Javi Miguel uchodzi w mediach za "rzecznika prasowego" Xaviego. Jak pisaliśmy w artykule przedstawiającym sylwetki dziennikarzy zajmujących się FC Barceloną, jego dobre relacje z obecnym trenerem Barçy sięgają jeszcze czasów biografii legendarnego pomocnika, napisanej przed wieloma laty przez obu panów. Oprócz pracy dla ASa, Javi Miguel prowadzi bloga w serwisie Culemania, a w swoim najnowszym artykule opublikowanym dziś rano bezpośrednio zaatakował Pepa Guardiolę i Luisa Enrique. Zapraszamy do zapoznania się z felietonem.
***
Miłość do barw jest wyrażeniem, którego często używa się w świecie futbolu. Praktycznie każdy jest fanem danego klubu, jego socio, a nawet fanatykiem. Inni mają dodatkowo zaszczyt być wzorami, legendami, a nawet mitami klubu, ze względu na długą i pełną sukcesów karierę zawodową.
Kiedy ktoś osiąga status legendy lub wzoru, zakłada się, że będzie miał szczególną wrażliwość na klub, który doprowadził go na szczyt. Jednak ostatnio niektórzy obeszli ten fakt na paluszkach, uciekając się do najbardziej kapitalistycznego pragmatyzmu, w poszukiwaniu interesów równie uzasadnionych, co zaskakujących.
Pierwszym z nich był Luis Enrique. Pochodzący z Asturii trener nigdy nie ukrywał swojego przywiązania do Barcelony, zarówno jako zawodnik, jak i trener, choć jego uczucia są mocno zakorzenione w Sportingu Gijon. W każdym razie, Lucho zawsze pokazywał szczególny feeling do Barcelony, odkąd tylko opuścił Real Madryt w nieco konwulsyjny sposób, w tym po incydencie z fotografami. Swój najlepszy moment przeżył na ławce rezerwowych, kiedy był w stanie zdobyć tryplet za pomocą swojego bezkonkurencyjnego ofensywnego tridente i po tym, jak Xavi w połowie sezonu zdołał odmienić sytuację z argentyńską gwiazdą, Leo Messim.
Cóż, wydaje się, że stary, dobry Lucho schował swoją przeszłość jako culé w pamiątkowej skrzyni wspomnień odkąd przejął kontrolę nad PSG. Najpierw wziął Arnau Tenasa. Inteligentny manewr, pokazujący, że panował nad sytuacją. Xavi próbował zatrzymać bramkarza, ale żądania jednego i pieniądze innych ostatecznie przypieczętowały jego transfer do paryskiego klubu. Potem przyszedł bardziej podstępny manewr: pozyskanie Ousmane'a Dembélé.
Tutaj francuski klub wykorzystał zawiłości absurdalnej klauzuli, aby podjąć się podpisania kontraktu z francuskim napastnikiem. Problem polega na tym, że Lucho był świadomy, że tym manewrem osłabia Barcelonę. Ale puls trenera z Asturii nie zadrżał, gdy podnosił kciuk. Miejmy nadzieję, że ze swoim wrogiem, Realem Madryt, będzie równie lub jeszcze bardziej nieelastyczny, jeśli chodzi o zarządzanie odejściem Kyliana Mbappé.
Pep Guardiola jest kolejny. Trener Manchesteru City ogłasza swoje barcelonismo wszem i wobec i nigdy nie waha się wygłosić apologii w obronie swoich uczuć. Jednak słowa to jedno, a czyny to drugie, ponieważ człowiek z Santpedor nie zachowywał się jak siostra miłosierdzia dla Blaugrany: sprzedał Ferrana Torresa za cenę złota, znając imperatywną potrzebę klubu, nie pozwolił, by Eric García przybył w połowie sezonu, do ostatniej sekundy próbował zatrzymać Gündoğana, zablokował wypożyczenie Cancelo do Barcelony - tutaj jest ewidentna rozbieżność wersji między tym, co powiedział Xavi, a tym, co twierdzi trener City - i nie wydaje się, że zamierza zbudować wiele mostów wobec próby przejęcia Bernardo Silvy przez Barçę.
Prawdą jest, że można również powiedzieć, że Xavi stale próbuje „łowić” ze stawu City, ale różnica jest wyraźna: Xavi nie jest nic winien Manchesterowi, nie jest też ich fanem, ani legendą Obywateli. W tym sensie nie ma alibi, które mogłoby uzasadniać jakiekolwiek jego decyzje.
To, co jest jasne, to że w świecie futbolu "romantyzm" jest słowem, które dobrze wygląda w książkach... i to właściwie tyle. Tutaj rządzi prawo dżungli, a w większości przypadków - prawo silniejszego. Tylko i aż tyle.
Komentarze (59)