Jules Koundé: Wcześniej trenowałem dwa razy dziennie, a teraz już trzy

Dawid Lampa

3 listopada 2024, 06:00

La Vanguardia

12 komentarzy

Fot. Getty Images

Jules Koundé to niesamowity pracuś, co wiadomo nie od dziś. W wywiadzie dla La Vanguardii przyznał, że zwiększył liczbę swoich treningów. Mówił również m.in. o tym, że pomaga Lamine Yamalowi na boisku i cieszy się stylem gry, jaki proponuje teraz Barça.

[La Vanguardia] Ile godzin poświęcasz piłce nożnej?

Jules Koundé: Całkiem sporo. Trenuję trzy razy dziennie, trzy i pół godziny albo cztery. A potem to, czego wymaga futbol: dbania o siebie, dobrego snu, regeneracji...

Jesteś perfekcjonistą.

Wcześniej trenowałem tylko dwa razy, a teraz trenuję trzy razy, bo myślałem, że mogę coś poprawić, coś zoptymalizować.

Trenujesz w domu?

Tak, to sesje 45-minutowe przed i po treningu w klubie. I oczywiście pod okiem klubu, żeby się nie przeciążyć.

Twoją obsesją jest bycie w dobrej formie.

Nigdy nie byłem niesamowicie utalentowanym piłkarzem, który grał jak z nut w kategoriach młodzieżowych. Wychodziło mi to dobrze, bo wkładałem w to bardzo dużo wysiłku. Dla mnie dyscyplina to coś bardzo ważnego.

Twój rodak, Thierry Henry powiedział, że wysiłek i dyscyplina to talent...

Dokładnie. Dyscyplina jest tym, co doprowadza cię do sukcesu. Bardzo często mówi się o motywacji, ale ona nie zawsze się pojawia. Będę szczery, zdarza się to więcej niż raz w tygodniu. Czasem wstajesz i jak każdy człowiek nie masz ochoty. To, co sprawia, że wstajesz, to dyscyplina. 

Z taką mentalnością byłeś pewnie dobrym uczniem.

Lubiłem chodzić do szkoły, uczyć się nowych rzeczy. A dyscyplinę wpoiła mi moja mama, która zawsze zwracała uwagę na moje oceny.

Jaką rolę pełni w twoim przypadku i twoim przygotowaniu aspekt psychologiczny?

Pełni ważną rolę. Dość wcześnie zacząłem się interesować aspektem mentalnym. W sporcie takim, jak piłka nożna potrzebujesz tego. Jeśli nie jesteś dobry psychicznie, fizycznie nie będzie ci to dobrze wychodziło.

Żeby zagrać 100 meczów w Barçy trzeba być dobrze przygotowanym fizycznie i psychicznie.

Jestem z tego bardzo dumny. 100 meczów to już znaczna liczba. Największą zaletą, jaką może mieć zawodnik poza jakością, jest bycie dostępnym do gry.

Masz mało kontuzji.

Nienawidzę ich. Nie znoszę tego, więc próbuję robić wszystko, co w mojej mocy, by nie mieć urazów.

Ale jest też życie poza futbolem.

My, piłkarze czujemy to tak, że gdyby nie było piłki, to życie nie układałoby się tak dobrze.

Czym była dla ciebie Barça, kiedy byłeś mały?

Byłem za Bordeaux i niewiele więcej. Zawsze bardziej zwracałem uwagę na piłkarzy niż na drużyny. Nie mam duszy kibica.

Jakich piłkarzy?

Najbardziej lubiłem Zidane'a i Ronaldinho. 

Flick mówi, że Barça ma flow. Jesteś królem tego flow w szatni?

Jak to królem flow (śmiech)... Ale tak, to prawda, w Barçy teraz wszystko gra.

A wcześniej tak nie było?

Odkąd przyszedłem do Barcelony, to mieliśmy dobrą atmosferę, dobrą grupę i albo nam wychodziło, albo nie. Być może w tym roku pozytywnie wpłynęło na nas wejście nowych piłkarzy z La Masii, przyjście nowego trenera i przede wszystkim dobre wyniki, co jest bardzo ważne.

Co uważasz o Flicku?

To ktoś, kto bardzo mocno zwraca uwagę na szczegóły. Nie tylko martwi się o piłkarzy, ale też o sztab, o pion medyczny... Skupia się na różnych zachowaniach i poprawia je, jeśli trzeba. 

Wszystko idzie dobrze...

W takich momentach trzeba być najbardziej uważnym. Człowiek ma taki zły zwyczaj, że się rozluźnia i to jest najgorsze, co może się nam przytrafić, bo na razie jesteśmy w pierwszej fazie sezonu i nic nie osiągnęliśmy. 

Byłeś bardzo łaskawy dla Xaviego.

Bo tak uważam. Nie można zapomnieć o tym, co osiągnęliśmy i trzeba nadać znaczenie tytułom, które zdobyliśmy - lidze i superpucharowi. Miałem wrażenie, że w tych dwóch latach bardzo wiele rzeczy robiliśmy dobrze, graliśmy dobrze, a kibice też się tym cieszyli. Dla mnie nic nie jest czarne albo białe, często można coś widzieć na szaro. Ja tak na to patrzę. Nie można robić Xaviemu wyrzutów o nic.

Nie śledzisz mediów?

Wcześniej robiłem to częściej, ale jeśli denerwujesz się na to, co ktoś napisał w jakiejś gazecie, to tracisz czas, a przede wszystkim energię. 

I jak widzisz młodych graczy, jeśli o to chodzi?

Grając w piłkę mają aż niestosowną dojrzałość, jak na swój wiek. I moją uwagę przykuwa to, jak radzą sobie z presją. 

Są bardzo młodzi...

W szatni są dziećmi. Robią hałas i sprawiają, że głowa aż pęka (śmiech).

Czy Lamine Yamal cię słucha?

Bardzo dużo rozmawiamy. Mam z nim bardzo dobrą relację. To chłopak, który słucha nie tylko mnie, ale też wszystkich innych osób. Mimo że gra w pierwszym składzie, to słucha wszystkich i to jest bardzo ważne także dla jego przyszłości. 

Pomaga ci w obronie?

Nie będę mu doradzał w tym, jak ma dryblować, ale mówię mu, jak ma się ustawiać w obronie, bo komunikacja na boisku to podstawa.

Kogo ciężej kryć - Vinicíusa, czy Lamine'a na treningach?

Lamine i ja często jesteśmy w tej samej drużynie i jeśli nie, to nie gra na mojej stronie...

Dobrze wybrnąłeś...

Vinícius to super piłkarz, robi różnicę i bardzo ciężko się przeciwko niemu broni.

Nie wdajesz się raczej w dyskusje na boisku. Nie ma napastników, którzy wyprowadzają cię z równowagi?

Nie wkurza mnie trashtalk i używam go poza boiskiem z moimi przyjaciółmi albo widzę to w NBA. Jednak kiedy gram profesjonalnie, to wolę nie tracić na to energii.

Broniłeś kiedyś w swojej karierze, zostawiając tyle metrów za swoimi plecami?

Tak wysoko jeszcze nigdy.

Jaki jest sekret waszego sukcesu w spalonych? Praca? Trzeba być trochę szalonym?

Trochę z obu rzeczy (śmiech). Trenujemy to z filmikami z presezonu, to bardzo ważna rzecz dla trenera. Wymaga inteligencji i koncentracji.

Cieszysz się tym, czy cierpisz przez to?

Ja się tym cieszę. Wiesz, dlaczego? Bo ostatecznie należę do drużyny, która pressuje, odzyskuje wysoko piłkę, kreuje okazje i uważam, że zespół bardzo dobrze to rozumie, również napastnicy. Obrona nigdy nie powinna być sprawą pięciu piłkarzy. Nie moglibyśmy grać z tak wysoką linią, jeśli wyżej nie byłoby pressingu, bo jeśli by go nie było, to jest po nas. Takie zawsze będzie nasze DNA. 

REKLAMA

Poleć artykuł

Aby dodawać komentarze, musisz być zalogowany.

Bardzo inteligentny gość.

Wow. Kompletnie nie spodziewałem się po nim tak inteligentnych odpowiedzi.
Z reguły piłkarze, a zwłaszcza ci o pewnej powierzchowności, nie grzeszą inteligencją, a Kounde wydaje się być mega ogarniętym typem z dużym poziomem świadomości.

Jeszcze bardziej go lubię po tym wywiadzie. Takich ludzi potrzebujemy.

Jakby nie patrzeć, z perspektywy trenera to jest idealny zawodnik. Zaangażowany, profesjonalista w 100%, nie ma kontuzji, każesz mu zmienić jego ulubioną pozycje to ją zmienia i cześć, praktycznie nie dostaje głupich żółtych kartek (dyskusje z sędziami), ogólnie nie odbija mi palma.
Chyba mój ulubiony defensywny zawodnik na świecie.

Myslalem, ze w pewnym momencie zle wyjdzie jego gra czy zachowanie, ale z czasem pogodzil sie z prawa i teraz jest na prawde solidnym obronca. Dla mnie tam zawsze pasowal. Czemu tego nie lubi? Nie dowiemy sie nigdy, jego wlasny problem, ale pogodzil sie, ze najwazniejsza jest druzyna.

Jules sprawił że dyskusja o następcy Daniego Alvesa się skończyła. Inny profil obrońcy ale jaki niezastąpiony.

Takich charakterów właśnie potrzebuje nasza szatnia

Pogodził się z tym że na stałe będzie prawym obrońcą i na dobre mu to wyszło . Tylko się cieszyć że mamy takiego pracusiu w Barcelonie .

Świetny z niego musi być facet, a piłkarzem jakim jest każdy widzi.

Najlepszy PO świata.

Nie wyobrażam sobie naszej obrony bez tego faceta, mega dojrzały, świadomy, mocny i potrafiący to wszystko utrzymać gość.
Kiedyś dużo się słyszało o jego brakach koncentracji w trakcie meczu i babolach i przez to były znaki zapytania przy Nim, teraz już każdy o tym zapomniał a przede wszystkim Kounde :)
Oby tak dalej, chciałbym, żeby był z Nami już zawsze.