Robert Lewandowski przeżywa w tym sezonie drugą (trzecią?) młodość. Polak przewodzi klasyfikacji Złotego Buta, a do czternastu ligowych trafień dołożył kolejnych pięć w Lidze Mistrzów. PESEL jednak nie kłamie – snajper Barcelony ma już skończone 36 lat. Nic więc dziwnego, że coraz częściej pojawiają się rozważania o tym, kto może go zastąpić.
Na wstępie trzeba zaznaczyć, że póki co wzmożony ruch jeżeli chodzi o nazwiska napastników łączonych z FC Barceloną istnieje wyłącznie w mediach. Dyrektor sportowy klubu, Deco, bardzo wyraźnie zaznaczył zaś ostatnio, że klub nie szuka obecnie następcy Roberta Lewandowskiego: „Na dziś nie chcemy żadnej „9”. Mamy Roberta. Nie planujemy niczego z żadną „9”.
W tym kontekście należy też przypomnieć, że Polak pozostanie w stolicy Katalonii jeszcze na kolejny sezon. Nie wiemy wprawdzie, jak dokładnie brzmi klauzula gwarantująca mu automatyczne przedłużenie kontraktu, ale jej spełnienie wydaje się czystą formalnością. W tym sezonie Lewandowski jest przecież filarem drużyny Hansiego Flicka i rozegrał w każdym meczu Barçy minimum godzinę.
Nie da się jednak ukryć, że na starcie kampanii 2025/26 Lewy będzie miał 37 lat, zaś na jej koniec – niemal 38. Mimo więc słów Deco, trudno uwierzyć, aby klub nie rozważał obsady pozycji numer „9” przynajmniej w średnioterminowej perspektywie. Jak się zaś wydaje, aby odpowiedzieć na pytanie „kto” zastąpi Roberta Lewandowskiego, trzeba przede wszystkim rozważyć „kiedy” jego następca miałby pojawić się w klubie.
2025 – przygotować zmiennika
Pierwsza opcja zakłada sprowadzenie napastnika już w lecie 2025 roku. W takim wypadku trzeba jednak mieć na uwadze, że nowy nabytek przez rok dzieliłby minuty z Robertem Lewandowskim, najpewniej startując z pozycji jego zmiennika. Trudno wyobrazić sobie, aby gwiazda światowego formatu była zadowolona z takiego rozwiązania. Co więcej, trzeba też pamiętać, że pensja Polaka w istotnym stopniu obciąża klubowy budżet – duży transfer na środek ataku nie wydaje się więc realny choćby także z tego względu.
To wszystko nakazuje myśleć, że jeżeli jakiś napastnik zawita do Barcelony już kolejnego lata, to będzie to najpewniej opcja ekonomiczna, idealnie z wolnego transferu. Choć doskonale wiemy, że piłkarze bez odstępnego w ostatecznym rozrachunku wcale nie muszą się okazać tani, to odpowiednie ukształtowanie kontraktu może pomóc w początkowym spełnieniu wymogów Finansowego Fair Play – tak, jak to zresztą zrobiono przy okazji sprowadzenia samego Lewandowskiego.
Wśród kandydatów spełniających te wymogi, najbardziej gorącym nazwiskiem jest Jonathan David. Dzisiejsze słowa Kanadyjczyka dotyczące marzeń o grze w Barcelonie były zresztą bezpośrednim przyczynkiem do napisania tego tekstu. Kontrakt Davida z Lille wygasa po tym sezonie, a on sam legitymuje się póki co świetnymi liczbami – w Lidze Mistrzów niewiele ustępuje samemu Lewandowskiemu, mając już na koncie cztery bramki.
2026 – poczekać na gwiazdę
Równie realną alternatywą wydaje się jednak odłożenie procesu szukania następcy Lewandowskiego o rok. Bierność podczas najbliższego okienka transferowego i poczekanie do lata 2026 oznaczałaby najpewniej możliwość sprowadzenia piłkarza wielkiego formatu. Taki wniosek wynika według mnie z kilku okoliczności.
Po pierwsze, sprowadzany wówczas piłkarz zastąpiłby Roberta Lewandowskiego jako naturalny następca, od razu mogąc zająć miejsce w pierwszym składzie. Po drugie, klub mógłby sobie najpewniej na ten transfer ekonomicznie pozwolić – pod względem finansowego fair play, nie musiałby on stanowić większego obciążenia niż Polak, a uwzględnić należy też planowane przychody z nowego Camp Nou. Po trzecie wreszcie, 2026 ma być rokiem nie tylko wielkiego otwarcia stadionu, ale i wyborów prezydenckich. Joan Laporta wie zaś z doświadczenia, że nic tak nie kusi socios jak gorące nazwisko ofensywnego piłkarza.
To wszystko nakazuje myśleć, że w 2026 roku Barça mogłaby pokusić się o sprowadzenie nazwiska wielkiego formatu. Oczywiście trudno przewidywać, kto wówczas takim będzie. Rewelacją tego sezonu jest Viktor Gyökeres, ale trudno wyobrazić sobie, aby Szwed pozostał w Lizbonie jeszcze przez blisko dwa lata. Oczywiście nie można też zapominać o Erlingu Haalandzie, którego agentka, Rafaela Pimenta, jakiś czas temu bardzo ciepło wypowiadała się o Joanie Laporcie. W 2026 roku Norweg będzie już po czterech sezonach w Manchesterze i może chcieć zmienić środowisko.
Komfort czekania
Na rozważanie konkretnych nazwisk oczywiście przyjdzie jeszcze czas. Jedno jest zaś pewne – możemy się tylko cieszyć, że szukanie następcy Roberta Lewandowskiego nie następuje z nożem na gardle. Polak jest bowiem aktualnie w świetnej dyspozycji i obecnie trudno wręcz wyobrazić sobie skok jakości na tej pozycji.
Być może więc okaże się, że zamiast emocjonujących nazwisk z rynku transferowego po raz kolejny z pomocą przyjdzie młodzież. Wprawdzie dwóch poprzednich nastolatków szykowanych na nową „9” Barcelony już najpewniej nią nie zostanie (wychowany w La Masii Marc Guiu odszedł definitywnie do Chelsea, a sprowadzony w tym celu Victor Roque wprawdzie pozostaje własnością Barçy, ale mało kto już na niego liczy), ale… może do trzech razy sztuka? W szkółce Barcelony świetnie rozwija się przecież szesnastoletni Oscar Gistau, o którym więcej możecie dowiedzieć się z niedawnego tekstu Piotrka Guzińskiego.
Dajcie znać w komentarzach, jak Wy podeszlibyście do kwestii kolejnej „dziewiątki” Barcelony!
Komentarze (28)
Nie skreślam też Roque - wiem, że pojawi się mnóstwo głosów że drewniany, itd. ale Lewy to też nie pokaz joga bonito ale ustawiony w polu karnym i obudowany licznymi podaniami robi swoje. Roque w tych nielicznych minutach do pozycji potrafił dojść nawet przy padlinie granej przez Xaviego. Chłopak, bez znajomości języka, 18 lat, którego w zasadzie media zaczęły wypychać zaraz po debiucie i z Xavim który wolał na boisko wpuścić Oriola czy Roberto do ataku niż rzeczywiście czegoś sensownego próbować. W Betisie może jeszcze nie podbił ligi ale też nie jest tak, żeby o własne nogi się potykał, coś zaczyna strzelać, ogrywa się - może nie będzie to gość na pierwszy skład ale już do rotacji z takim Davidem po dwóch latach w Betisie to dlaczego nie. Wtedy bez presji można spróbować takiego Gistau.
Wydaje się, że takich typowych "9" jest jednak coraz mniej i decyzja o szukaniu kogoś na tą pozycję to też swego rodzaju deklaracja klubu do gry w określonym systemie, w którym "9" się wykorzystuje. Musi być zatem stale obudowana dobrymi skrzydłowymi i gośćmi co dogrywają na mecz ileś piłek w pole karne. Bo jak Barca bez pomysłu a'la Xavi to szkoda prądu na zakupy.
Co sądzicie? Wiadomo, że jak byłoby milionów podpisów to byłoby coś...
David to super opcja na napastnika na lata, za rok zmiennik Lewego a potem jego następca
2026- Haaland