Dla Barcelony dzisiejsze spotkanie ligowe było ważne z dwóch powodów. Pierwszy to zatarcie koszmarnego wrażenia po ostatnim meczu na Anoeta, a drugi to to, że ewentualna wygrana oznaczałaby zmniejszenie straty w tabeli do Realu Madryt, który dziś podzielił się punktami z Atlético w Derbi Madrileño.
Barça zaczęła, jak zwykle, od długiego rozgrywania piłki na połowie rywala. W 5. minucie piłkarze Blaugrany po raz pierwszy udali się pod bramkę gości, jednak po dośrodkowaniu Alvesa sytuację wyjaśnił Rafita. 4 minuty później zawodnicy z Andaluzji nie mieli już tyle szczęścia. Na lewej stronie dobrze znalazł się Neymar, który zagrał w pole karne do Fàbregasa, a ten długo się nie zastanawiając, huknął na bramkę Estabana. Golkiper gości z problemami obronił strzał, lecz przy dobitce Alexisa był już bezradny. Było 1:0 i pewnie niejednemu wydawało się, że na Camp Nou szykuje się pogrom na miarę pamiętnego 8:0.
Barcelona nie była jednak tak przekonująca w swoich atakach, jakby się mogło wydawać po pierwszej bramce. Z kolei Almería z rzadka próbowała szczęścia, a gdy tak się działo, Valdés wraz z obrońcami radzili sobie bez większych problemów. Ostatecznie to zawodnicy Dumy Katalonii mogli cieszyć się z kolejnego gola, który nadszedł w 23. minucie. Było to trafienie wyjątkowej urody. Leo Messi został sfaulowany przed polem karnym gości, za co sam poszkodowany wymierzał karę. Argentyńczyk potężnie uderzył z 25 metrów, a mocno podkręcona piłka poszybowała w samo okienko bramki strzeżonej przez Estebana.
Jednak już trzy minuty później niespodziewanie do głosu doszli piłkarze z Almeríi. Gdy piłkę po strzale z rzutu wolnego Corony na rzut rożny sparował Víctor Valdés, pewnie niejednemu zapaliła się w głowie czerwona lampka. I słusznie. Do mocnego dośrodkowania z rzutu rożnego skakał Puyol, jednak El Capità po juniorsku minął się z piłką, którą z bliskiej odległości do bramki głową wpakował Trujillo. Do końca pierwszej połowy tempo meczu dość mocno spadło i piłkarze schodzili na przerwę przy wyniku 2:1.
Druga odsłona również zaczęła się od dominacji gospodarzy, którzy rozgrywali piłkę na połowie gości. Brakowało jednak szybkości i błysku. W 66. minucie w końcu moglibyśmy oglądać dobrą kombinację w wykonaniu gospodarzy. Messi zagrał na klepkę z Alexisem, a następnie podał na lewą stronę do Neymara. Brazylijczyk zamiast strzelać próbował zagrać piłkę wzdłuż linii bramkowej do wchodzących kolegów, jednak zrobił to odrobinę za mocno.
W 79. minucie na boisko za Cesca wszedł Iniesta, a trzy minuty później Barcelona w końcu dopięła swego. Po rzucie rożnym świetnie w polu karnym odnalazł się Messi, który wygrał pojedynek główkowy z wyższymi od siebie obrońcami, ale jego strzał zatrzymał się na poprzecze. Po chwili piłkę dobił jednak Puyol. Kapitan zrehabilitował się tym samym za błąd przy golu dla Almeríi.
W 89. minucie gospodarze prowadzili już 4:1, tym razem za sprawą Xaviego. Pedro wycofał piłkę przed pole karne, a Generał mierzonym strzałem z dystansu ustalił wynik meczu.
Barcelona dziś nie zachwyciła, ale zadanie wykonała i to jest najważniejsze. Duma Katalonii zmniejszyła stratę punktową do Realu Madryt do jednego oczka i możliwe, że to zbliżające się wielkimi krokami Gran Derbi zadecyduje o mistrzostwie Hiszpanii. Miejmy tylko nadzieję, że do tego czasu nie będzie już żadnych „potknięć".
Komentarze (2350)