Ángel di María pojawił się w argentyńskim podcaście na kanale Clank!, gdzie opowiedział historię o El Clásico z kwietnia 2011 roku, kiedy Real Madryt pokonał Barcelonę. Jak powiedział Argentyńczyk, nie było innego sposobu na wygraną niż faulowanie i przeszkadzanie graczom Pepa Guardioli.
- Jedynym sposobem, żeby wygrać z tamtą Barceloną było kopanie, uderzanie, bieganie więcej niż oni i to w pewnym sensie rozpoczynało bitwy na faule na boisku. Czasami bałem się, że spowodują kontuzję u enano [pl. skrzata - Leo Messiego, przyp. red.]. Najbardziej mnie martwiło to, żeby mu się nic nie stało. Tak było też w meczu na Mestalla, w tamtym finale było kopnięcie za kopnięciem. Sfaulowałem Leo, który ruszał na nas z kontrą. No i cóż, kopnąłem go, a potem podszedłem go podnieść i powiedziałem mu: - Przepraszam skrzacie, ale gdybym cię nie powstrzymał, to moglibyście strzelić nam gola. Nie było innej opcji. Pozostało tak grać, bo byli niemożliwi do zatrzymania.
twitter.com/clank_media/status/1858276879058215288
Ángel di María mówi tu o finale Pucharu Króla z sezonu 2010/2011, kiedy oglądaliśmy El Clásico na staionie Valencii, na Mestalla. Wtedy Real Madryt triumfował (1:0) po golu Cristiano Ronaldo w dogrywce. Sędzia tamtego meczu, Alberto Undiano Mallenco nie radził sobie z tym, co działo się na boisku. Anulował gola Pedro Rodrígueza, który był rzekomo na spalonym, a także nie był wystarczająco stanowczy i nie reagował na ostre wejścia piłkarzy z Madrytu - Pepe, Sergio Ramosa, Álvaro Arbeloi, czy właśnie Ángela di Maríi, który ostatecznie wyleciał z boiska w końcówce po drugiej żółtej kartce.
Wtedy ogłoszono ten mecz jako wielki triumf Realu Madryt nad Barceloną. Niedługo później oba zespoły spotkały się w dwumeczu półfinałowym Ligi Mistrzów, gdzie Barça triumfowała 2:0 na Santiago Bernabéu, a na Camp Nou padł remis 1:1.
Komentarze (22)