Porażka w Barcelonie z Gironą na pewno nie wpłynęła dobrze na morale zespołu. Xavi zabrał do Belgii praktycznie wszystkich zawodników pierwszego składu, ale wyjściowa jedenastka była raczej eksperymentalna. Parę stoperów co prawda stworzyli Koundé i Christensen, ale już na prawej obronie zagrał Hector Fort, z kolei na lewej Cancelo został zastąpiony przez Balde. W środku pola zagrali Oriol Romeu, Roberto oraz Fermin, a w ataki obok Lewandowskiego wystąpili Ferran i Lamine Yamal.
Gospodarze już w pierwszej minucie meczu mogli wyjść na prowadzenie, ale ostre dośrodkowanie tylko przeszyło pole karne Barcelony. W kolejnej minucie Vermeeren wykorzystał już jednak błąd Oriola Romeu i Belgowie wyszli na prowadzenie. Były pomocnik Girony wręcz zanotował asystę przy golu Antwerpii, czym tylko potwierdził, że stracił miejsce w wyjściowej jedenastce nie bez powodu. Gospodarze zyskali sporo pewności siebie i było do widać na boisku. Długimi fragmentami wręcz dominowali, często docierając do szesnastki Barcelony. Niezłą sytuację miał Janssen, ale jej nie wykorzystał. Bardzo widoczny był też Vermeeren, który uczestniczył w niemal każdej akcji. Tymczasem w 35. minucie Barcelona zaskoczyła rywali. Lamine Yamal świetnie podał w kierunku Ferrana Torresa, a ten wszedł w pole karne, zabrał się z piłką i pewnym strzałem doprowadził do wyrównania.
W ostatnich minutach pierwszej połowy na boisku nie działo się już za wiele, ale trudno było oprzeć się wrażeniu, że to gospodarze mają więcej z gry. Dość powiedzieć, że w ciągu 45 minut Barcelona oddała tylko jeden strzał na bramkę przy czterech uderzeniach Antwerpii. Gospodarze notowali też więcej dryblingów czy odbiorów w środku pola, co pozwalało im kontrolować grę pomimo wyraźnej przewagi w posiadaniu piłki ekipy Xaviego. Ogólnie nie było to jednak widowisko warte Ligi Mistrzów i żaden z zespołów nie zachwycał.
Po przerwie Antwerpia szybko zdobyła drugą bramkę, ale sędzia liniowy prawidłowo zasygnalizował pozycję spaloną. W odpowiedzi świetną okazję miał Lamine Yamal, ale trafił w poprzeczkę, a chwilę później Sergi Roberto za ostry faul ujrzał czerwoną kartkę. Na szczęście interweniował VAR i sędzia po obejrzeniu sytuacji na monitorze postanowił zmienić decyzję, a konkretnie kolor kartki z czerwonej na żółtą. W 56. minucie po raz drugi pomylił się Oriol Romeu, tracąc piłkę na własnej połowie i rozpoczynając kontratak gospodarzy, który dobrym strzałem zakończył Janssen. Barcelona znów musiała odrabiać straty. Xavi zareagował zmianami i boisko kolejno opuścili Romeu, Fermin i Fort, a w ich miejsce weszli Gündoğan, Pedri oraz Cancelo. Właśnie Pedri niedługo po wejściu miał niezłą okazję, ale został w ostatniej chwili powstrzymany.
W 71. minucie Antwerpia ruszyła z kontratakiem po stracie Cancelo, jednak tym razem dobrze ustawiony był Koundé. Barcelona wzmocniona po zmianach próbowała zaatakować, ale niewiele z tego wynikało. Piłki w pole karne posyłali Cancelo i Lamine Yamal, jednak sytuacji do strzału nie było. W 88. minucie wciąż jedynym celnym uderzeniem mógł poszczycić się Ferran Torres. W doliczonym czasie gry Marc Guiu dobrze wyszedł do dośrodkowania z rzutu wolnego Gündoğana i uderzeniem głową pokonał Buteza. Remis oczywiście Barcelony nie zadowalał, jednak gol wychowanka trzeba docenić. Wydawało się, że teraz goście jeszcze powalczą o zwycięstwo. Wtedy jednak Antwerpia ruszyła z szybkim atakiem i rezerwowy Ilenikhena trafił na 3:2. W efekcie podopieczni Xaviego przegrali drugi mecz z rzędu, tracąc w tych spotkaniach aż siedem bramek. Można oczywiście szukać wymówek, ale chyba nie wypada. Barcelona ma problem i pozostaje się cieszyć, że do pierwszego meczu 1/8 Ligi Mistrzów zostało sporo czasu.
Royal Antwerp: Butez, De Laet (min. 90+3, Van den Bosch), Alderweireld, Coulibaly, Wijndal, Yusuf, Vermeeren, Kerk (min. 69, Bataille), Keita, Ejuke (min. 80, Corbanie), Janssen (min. 79, Ilenikhena).
FC Barcelona: Iñaki Peña, Fort (min. 60, Cancelo), Koundé, Christensen, Balde, Roberto (min. 76, Casado), Romeu (min. 60, Gündoğan), Fermin (min. 61, Pedri), Lamine Yamal, Lewandowski (min. 72, Guiu), Ferran.
Komentarze (688)