Rola Wojciecha Szczęsnego odkąd trafił do Barcelony sprowadza się póki co do rezerwowego bramkarza i mentora. Polak nadal czeka na swoją szansę w tym sezonie, po powrocie z jednej z krótszych emerytur w historii. Polskie portale, powołując się na kataloński El Nacional piszą o ogromnym niezadowoleniu 34-latka ze swojego statusu w Blaugranie, co więcej, Szczęsny ma żałować wznowienia kariery.
''Polski bramkarz liczył, że przychodząc do Barçy będzie kimś więcej niż tylko zmiennikiem. Według źródeł bliskich zawodnikowi, czuje on, że jego decyzja o powrocie do profesjonalnego fubolu mogła nie być najlepsza, jesli miał po prostu zająć miejsce na ławce rezerwowych'' - czytamy w El Nacional.
Na rewelacje katalońskiego dziennika zareagowały polskie media, które jak jeden mąż podchwyciły treść i bombardują internet tytułami o tym, że polski bramkarz ma mieć dosyć swojej sytuacji w nowym klubie. Na temat wiarygodności El Nacional pisaliśmy niejednokrotnie, na przykład tutaj. Do tej pory nie było w hiszpańskich mediach ważniejszych oznak, jakoby Szczęsny miał być rozczarowany swoją rolą w zespole Flicka. Polak przyszedł do klubu po dłuższej przerwie od treningów, pierwszy swój okres poświęcił na powrót do formy (nadal nie wiemy w jakiej jest dyspozycji), a gra Iñakiego Peñi nie dawała podstaw do tego, aby niemiecki trener odsunął go od wyjściowej jedenastki.
twitter.com/sport_tvppl/status/1861311427551908016
Wojciech Szczęsny jeszcze miesiąc temu mówił, że nie czuje się w pełni gotów do gry. Były bramkarz Juventusu doskonale wie w jakich okolicznościach trafił do Barcelony, sam w wywiadach po przenosinach do Katalonii mówił, że ''byłby głupi, gdyby się na to nie zdecydował''. Dla każdego zawodnika rok (a może więcej) w takim zespole, który może osiągnąć w tym sezonie w zasadzie wszystko może być niesamowitą przygodą, a Polak swoje mecze i tak dostanie.
Informacje, które pojawiają się w artykule El Nacional i podawane są dalej przez polskie media należy traktować z dystansem. Ten sam kataloński dziennik pisał już wiele rzeczy, które później nie miały pokrycia w rzeczywistości. Nawet o Szczęsnym, informując, że zadebiutuje on z Crveną Zvezdą, co ostatecznie nie miało miejsca. Wojciech Szczęsny jest w klubie od niedawna, trafił na okres, w którym zespół funkcjonował znakomicie, sam nie będąc do końca gotów, żeby wejść z marszu do składu i zagwarantować odpowiedni poziom sportowy. Polak czuje się w szatni dobrze, nowi koledzy z zespołu przyjęli go fantastycznie i uważam, że nie istnieje na ten moment żaden powód, aby miał on żałować swojego powrotu do futbolu.
Komentarze (24)
Nawet jeśli będą chcieli go pociągnąć po kieszeni za to, to przy jego malutkiej wypłacie nawet tego nie odczuje.
Zamiast czekać do zimowego okna transferowego, sprowadziliśmy bramkarza już teraz, tym samym ściągając go z piłkarskiej emerytury. Jednocześnie daliśmy do zrozumienia że potrzebny jest bramkarz na już. Sam Wojtek to jest bramkarz absolutnie topowy. I ja rozumiem, że w meczach z Bayernem czy Realem on nie grał. Ale fakt, iż nie dostał szansy chociażby w spotkaniu z Crveną jest dla mnie niesmaczny. Tym bardziej, że sam Peña może i nie daje podstaw aby go zastępować, ale też nie daje 100% pewności.
Wydaje mi się, że Wojtek myślał, że Pena będzie grał chłam i szybko wejdzie do bramki, a tu niestety on miewa dobre mecze ze średnimi, z Celta bronił bardzo dobrze, mimo spalonych wybraniał ich dobre akcje.
Niestety będzie musiał poczekać aż Pena zacznie grać słabo lub do pucharu króla bo jak narazie nie widać szansy by grał
Co do wgl sensu jego sprowadzenia to z jednej strony, gdyby Penia zawalał mecze to mielibyśmy pretensje, że nie ściągneli Wojtka. A teraz możemy mieć pretensje, że po co ściągali Wojtka skoro siedzi na ławie. To już mógł siedzieć jakiś junior w razie co. I tak źle i tak niedobrze. To już lepiej niech będzie ten Szczęsny i pogra w pucharach a w razie co wejdzie też na inne mecze. Np złapie Penia kontuzje w drugiej czesci sezonu i Szczęsny będzie ratować w kluczowych momentach sezonu i być może w półfinałach i finałach. Różnie to może się ułożyć. Jedno wiemy. Aby zminił zdrowego Penie to Penia musiałby zagrać z 10 tragicznych meczów.