na stanowisku dyrektora sportowego to czas nieprawdopodobnych trudności Barçy w kwestii sprowadzenia stopera ze światowego topu. Również w innych transakcjach były dyrektor sportowy wykazywał się bardzo słabymi umiejętnościami negocjacyjnymi. Baskowi nie można odmówić kilku sukcesów (choćby wspominane sprowadzenie Mascherano), jednak w Barcelonie błędy kosztują bardzo drogo, a Zubi popełnił ich zdecydowanie zbyt wiele. Obyśmy o następnym dyrektorze sportowym Barçy mogli powiedzieć: „Nareszcie, odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu”.
Komentarze (1202)