Andrij Łunin kontra Iñaki Peña, czyli pojedynek rezerwowych bramkarzy

Przemek Walczak

26 października 2024, 12:45

AS

4 komentarze

Fot. Getty Images

Pojedynki Realu Madryt z FC Barceloną to historia starć największych gwiazd na świecie. Tak będzie i tym razem: na boisku zobaczymy Viníciusa Juniora, Kyliana Mbappe, Roberta Lewandowskiego czy Lamine Yamala. Podstawowi bramkarze obu klubów to też światowej klasy fachowcy: Marc-André ter Stegen i Thibaut Courtois, z tym że obaj są kontuzjowani. Jak poradzą sobie ich zmiennicy?

FC Barcelona jest w nieco innej sytuacji, od momentu kontuzji Ter Stegena było pewne, że nie zagra on już do końca sezonu. Uraz Niemca był głównym impulsem do sprowadzenia z emerytury Wojciecha Szczęsnego, który na ten moment jednak nie gra. Flick na konferencji prasowej postawił sprawę jasno: z Sevillą i Bayernem Monachium zagra Iñaki Peña, bo czemu zmieniać coś, co dobrze działa? Nie ma więc wątpliwości, że w dzisiejszym meczu ponownie zobaczymy Hiszpana między słupkami, tym bardziej że nie dostarczył argumentów do utraty miejsca w składzie.

Tymczasem Courtuis wypadł po wtorkowym spotkaniu Ligi Mistrzów, w którym Real Madryt dokonał remontady i przy wydatnej pomocy Belga odrobił dwubramkową stratę i doprowadził do zwycięstwa 5:2. 32-latek ponownie potwierdził, że jest jednym z najlepszych fachowców na świecie, najpierw ratując drużynę przed stratą bramki na 0:3, co prawdopodobnie zamknęłoby mecz, a później ponownie zaliczając świetną interwencję przy wyniku 2:2. Okazało się jednak, że swoją ciężką pracę przypłacił kontuzją mięśnia przywodziciela lewej nogi, więc zamiast niego dzisiaj w akcji obejrzymy Łunina.

Peña i Łunin są rówieśnikami, obaj mają po 25 lat, ale jak do tej pory ich kariery miały zupełnie inny przebieg. Hiszpan jest obiektem krytyki ze strony kibiców Barçy; kiedy w ubiegłym sezonie zastępował kontuzjowanego Marca-André ter Stegena grał poniżej akceptowalnego poziomu. Można było wręcz odnieść wrażenie, że wystarczy tylko uderzyć piłkę w stronę bramki Hiszpana, a ona tak czy siak wpadnie do siatki. W bieżącym sezonie wygląda to zdecydowanie lepiej, w siedmiu rozegranych spotkaniach 25-latek wpuścił sześć bramek, ale statystykę psuje mu mecz z Osasuną, który Barcelona rozegrała w mocno rezerwowym składzie i ciężko dopatrywać się tam błędów bramkarskich. Z drugiej strony Peña nie dodaje od siebie czegoś "ekstra", nie ma interwencji z gatunku nieprawdopodobnych, nie ratuje drużyny w trudnych momentach.

Inczaj wygląda to u Łunina, który wskoczył do bramki Realu w zeszłym sezonie, kiedy Courtuis zerwał więzadła krzyżowe. Ukrainiec szybko rozwiał wątpliwości co do swojej przydatności, solidną grą w lidze dokładając swoją cegiełkę do mistrzostwa stołecznej drużyny. W Lidze Mistrzów pokazał pełnię swojego talentu, kiedy doprowadził Real Madryt do finału Ligi Mistrzów, po drodze wygrywając pojedynek rzutów karnych z Edersonem. Kiedy okazało się, że Courtuis zdąży się wyleczyć na finał wielu kibiców domagało się, by to Ukrainiec zajął miejsce między słupkami, ale Ancelotti postawił na Belga. Pojawiły się pytania czy 25-latek nie odejdzie z Realu, ponieważ jest zbyt dobry, żeby być zmiennikiem, ale Łunin wybrał bycie cierpliwym, a teraz po raz kolejny stanie przed wielką szansą na wywalczenie sobie miejsca w składzie.

Jak wypadają obaj bramkarze, kiedy ich do siebie porównamy? Dla szerszego obrazu sprawdźmy, jak wyglądał Iñaki Peña w zeszłym sezonie, w porównaniu do obecnego. W przypadku Łunina będziemy opierać się wyłącznie a poprzednim sezonie, ponieważ w bieżącym był tylko zmiennikiem.

 

Jak na dłoni widać różnice w stylu gry drużyny, i fakt, że Ukrainiec jest dużo bardziej kompletnym zawodnikiem. Peńa, jak przystało na bramkarza Barcelony dobrze sobie radzi w grze nogami, ale ustępuje Łuninowi w bramkarskim rzemiośle.

Fakt, że ofensywy obu drużyn są w świetnej formie, a nie zagrają podstawowi bramkarze, zwiastuje nam wiele goli w meczu. Jednak zarówno Łunin jak i Iñaki Peña doskonale zdają sobie sprawę z ciążącej na nich presji i będą chcieli udowodnić wszystkim swoją wartość.

 

REKLAMA

Poleć artykuł

Aby dodawać komentarze, musisz być zalogowany.

Porównywania Inakiego i Lunina jest trochę jak porównywanie Peni z Wojtkiem. Niby wszyscy czujemy że trochę nie wypada, ale jednak Hansi stawia na Hiszpana i jako kibice Barcy musimy sobie to racjonalizować.

Łunin to w zasadzie ten sam poziom co Ter-Stegen lub Curtuois...

Pojedynek między kimś kto przyczynił się do wygrania LM a kimś kto jedynie co go ratuje przed stratą bramki to dobrze ustawiona linia spalonego naszych obrońców .

Tylko, że Lunin jest o wiele lepszy. Zdarzają mu się błędy, jasne, ale w zeszłym jak i obecnym sezonie udowodnił, że jest bardzo solidnym bramkarzem i gdyby nie Courtois stałby na bramce już na stałe. Za to Inaki jest niesłychanie elektryczny i każdy kibic ma zawał przy jakiejkolwiek jego interwencji.