„Błogosławiony problem”. Tak podczas dzisiejszej konferencji prasowej Xavi Hernández określił nowe wyzwanie, które przed nim stanęło. Trener Barcelony po niemal dwóch latach od objęcia sterów spotkał się wreszcie z kłopotem charakterystycznym dla drużyny tej klasy – jak rozdzielić minuty pomiędzy zawodników, żeby wszyscy byli usatysfakcjonowani?
Powrót Ronalda Araujo do składu oznacza, że szkoleniowiec Barçy ma do dyspozycji wszystkich piłkarzy poza Pedrim. Choć kadra Barcelony w tym sezonie jest wyjątkowo wąska pod względem liczbowym, to jednocześnie jest ona dużo bardziej wyrównana, jeżeli chodzi o poziom piłkarzy. Zasadniczo bowiem, pozostawiając na boku bramkarzy, możemy podzielić zawodników Blaugrany na trzy grupy:
- grupa pierwsza, czyli piłkarze, którzy aspirują do bycia zawodnikami pierwszej jedenastki: João Cancelo, Ronald Araujo, Jules Koundé, Andreas Christensen, Alejandro Balde, Frenkie de Jong, Gavi, Pedri, Ilkay Gündoğan, Oriol Romeu, Robert Lewandowski, Ferran Torres, Raphinha, João Felix i Lamine Yamal,
- grupa druga, czyli piłkarze, którzy powinni być świadomi swojej drugoplanowej roli w zespole: Iñigo Martínez, Marcos Alonso, Sergi Roberto,
- grupa trzecia, czyli dopiero wchodząca do drużyny młodzież, na czele z Ferminem Lópezem.
Gorące krzesła
Wszyscy kojarzymy tę zabawę weselną: na środku sali ustawione są krzesła, których zawsze jest o jedno mniej niż uczestników. Goście chodzą wokół krzeseł, a w momencie, gdy muzyka przestaje grać, jak najszybciej zajmują miejsca. Odpada osoba, która nie ma już gdzie usiąść.
Mam wrażenie, że Xavi Hernández mógłby zastosować tę metodę wyboru składu na kolejne mecze. W kadrze mamy bowiem obecnie piętnastu zawodników, którzy z pewnością chcieliby obsadzić dziesięć miejsc dla zawodników z pola dostępnych w każdym spotkaniu.
Zakładając, że do grona bezdyskusyjnych titularów należą João Cancelo, Alejandro Balde, Frenkie de Jong, Ilkay Gündoğan i Robert Lewandowski, a podstawowym systemem gry będzie umowne ustawienie 4-3-3, aż o połowę miejsc w pierwszym składzie będzie toczyć się twarda rywalizacja:
- na pozycji stopera (dostępne dwa miejsca) zawsze rezerwowym pozostanie jeden z trójki: Ronald Araujo, Jules Koundé, Andreas Christensen,
- na pozycji pomocnika (dostępne jedno miejsce) zawsze rezerwowym pozostanie dwóch z trójki: Pedri, Gavi, Oriol Romeu,
- na pozycji napastnika/skrzydłowego (dostępne dwa miejsca) zawsze rezerwowym pozostanie dwóch z czwórki: Ferran Torres, Raphinha, João Felix i Lamine Yamal.
Konfiguracji jest oczywiście więcej - trudno wyobrazić sobie, że Pedri po powrocie nie wskoczy od razu do pierwszego składu... ale to z kolei może spowodować, że dostępne będzie jedno miejsce mniej w ataku. Konkretne nazwiska nie mają zresztą obecnie większego znaczenia, chodzi o ukazanie pewnego mechanizmu.
Od przybytku głowa nie boli
Tak, doskonale znam to powiedzenie i wiem, że sezon jest długi i wyczerpujący. W jego trakcie będą się pojawiać zawieszenia, kontuzje, a ostatecznie najpewniej dla wszystkich wystarczy minut. Martwić powinniśmy się raczej, jeżeli „błogosławiony problem” bogactwa przerodzi się w doskonale nam znany niedobór.
Jednocześnie jednak, mecz meczowi nierówny. Zawodnicy najwyższej klasy chcą grać w najważniejszych spotkaniach – w końcu po to trafiasz do Barcelony, żeby móc wystąpić w El Clásico, Lidze Mistrzów, czy innych atrakcyjnych starciach w lidze. Dla wszystkich zaś miejsca fizycznie nie wystarczy.
Xavi Hernández staje zatem przed zupełnie nowym wyzwaniem w swojej karierze trenerskiej. Do tej pory musiał on raczej zajmować się skleceniem puzzli w postaci drużyny FC Barcelony z niekoniecznie pasujących do siebie elementów, często umieszczając zawodników z dala od ich ulubionych pozycji bądź sięgając do głębokich rezerw. Teraz będzie musiał należycie zarządzać ego swoich podopiecznych, dbając o spełnienie ich sportowych ambicji. Jak przekazać zawodnikowi, który wszystko robi dobrze, że znów nie znalazło się dla niego miejsce w pierwszym składzie?
Być jak Leszek Miller
Trzymając się polskiej konwencji, szkoleniowiec Barcelony powinien zaznajomić piłkarzy ze słowami byłego premiera: „Prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy”.
W dzisiejszym futbolu w dalszym ciągu pokutuje tradycyjne przekonanie o wyraźnym podziale zawodników na podstawowych i rezerwowych. Moim zdaniem, staje się ono coraz mniej aktualne: meczów jest coraz więcej, trwają one coraz dłużej, a w prawdziwą rewolucją było wprowadzenie możliwości dokonywania pięciu zmian, która została z nami na stałe po pandemii.
W praktyce trenerzy w trakcie meczu mogą obecnie wymienić aż połowę zawodników z pola. W dodatku, biorąc pod uwagę nowe wytyczne dotyczące czasu doliczonego, piłkarz, który pojawi się na boisku w okolicy sześćdziesiątej minuty może rozegrać nie pół godziny, a nawet czterdzieści minut. Podział na zawodników pierwszej jedenastki i rezerwowych zaciera się i niekiedy to ci, którzy spotkanie kończą, są nawet bardziej istotni niż ci, którzy je rozpoczęli.
Trener-psycholog
Właśnie w tym aspekcie upatruję zatem istotnej roli Xaviego w obecnym sezonie. Kilka tygodni temu mówił on, że trener aktualnie musi być pół-menedżerem, pół-psychologiem. Miał rację – to na niego spadnie bowiem misja przekonania piłkarzy, że nawet jeżeli nie rozpoczynają spotkania, to w dalszym ciągu mogą być bardzo istotnymi członkami drużyny.
W krótkiej dotychczas trenerskiej karierze legendy Barcelony to właśnie sposób, w jaki zarządza szatnią zaimponował mi najbardziej. Xavi potrafił przeprowadzić rewolucję pokoleniową i doprowadzić do tego, że z zespołem bez jakichkolwiek „kwasów” pożegnało się trzech jego kolegów z boiska. Podczas jego kadencji nie mieliśmy do czynienia z żadnymi istotnymi konfliktami wewnętrznymi, a zawodnicy nie szukali sposobu, by przez zaprzyjaźnionych dziennikarzy uderzyć w trenera.
Warto tu przypomnieć, że sam Xavi nie zawsze miał łatwe życie jako piłkarz Barcelony. Oprócz usłanego różami przeważającego okresu jego kariery, w jej początkach długo nie mógł przebić się do składu jako młody piłkarz i był kwestionowany przez kibiców, zaś pod jej koniec musiał pogodzić się z rolą rezerwowego. Jego CV pełne trofeów mówi jednak samo za siebie: odbywało się to z korzyścią dla drużyny. Teraz to przed nim staje zadanie przekonania do tego swoich podopiecznych.
Komentarze (11)
https://bit.ly/BarcelonaMeczeLM
Autor traktuje czytelników jako ameby, które czytają bez zrozumienia tekstu nie wychwytując podstawowych tez?
Dlatego też uważam, że sobie poradzi... gdyby o tym nie myślał, nie podpisywałby nowego kontraktu.