Kiedy 18 kwietnia 2021 roku dwanaście klubów założycielskich wydało publiczne oświadczenie, w którym ogłosili powstanie rozgrywek Superligi, w europejskiej piłce doszło do prawdziwego trzęsienia ziemi. Po protestach kibiców, które doprowadziły do wycofania się z projektu wszystkich oprócz Realu i Barcelony konflikt z UEFA zmienił się w batalię prawną, która jak na razie ma korzystny przebieg dla Superligi.
Bernd Reichart, dyrektor generalny firmy A22 Sport — promotora Superligi w wywiadzie udzielonym niemieckiemu dziennikowi Kicker stwierdził, że są na dobrej drodze do rychłego uruchomienia rozgrywek. Źródła hiszpańskiego ASA twierdzą, że dojdzie do tego we wrześniu 2025 roku, czyli już w przyszłym sezonie.
Według słów samego Reicharta celem organizacji jest obniżenie cen za oglądanie meczów dla kibiców (mówi się nawet o darmowej wersji zawierającej reklamy), oraz podniósł sztandarowy argument zwolenników Superligi, czyli dostarczanie pojedynków pomiędzy najlepszymi drużynami w Europie. Skrytykował też nowy format Ligi Mistrzów, przypominając niedawne pogromy w meczach Bayernu z Dinamo Zagrzeb i Borussi Dortmund z Celtikiem: "Naszym zdaniem mecze będą bardziej interesujące, jeśli będą rozgrywane o maksymalną stawkę i na równych warunkach. Dlatego opowiadamy się za klasycznym formatem ligowym z meczem u siebie i na wyjeździe, po którym następuje faza play-off."
Prezes A22 Sports jest zadowolony z orzeczeń TSUE i Sądu Gospodarczego w Madrycie, które były korzystne dla Superligi. Stwierdził, że filary monopolu się kruszą. Jeśli ostatecznie faktycznie dojdzie do uruchomienia nowych rozgrywek, prawdopodobnie będą miały nieco inną formę, z systemem spadków i awansów. To właśnie kwestia zamknięcia Superligi na nowe zespoły przekreśliła ten projekt za pierwszym razem.
Czy Barcelona powinna wziąć udział w Superlidze, czy sprzeciwić się jej i porozumieć z UEFĄ? Dajcie znać w komentarzach.
Komentarze (20)