Wstydzący się po zwycięstwie, dumni po porażce

Michał Gajdek

3 marca 2023, 09:18

własne

107 komentarzy

Fot. Getty Images

Wczorajsze zwycięstwo na Santiago Bernabéu zostało odniesione w stylu, do którego jako kibice FC Barcelony nie jesteśmy na co dzień przyzwyczajeni, chyba że czasem w wykonaniu przeciwników. Czy to jednak oznacza, że mamy je deprecjonować lub wręcz się go wstydzić?

Na początek parę statystyk (za portalem SofaScore). Posiadanie piłki: Real 65% - FC Barcelona 35%. Celne podania: Real 680 - FC Barcelona 380. Strzały: Real 13 - FC Barcelona 4. Rzuty rożne: Real 11 - 2 FC Barcelona. Wyłania się z nich obraz, który wszyscy wczoraj widzieliśmy – Los Blancos prowadzili grę, a Blaugrana czekała, co zrobią z piłką.

Tyle, że… nie zrobili nic. Zerknijmy na kolejne statystyki. Strzały celne: Real 0 - 2 FC Barcelona. Interwencje bramkarza: Real 1 - 0 Barcelona. Okazje: Real 1 - 2 Barcelona. We wczorajszym spotkaniu Real zaprezentował najgorszą wersję tiki-taki, tę o której Pep Guardiola mówił, że jej nienawidzi. Posiadanie piłki dla samego posiadania, z którego nie wynika żadne realne zagrożenie pod bramką rywala. Totalna impotencja w ataku.

Jasne jest, że wczorajsze zwycięstwo podopiecznych Xaviego nie było tak spektakularne jak to w jego pierwszym klasyku na Bernabéu. Nie był to nawet występ na poziomie ostatniego starcia w Superpucharze Hiszpanii. Wydaje mi się jednak, że bardzo wiele osób zapomniało o kontekście w jakim obie drużyny wchodziły w ten mecz. Real - świeżo po kolejnej magicznej nocy w Lidze Mistrzów. Barcelona - bezpośrednio po odpadnięciu w 1/16 Ligi Europy i ligowym blamażu z Almeríą. Real - praktycznie w pełnym składzie. Barcelona – bez kluczowych zawodników w każdej formacji; z rozbitą w ostatniej chwili parą stoperów, bez swojego najlepszego piłkarza ogółem, bez najlepszego skrzydłowego i bez jedynego (i najlepszego) napastnika.

Ponadto, Blaugrana wcale nie musiała wczoraj grać o pełną pulę. Rewanżowe spotkanie odbędzie się dopiero za pięć tygodni. Zwłaszcza w tym szalonym, mundialowym sezonie trudno przewidywać wydarzenia z takim wyprzedzeniem, ale wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że do meczu na Camp Nou Barça przystąpi dużo silniejsza, przynajmniej kadrowo. Podstawowym celem wczoraj było więc zachowanie szans na awans, nawet jeżeli oznaczałoby to konieczność przeprowadzenia remontady. Ostatecznie wyszło zatem dużo lepiej niż ktokolwiek (przynajmniej ja na pewno) mógłby się spodziewać.

Dlatego trochę dziwi mnie narracja prowadzona po tym meczu. Marca relację z meczu zatytułowała: Xavineta to autobus. W artykule znajdziemy takie odważne tezy jak „koniec mitu, że Blaugrana musi grać dobrze, aby wygrać”, „Realowi tak bardzo podobają się remontady, że zdecydował się dać gola przewagi Barcelonie, ale zapomniał, że Puchar Króla to nie Liga Mistrzów”, czy „Araujo musiał opuścić boisko zestresowany, bo Vinícius zawsze wymaga od kryjących go najwyższego poziomu”. O ile nie jestem specjalnie zaskoczony, że takie opinie wyrażono w madryckiej gazecie (choć sam określa się jako „dziennik wszystkich kibiców”), tak jestem zaskoczony, że część culés zdaje się podążać tym samym tokiem myślenia.

Proponuję zatem ćwiczenie na pobudzenie wyobraźni. Zamknijcie oczy i pomyślcie o takiej sytuacji. Real bez formy przyjeżdża na Camp Nou bez Benzemy, Viníciusa i Modricia. W ostatniej chwili ze składu wypada Militão, w jego miejsce pojawia się Vallejo. Królewscy wywożą z Katalonii jednobramkowe zwycięstwo. Podopieczni Xaviego nie oddają ani jednego strzału celnego na bramkę, za to notują 65% posiadania piłki. W pomeczowej wypowiedzi Pedri mówi, że Barcelona zagrała bardzo dobry mecz, a Real strzelił dość fartowną bramkę. Xavi dodaje, że to dość oczywiste, że Real nie zasłużył na zwycięstwo. Macie to?

To teraz spróbujcie wyobrazić sobie nagłówki po takim zbiorze wydarzeń w mediach. Albo komentarze na La Rambli. Czy którykolwiek brzmiałby: „Carletto postawił autobus”? Czy ktokolwiek doceniłby dominację podopiecznych Xaviego, ich ofensywne nastawienie? Niech każdy odpowie sobie na te pytania sam. Ja jestem dziwnie przekonany, że czytalibyśmy o oddaniu piłki bezzębnej Barcelonie, o tym, że posiadanie piłki jest przeceniane, a tiki-taka (po raz który już?) umarła.

Na koniec ustalmy jedną rzecz - FC Barcelona nie zagrała wczoraj wielkiego meczu. Taki plan nie sprawdzi się na dłuższą metę. Pewnie nie sprawdziłby się nawet, gdyby ten mecz powtórzyć. Nie dajmy sobie jednak wmówić, że w powstrzymaniu Realu, który po raz pierwszy od kiedy prowadzone są takie statystyki (czyli od 15 lat) w rozgrywanym na Santiago Bernabéu spotkaniu nie oddał żadnego celnego strzału na bramkę rywala (za hiszpańskim analitykiem, MisterChipem) nie ma żadnej zasługi.

REKLAMA

Poleć artykuł

Aby dodawać komentarze, musisz być zalogowany.

Przypomnę ze do Madrytu jechaliśmy zeby przegrać jak najmniejsza liczba bramek i liczyć na rewanż. A tu klops
« Powrót do wszystkich komentarzy