Choć w umowie Iñigo Martíneza zawarto klauzulę, która automatycznie przedłuża jego kontrakt, jeśli zagra co najmniej 45 minut w 60% meczów tego sezonu, Barça chciała nagrodzić jego formę, nie czekając na spełnienie tego warunku. Bask miał przedłużyć umowę w podobnym terminie co Gavi i Pedri, lecz okazuje się, że wracają problemy z FFP.
Jak donosi Luis F. Rojo z dziennika Marca, FC Barcelona zauważyła, że nie ma wystarczająco miejsca w finansowym fair play, aby po przedłużeniu kontraktów Araujo, Pedriego, Gaviego i Cubarsíego przedłużyć także umowę z Iñigo Martínezem. Według dziennikarza klub rozmawia obecnie z LaLigą w celu znalezienia formuły, która sprawi, że nowy kontrakt zostanie podpisany.
Rojo wylicza, że drużyna Barçy może rozegrać w tym sezonie łącznie 61 spotkań, jeśli dotrze do finałów Ligi Mistrzów i Pucharu Króla. Jest to maksymalna liczba meczów do rozegrania, więc Íñigo Martínez musiałby rozegrać 37 spotkań w trakcie sezonu. W tej chwili rozegrał już 29 meczów, z czego do spełnienia warunku klauzuli liczy się 28 występów, ponieważ w jednym rozegrał mniej niż 45 minut.
Barcelona powiedziała już jednak Iñigo, że nie ma potrzeby wypełniania tego, co mówi kontrakt, ponieważ zamierza przedłużyć jego umowę niezależnie od tego, czy osiągnie te liczby. Obrońca utrzymałby swoją obecną pensję. Zobaczymy zatem, czy szybciej dojdzie do osiągnięcia wymaganej liczby meczów przez Baska, czy do rozwiązania kłopotów z FFP.
Komentarze (82)
- Rejestracja Olmo
- Nieudolność na rynku transferowym
- Nieudolność przy nowych kontraktach
-Opóźnienia przy budowie stadionu
- Absurdalne wypowiedzi Deco.
Ile trzeba czekać żeby Laporta się ogarnął? Flick i piłkarze jako jedyni ratują mu posadę prezesa.
Kolejny przykład na to, że szwagry nie wiedzą w jakich realiach funkcjonują.