Wyjazd do San Sebastián zwykle wiązał się z dużym ryzykiem straty punktów. W 2024 roku Real Sociedad radził sobie jednak na własnym stadionie wręcz fatalnie, wygrywając zaledwie czterokrotnie. Hansi Flick nie mógł liczyć w tym meczu na Lamine Yamala, który doznał poważnego stłuczenia kostki i nie znalazł się w kadrze meczowej. W jego miejsce do wyjściowej jedenastki wskoczył Fermín López, dołączając do Roberta Lawendowskiego i Raphinhii w linii ataku. W środku pola zagrali Frenkie de Jong, Casadó oraz Pedri, natomiast blok defensywny utworzyli Koundé, Balde, Martínez i Pau Cubarsí. W bramce znów stanął Iñaki Peña.
Gospodarze już w pierwszej minucie mogli wyjść na prowadzenie, ale Marc Casadó świetnie interweniował, nabijając rywala w polu karnym i niwecząc cały atak Realu Sociedad. W czwartej minucie Raphinha dobrze dośrodkował w kierunku Roberta Lewandowskiego, jednak Polak nie zdołał dobrze złożyć się do strzału pod presją obrońców. Oba zespoły próbowały utrzymywać wysoki pressing, a w środku pola nie brakowało walki na pograniczu faulu. W 13. minucie po zamieszaniu w polu karnym piłka spadła pod nogi Lewandowskiego, który szybko ją opanował i bez zastanowienia uderzył obok bezradnego Remiro. Interweniował jednak VAR i gol ostatecznie został anulowany – pozycja spalona. Powtórki pokazały niestety, że Polak „spalił” dosłownie o czubek buta, choć wciąż można było mieć pewne wątpliwości. W 20. minucie za głowę złapał się Oyarzabal, ponieważ był bardzo blisko skierowania piłki do siatki, ale ostatecznie został przyblokowany.
W 25. minucie po starciu z rywalem znów odezwała się kostka Frenkiego i Holender musiał opuścić boisko. Na szczęście tylko na chwilę. W 28. minucie Pau Cubarsí faulował Beckera, choć i tutaj można było z decyzją arbitra polemizować. Z rzutu wolnego na bramkę uderzył Brais Mendez, ale Iñaki Peña nie dał się zaskoczyć. Chwilę później po indywidualnej akcji strzelał Kubo i znów górą był bramkarz Barcelony. W 34. minucie błąd gości wykorzystał Becker i pewnym strzałem pokonał Peñię. Niestety wyraźnie z bólem wciąż walczył Frenkie, unikając przy tym gry kontaktowej, natomiast Fermín nie potrafił się odnaleźć ustawiony w linii ataku. W doliczonym czasie gry Oyarzabal powinien podwyższyć na 2:0, ale uderzył obok bramki w doskonałej sytuacji. Do przerwy wynik już się nie zmienił i Hansi Flick miał czas, by dokonać zmian i powalczyć jeszcze o punkty.
Na drugą połowę De Jong zgodnie z oczekiwaniami już nie wyszedł, natomiast na boisku pojawił się Dani Olmo. To gospodarze mogli już w 46. minucie podwyższyć prowadzenie, ale Beckerowi zabrakło precyzji przy próbie przelobowania Peñii. W 50. minucie głową uderzył Cubarsí, niestety niecelnie. W 51. minucie najpierw fatalnie podawał Iñaki Peña, a później jeszcze pomylił się Cubarsí i Real Sociedad miał kolejną znakomitą okazję. Na szczęście bramkarz Barcelony poradził sobie ze strzałem Oyarzabala. W 59. minucie po ładnej indywidualnej akcji uderzył Olmo, ale został zablokowany, a poprawka Fermína była niecelna. Hansi Flick wprowadził do gry Ansu Fatiego w miejsce Fermína, chcąc rozruszać trochę grę zespołu w ataku. To Real Sociedad wciąż był jednak bardziej konkretny w ofensywie.
W końcówce Barcelona postawiła już wszystko na jedną kartę. Najpierw Gavi zmienił Koundé, a później Pau Victor zastąpił wyczerpanego Pedriego. Każda kolejna akcja zatrzymywała się jednak na znakomicie ustawionej linii defensywy Realu Sociedad. Dużo było też niedokładności i błędów technicznych. Ostatecznie podopieczni Hansiego Flicka musieli uznać wyższość gospodarzy, którzy zostawili na boisku dużo zdrowia. Widoczny był brak Lamine Yamala, choć może i dobrze, że będąc nie w pełni sił nie musiał się mierzyć z tak twardo grającym rywalem. Bezradni na tle obrońców Realu Sociedad wydawali się także Olmo, Raphinha i Lewandowski, którzy przecież rozgrywają tak znakomity sezon. Trzeba o dzisiejszym meczu jak najszybciej zapomnieć i po przerwie reprezentacyjnej powrócić do punktowania.
Real Sociedad: Remiro – Aramburu (min. 61, Elustondo), Aguerd , Zubeldia, Aihen (min. 84, Javi López) - Brais Mendez, Zubimendi, Sucić (min. 61, Sergi Gómez) - Kubo, Oyarzabal (min. 62, Óskarsson), Becker (min. 61, Barrenetxea).
Barcelona: Iñaki Peña – Koundé (min. 84, Gavi), Cubarsí, Iñigo Martínez, Balde - Casadó, De Jong (min. 46, Dani Polmo) - Raphinha, Pedri (min. 90+1, Pau Victor), Fermín (min. 69, Ansu Fati) - Lewandowski.
Komentarze (558)
a Pedri to nie 10
https://twitter.com/ArchivoVAR/status/1855710004466348299
No i ta bramka nieuznana. VAR dalej nie pokazuje, ze to but Lewego byl na spalonym... parodialne.
Ale niech pokażą do coorvy nędzy choć jedną stopklatkę, w ktróej widać że w momencie podania FdJ to but LEWEGO znajdował się bliżej bramki !
OK, to ewidentnie nie był nasz mecz, ale tym bardziej kluczowa była sytuacja, kiedy to my prawdopodobnie otworzyliśmy wynik tego spotkania.
Bo po 15, minucie to mogło pojść zupełnie w inną stronę.
Pewne wątpliwości to są gdy dziewczyna cię raz zdradzi i nie wiesz czy dziecko jest twoje. Tutaj był ewidentny wał i wszystko było widać gołym okiem. Jak można tu pisać o "pewnych wątpliwościach"?
Chłopaki dali z siebie wszystko i trzeba iść dalej za dużo bawili się pod bramka zamiast strzelać z dystansu.
https://x.com/ArchivoVAR/status/1855710004466348299/photo/4
Nie ten but, panowie na varze, nie ten but...
Wczoraj dodatkowo Flick wystawił na siłę Cubarsiego, który nie powinien jeszcze nawet trenować, a co dopiero grać.. zemściło się to, bo to on potknął się przy golu, a jakby Sociedad było bardziej skuteczne to miałby na sumieniu 3 gole.
Dodatkowo kombinacja Flicka z rozgrywającym na skrzydle.. widać, że nie studiował dokładnie gry za Xaviego i nie odnotował, że z takim manewrem wyglądaliśmy ewidentnie słabiej niż z dwoma klasycznymi skrzydłami.
Kolejna kwestia to ciągła gra w 10, pozostali nie nadrobili bieganiem za Lewego (bo ile można?), to i przestaliśmy tworzyć sytuacje, gdyż brakowało tego jednego zawodnika w kreowaniu.
Ogólnie widać jak na dłoni, że bazowaliśmy na fizyczności, a gdy jej zabrakło okazało się, że nie ma gry. Niestety nie ma szans żeby ktokolwiek wytrzymał takie bieganie przez cały sezon, żeby osiągać sukcesy trzeba umieć zdejmować nogę z gazu, za Pepa strzelaliśmy po kilka bramek do przerwy, a później zabijaliśmy mecz utrzymaniem piłki, teraz niezależnie od wyniku Flick ciśnie, żeby biegać ciągle tak samo, bo.. to jedyna opcja na kontrolowanie gry u niego.
Flick ma 2 tygodnie żeby wyciągnąć wnioski, jeśli te będą takie, że trzeba jeszcze podkręcić śrubę to skończy się kontuzjami z przeciążenia, jeśli pomyśli o lepszym graniu na mniejszej intensywności, regulowaniu tempa gry, itd. to może coś z tego będzie.. choć ciężko o to gdy 10 gra, a jeden psuje grę i jest przydatny tylko do wykańczania akcji.