Jednym z problemów obecnej Barcelony jest brak chociaż jednej wielkiej gwiazdy, która potrafiłaby dzięki indywidualnym umiejętnościom przesądzać o losach spotkań. W najnowszych dziejach Blaugrany jest to sytuacja bardzo rzadko spotykana, żeby nie powiedzieć - unikatowa. Duma Katalonii przez lata miała wybitnych piłkarzy ofensywnych, którzy ciągnęli ją do sukcesów i napędzali wielkość klubu na różnych płaszczyznach. Teraz brakuje jej jednak klasowego gamechangera.
Po odejściu Leo Messiego zwracano uwagę, że gra Barcelony wreszcie może stać się bardziej kolektywna. Akcenty będą teraz równomiernie rozłożone, a gra drużyny nie będzie zależała w tak dużym stopniu od jednego zawodnika. Być może ma to swoje racje, ale jednak trudno stwierdzić, żeby efektywność zespołowa Barçy spełniała oczekiwania kibiców.
Katalończykom często nie tylko brakuje zdolności do robienia różnicy w polu karnym rywala, ale wręcz momentami pojawia się coś na kształt słynnej Messidependencii, tylko że bez Messiego. Chodzi o to, że zawodnicy nie biorą na siebie odpowiedzialności i zazwyczaj oddają piłkę najbliżej ustawionemu partnerowi. Brakuje podjęcia ryzyka, brakuje wejścia w pojedynek (i wygrania go) czy wywalczenia sobie pozycji do skutecznego strzału czy podania, a przecież takimi akcjami wygrywa się mecze, przesądza o losach wyrównanych starć. Gracze potrafiący zrobić różnicę często w ostatecznym rozrachunku decydują o tym, czy awansujesz, czy odpadasz.
Piękna historia wielkich gwiazd Barcelony
Odejście Messiego w 2021 roku stanowi pewną cezurę czasową, jeśli chodzi o obecność epokowych gwiazd w zespole Barcelony. Po opuszczeniu przez niego klubu nastąpił niespotykany w najnowszej historii zjazd. Dość powiedzieć, że w klasyfikacji kanadyjskiej najlepszy wynik zanotował (obok autora aż dwóch goli Ousmane'a Dembélé) obrońca Jordi Alba. Żeby przebić rezultat strzelecki Messiego z wcześniejszej kampanii, musimy podliczyć łączny dorobek czterech najskuteczniejszych snajperów sezonu 2021/2022. W poniższych tabelkach będziemy przedstawiać wybrane sezony (na wszystkie brak miejsca w takim artykule) z wynikami ofensywnych gwiazd Barcelony na bazie danych z Transfermarkt.
Sezon | Piłkarz | Mecze | Gole | Asysty |
2021/2022
|
Dembélé | 32 | 2 | 13 |
Depay | 38 | 13 | 2 | |
Aubameyang | 23 | 13 | 1 | |
2020/2021
|
Messi | 47 | 38 | 14 |
Griezmann | 51 | 20 | 13 | |
Dembélé | 44 | 11 | 5 | |
2019/2020
|
Messi | 44 | 31 | 27 |
Suárez | 36 | 21 | 12 | |
Griezmann | 48 | 15 | 4 |
Co oczywiste, przed odejściem Messiego Barcelona przez długie lata mogła liczyć na kogoś, kto dzięki swoim wybitnym umiejętnościom przesądza o losach rywalizacji. Argentyńczyk przez blisko piętnaście lat był w stanie robić różnicę na najwyższym poziomie. A przecież w tym czasie miał do pomocy również innych wybitnych piłkarzy, jak Luisa Suáreza, Neymara czy Samuela Eto’o. Urugwajczyk nawet w swoim ostatnim sezonie 2019/2020, gdy był powszechnie krytykowany, miał podobną częstotliwość strzelania goli (co 127 minut) jak Robert Lewandowski w ostatniej kampanii (co 120 minut), a przecież El Pistolero zaliczył więcej asyst.
Byli też inni napastnicy, jak David Villa, Pedro, Alexis Sánchez czy Zlatan Ibrahimović, których wyniki też były dużo lepsze od obecnych napastników Barçy z drugiego szeregu. Dorobku słynnego tridente MSN nawet nie ma co porównywać, bo były to liczby na kosmicznym poziomie. Oczywiście wielki wpływ miał też w tym okresie najlepszy środek pola w dziejach klubu, a Xavi czy Iniesta zaliczali niebotyczną liczbę asyst.
Sezon | Piłkarz | Mecze | Gole | Asysty |
2015/2016 | Suárez | 53 | 59 | 24 |
Messi | 49 | 41 | 24 | |
Neymar | 49 | 31 | 25 | |
2011/2012 | Messi | 60 | 73 | 32 |
Fàbregas | 48 | 15 | 20 | |
Alexis | 41 | 14 | 7 | |
2008/2009 | Messi | 51 | 38 | 19 |
Eto'o | 52 | 36 | 8 | |
Henry | 42 | 26 | 11 |
Natomiast przed Messim wielką gwiazdą Barcelony był Ronaldinho. Nawet w sezonie przejściowym 2007/2008, gdy Argentyńczyk dopiero zaczynał przejmować pałeczkę po Brazylijczyku, drużyna miała oprócz nich do dyspozycji także takich wyjątkowych napastników jak Thierry Henry czy wspomniany Eto’o. Wcześniej miał miejsce stosunkowo krótki, ale epicki prime Ronaldinho, jednego z największych czarodziejów w historii futbolu, laureata Złotej Piłki z 2005 roku. Wielki finał Ligi Mistrzów 2006 to nie był jego dzień, ale gdyby nie on, to Barça zapewne nie zagrałaby w tym spotkaniu, o czym świadczy cudowna asysta do Giuly'ego w półfinale z Milanem.
Sezon | Piłkarz | Mecze | Gole | Asysty |
2007/2008 | Henry | 47 | 19 | 12 |
Eto'o | 28 | 18 | 4 | |
Messi | 40 | 16 | 16 | |
2005/2006 | Eto'o | 47 | 34 | 10 |
Ronaldinho | 45 | 26 | 24 | |
Larsson | 42 | 15 | 5 | |
2003/2004 | Ronaldinho | 45 | 22 | 11 |
Saviola | 46 | 19 | 7 | |
Kluivert | 26 | 10 | 1 |
Jeszcze przed przybyciem Ronaldinho, które odmieniło historię klubu, Barcelona mogła liczyć na wielkie gwiazdy w ataku, mimo że klub miał długą serię bez trofeów na początku tego stulecia. Nawet w kryzysie Patrick Kluivert potrafił jednak dostarczać dwucyfrową liczbę bramek i asyst, a lepsze wyniki niż obecnie np. Raphinha notował Javier Saviola. A przecież był też Rivaldo – zdobywca Złotej Piłki w 1999 roku. Gdy Brazylijczyk powoli schodził ze sceny, właśnie okres 2001-2003 wydaje się ostatnim najlepszym odniesieniem do dzisiejszych czasów Barcelony, pozbawionej wybitnej postaci robiącej różnicę w ataku, choć wtedy bramki rozkładały się na duet atakujących.
Sezon | Piłkarz | Mecze | Gole | Asysty |
2002/2003 | Kluivert | 51 | 21 | 12 |
Saviola | 51 | 20 | 8 | |
Luis Enrique | 26 | 10 | 5 | |
2001/2002 | Kluivert | 50 | 25 | 16 |
Saviola | 49 | 21 | 12 | |
Rivaldo | 33 | 14 | 8 | |
2000/2001 | Rivaldo | 53 | 36 | 10 |
Kluivert | 48 | 25 | 8 | |
Luis Enrique | 41 | 16 | 7 |
Możemy też cofnąć się do końcówki XX wieku. Oprócz Rivaldo brylował wtedy również źle wspominany w Barcelonie Luis Figo. W sezonie 1996/1997 rewelacją był inny późniejszy piłkarz Realu Madryt – Ronaldo Nazario. Wielkiej gwiazdy tak naprawdę mogło brakować w kampaniach 1994/1995 i 1995/1996, czasów schyłkowych Romario i Christo Stoiczkowa, którzy błyszczeli w czasach Dream Teamu, gdy Figo dopiero wchodził do drużyny. Zwłaszcza wyniki z tych drugich rozgrywek przypominają nam sezon 2021/2022, gdy najlepszymi strzelcami byli przeciętni w perspektywie historycznej napastnicy. Natomiast Stoiczkow w 1994 roku sięgnął po Złotą Piłkę, a o tę nagrodę rywalizowali też inni gracze Barçy - Michael Laudrup czy Gheorghe Hagi. Pewnie dostałby ją też Romario, ale wówczas nie brano pod uwagę piłkarzy spoza Europy.
Sezon | Piłkarz | Mecze | Gole | Asysty |
1999/2000 | Rivaldo | 48 | 28 | 18 |
Kluivert | 38 | 16 | 14 | |
Figo | 45 | 8 | 17 | |
1996/1997 | Ronaldo | 49 | 47 | 13 |
Luis Enrique | 51 | 18 | 5 | |
Figo | 50 | 8 | 14 | |
1995/1996 | Meho Kodro | 43 | 15 | 2 |
Oscar García | 37 | 14 | 1 | |
Figo | 52 | 8 | 7 |
1994/1995 | Stoiczkow | 39 | 17 | 3 |
Jordi Cruyff | 36 | 9 | 1 | |
Begiristain | 32 | 8 | 1 |
1993/1994 | Romario | 47 | 32 | 10 |
Stoiczkow | 48 | 24 | 12 | |
Begiristain | 34 | 9 | 4 |
Wybitna jednostka generuje przychody
Nie będziemy tu wdawać się szczegółowo w kwestie związane z marketingiem, ale obecność wielkiej gwiazdy też wpływa na zainteresowanie sponsorów czy sprzedaż klubowych produktów. Wystarczy przypomnieć, jak wielkie wpływy odnotowało PSG po przybyciu Messiego. Władze klubu z Paryża twierdziły, że zaowocowało to podpisaniem kolejnych 10 kontraktów sponsorskich, a przychody z umów wzrosły z 3-5 milionów euro do 5-8 milionów. PSG dzięki Messiemu po raz pierwszy przekroczyło milion sprzedanych koszulek. Aż 60% z całej puli stanowiły trykoty z nazwiskiem Argentyńczyka. Już trzy godziny po jego prezentacji klub zarobił z tego tytułu ponad 900 tysięcy euro. W pierwszym sezonie z Messim liczba osób śledzących PSG w mediach społecznościowych wzrosła o 15 milionów. A przecież zwiększyły się również wpływy z biletów. Podsumowując, klub z Paryża osiągnął rekordowy przychód na poziomie 700 milionów w dużej mierze dzięki crackowi z Rosario.
Sama obecność Messiego ogromnie zwiększyła też zainteresowanie Interem Miami i całą ligą MLS. Dlatego Barcelonie również pod tym względem przydałby się ktoś generujący takie przychody. Nawet biorąc pod uwagę wydatki na wynagrodzenie zawodnika. Problem w tym, że pozyskanie czy wychowanie takiego gracza jest bardzo skomplikowane, a na razie trudno liczyć, żeby ktokolwiek mógł w najbliższym czasie odgrywać taką rolę w Blaugranie.
Gasnąca gwiazda
W Barcelonie takim frontmenem miał być w założeniu Joana Laporty Robert Lewandowski. Dlatego właśnie został sprowadzony, mimo bycia po trzydziestce, ponieważ prezydent potrzebował wielkiej gwiazdy, a ta akurat była w jego zasięgu. Polak był innego typu crackiem niż Messi czy Neymar, ale jego zabójcza skuteczność też stawiała go wśród największych. Niestety po mundialu wydajność Lewego znacznie spadła i napastnik do tej pory nie wrócił na swój najwyższy poziom. Choć według ostatnich doniesień koszulki z jego nazwiskiem nadal sprzedają się najlepiej. Jakie byłyby jednak wyniki finansowe, gdyby Lewandowski był jeszcze efektywniejszy?
35-latek nadal jest najlepszym strzelcem drużyny i pod względem liczbowym wcale nie wygląda źle (41 goli w 60 meczach), ale jednak na palcach jednej ręki można policzyć spotkania, w których przesądzał o wynikach dzięki swojej świetnej postawie indywidualnej. Lewandowski wręcz sprawia drużynie określone problemy, gdy cofa się po piłkę i próbuje rozgrywać, choć w Bayernie takie próby były dużo bardziej efektywne. Oczywiście należy też w jakimś stopniu docenić sam dorobek bramkowy Lewandowskiego, którym nawiązuje do najlepszych wyników sprzed ery Messiego. Choć rzecz jasna wtedy futbol też był inny niż obecnie, co trzeba brać pod uwagę.
Bez wątpienia przydałoby się jednak więcej momentów, w których widzielibyśmy, że to Lewandowski ciągnie drużynę w tych finalnych fazach akcji. Wcale niekoniecznie poprzez jakiś wybitnie efektowny drybling, tylko decydującą rolą w konkretnych momentach na bazie swojej jakości. Jak przy ostatniej bramce głową w starciu z Alavés, trafieniu z Mallorcą w poprzednim sezonie, czy dublecie w pojedynku z Interem na Camp Nou. Wtedy to Polak pokazywał, że to on zamierza wziąć zespół na plecy i go gdzieś doprowadzić. Tego właśnie mi u niego brakuje. Chęci na pewno są, ale wykonanie najczęściej bywa rozczarowujące. Lewandowski w skali historycznej z pewnością jest postacią wybitną, ale w Dumie Katalonii już się tak niestety nie prezentuje.
🎨 El golàs de Lewandowski a Mallorca#LaLigaHighlights pic.twitter.com/FtT9ZnOPIV
— FC Barcelona (@FCBarcelona_cat) October 6, 2022
Pochmurne niebo
Barcelona może mieć czołowych graczy na różnych pozycjach, jak Marca-André ter Stegena, Ronalda Araujo czy Frenkiego de Jonga. Każdy z nich może robić dużą różnicę na korzyść katalońskiego klubu. Chodzi jednak o to, żeby mieć kogoś, kto w finalnej fazie akcji będzie potrafił regularnie decydować o wynikach, wciągnąć zespół na ten jeden, decydujący szczebel wyżej dzięki swojej jakości, nawet jeśli uznamy, że to inni doprowadzali drużynę na 10 poziom. Tak jak Real potrzebował momentami Cristiano Ronaldo czy Karima Benzemę, choć zespół trzymali na powierzchni Luka Modrić czy Sergio Ramos. De Jong, Pedri, Gavi czy Gündoğan to konstrukturzy, którzy wraz z defensorami i bramkarzem tworzą cały budynek, ale bez wykończenia nie będzie można go oddać. Tak to w futbolu jest, że do sukcesu potrzebni są zawodnicy tworzący podstawę drużyny, ale też często ktoś, kto zrobi różnicę w końcowej fazie. Do tego potrzeba wybitnych umiejętności i odpowiedniego charakteru.
Niestety obecnie w Barcelonie nie widać nikogo takiego na dłuższą metę. Raphinha może być przydatny, ale nie będzie decydujący w takiej perspektywie. João Felix ma większy talent, ale jest niezwykle chimeryczny. Ferran Torres efektywność bierze bardziej z dzikiej determinacji niż z możliwości. Ofensywni piłkarze Barcelony przypominają zatem raczej przelatujące meteory niż stale świecące gwiazdy. Cała nadzieja w Lamine Yamalu, który potencjalnie może stać się wybitną jednostką, ale do tego jeszcze bardzo daleka droga. Na tym etapie kariery trudno też wierzyć, że wielką postacią ataku Barcelony może być Ansu Fati, a Vitor Roque dopiero będzie musiał zostać przetestowany w europejskim futbolu. Takie są obecnie warunki, również z powodu fatalnego zarządzania klubem przez lata, więc trzeba się z tym pogodzić, że na pochmurnym niebie trudno będzie dostrzec wielką gwiazdę.
Sezon | Piłkarz | Mecze | Gole | Asysty |
2022/2023 | Lewandowski | 46 | 33 | 8 |
Raphinha | 50 | 10 | 12 | |
Dembélé | 35 | 8 | 9 | |
2023/2024 | Lewandowski | 14 | 8 | 4 |
Torres | 16 | 5 | 2 | |
Felix | 14 | 3 | 4 |
Warto w tym momencie przedstawić wyniki naszej ankiety dotyczącej tego, który piłkarz Barcelony jako następny może zdobyć Złotą Piłkę. Użytkownicy FCBarca.com najczęściej wskazywali właśnie na Lamine Yamala (41,85%), a na dalszych pozycjach znaleźli się Pedri (25,54%), Gavi (7,86%), De Jong (7,2%) i Lewandowski (5,42%). Warto jednak dodać, że bardzo wielu komentujących uważa, że żaden gracz Blaugrany nie jest materiałem na kolejnego zdobywcę Złotej Piłki. Bardzo symptomatyczne.
Być może dałoby się znaleźć przykłady klubów, które zdobywały seryjnie trofea bez wybitnej indywidualności, ale do ich poziomu jako drużyny Barcelonie jeszcze sporo brakuje. Pozostaje w tej sytuacji liczyć na skuteczniejszą grę kolektywną zespołu Xaviego, bo bez tego trudno będzie o jakiekolwiek sukcesy. Tym bardziej, że chcemy mieć też wreszcie jakąś radość z oglądania Barçy, skoro nie mamy wielkiej gwiazdy ofensywnej światowego formatu, która regularnie potrafi robić różnicę, do czego przez długie lata byliśmy przyzwyczajeni.
Komentarze (40)
Taki powinien być tytuł
Artykuł świetny. Czekałem, aż ktoś podejmie ten temat. Sam miałem w głowie podobny pomysł. Zresztą, pisałem ostatnio w komentarzu pod artykułem o Lewym, że kibice są/byli przyzwyczajeni do kreatywnej 10, do piłkarza robiącego różnicę, który potrafił wziąć ciężar gry na siebie, jak nie szło. Robert to niestety, nie ta liga, ale dopóki strzela gole jest drużynie potrzebny.
Zawsze mam ciarki jak oglądam Dinho w akcji. W obecnej drużynie nie ma nikogo, kto byłby w połowie tak dynamiczny jak Brazylijczyk.
Faktycznie, tylko Lamine wygląda na gracza, który daje jakieś nadzieje, oby Xavi go nie zepsuł. Bardzo wierzyłem w Ansu, ale chyba jest zbyt delikatny na wielkie granie. Ma wciąż nadzieję, że napisze kawałek historii w Barcelonie. Roque to ???? w worku. Może będzie dobrym strzelcem, ale nie spodziewam się by był piłkarzem, który sam potrafi coś zrobić. Może kiedyś któryś z trójki małych Messich, choć u żadnego z nich nie widać tej miłości do futbolu, jaką ma ich ojciec.
Tak czy inaczej, pozostaje nam być cierpliwym i czekać.
PS tak sobie na koniec pomyślałem, że w sumie pokolenie magicznych Canarinhos wymarło, dodatkowo Hiszpania też nie jest już La Furia Rocha, a Barcelona jakoś tak mi się kojarzy z technicznymi Hiszpanami z domieszką (sorki za powtórzenia) brazylijskiej(latynowskiej) magii
Teraz piękne twarze w reklamach i miałkie na boisku.
Lewy faktycznie ten rok kalendarzowy ma poziom niżej, ale to też zasługa kolegów,
co przykład Antoine jeszcze dobitniej pokazuje, bo jego totalnie nie umiano wykorzystać w Barcelonie. Przy czym jak się okazuje może dawać bardzo dużo w ataku jak i w pomocy, tylko nie w Barcelonie :)
No i prawidłowo.