Piłkarze Barçy zaczęli styczeń wzburzeni meczem z Espanyolem, przejęci zawieszeniem „Lewego”, zdestabilizowani kontuzjami. W tych warunkach z Intercity, Betisem i Getafe liczył się sam wynik. Przeciw Atléti, RM i Sociedad liczyło się więcej: taktyka, skład, gra, skuteczność. W tych aspektach ekipa spisała się na Metropolitano umiarkowanie. Osiągnęła sukces ważny, choć dość szczęśliwy. Mecz w Rijadzie wyglądał inaczej. Drużyna i Xavi odnieśli zdecydowane zwycięstwo.
Joan Laporta podkreślił po meczu, jak ważne jest pierwsze trofeum dla każdego szkoleniowca. Choć ranga Supercopy jest niska, poziom gry mógł zrobić wrażenie. Były gracz „Królewskich” Steve McManaman określił różnice między finalistami „wgnieceniem w ziemię”.
Płynące z różnych stron pochwały mają w sporcie krótki termin ważności. Dlatego dla mnie na koniec stycznia liczą są wnioski długoterminowe. Jeden wydaje mi się ważniejszy od pozostałych: w minionych tygodniach zobaczyłem postępującą zmianę. Polegającą na rozwoju Xaviego Hernándeza jako trenera. W samą porę.
Mozolne układanie taktycznych puzzli
Mimo dokonanych wzmocnień FC Barcelona prezentowała jesienią formę daleką od pożądanej. Xavi dostał piłkarzy, jakich chciał (Koundé, Lewandowski, Raphinha, Christensen, Alonso), lecz budowę zespołu zaczynał praktycznie od nowa. Zgranie kulało, Busquets zawodził, obrońcy się mylili, Ferran nie działał. Zespół jako całość cierpiał na problemy znane z końcówki zeszłego sezonu – z niedoborem goli na czele. Zanim Xavi zdołał je rozwiązać, faza grupowa Ligi Mistrzów się skończyła.
Uzasadniona krytyka menedżera dotyczyła dyspozycji pomocy. Moje główne zarzuty to brak kontroli w środku pola oraz żmudne przejścia z obrony do ataku. Xavi próbował kilku koncepcji, przymierzał różne puzzle – ciągle coś nie pasowało. Korzystali na tym rywale.
Minął czas przydatności Busiego jako pojedynczego defensywnego pomocnika. Szukanie pozycji De Jongowi osiągnęło etap niekończącej się opowieści. Długo odnosiłem wrażenie, że dla wielkiej nadziei klubu brakuje miejsca na boisku. Zastępowanie nim w trzyosobowym bloku Busquetsa lub kogoś z dwójki Gavi-Pedri – więcej odbierało drużynie niż dawało. Należało szukać dalej.
Atlético – zaskakujące ustawienie
Stadion we wschodniej części Madrytu zawsze jest wymagający dla FC Barcelony. Poziom trudności wzrósł, gdy kartkowe zawieszenia wykluczyły Lewandowskiego z Albą. Wymagało to kadrowej i taktycznej adaptacji. Podczas gdy większość wyjściowego składu była zgodna z przewidywaniami, rozmieszczenie graczy po zielonej szachownicy okazało się dość niezwykłe.
Długimi fragmentami I połowy Barça grała triem obrońców ustawionych w linii. Dawało to równowagę dla ofensywnych eskapad Balde. Obniżało ryzyko. Gdy mógł, na całej długości boiska Alex grał jak skrzydłowy. Współgrało z tym ustawienie pomocy. Formalnie czteroosobowa, płynnie przechodziła w trzyosobowy diament, z parą Busi-De Jong na jego defensywnych wierzchołkach. Gavi został ustawiony wyżej, w stronę atakowanej bramki. W tym modelu gry Pedri pełnił rolę kogoś pomiędzy atakującym pomocnikiem i lewoskrzydłowym. Nie musiał operować blisko bocznej linii – „kursował” tam Balde. Gracz z „8” został ustawiony przez trenerów bliżej środkowej osi boiska. Dzięki temu grał ofensywniej niż zwykle, szukając wolnych przestrzeni w strefie Moliny, Savicia i Koke.
Pedri jest piłkarzem inteligentnym, umie się adaptować. Miał zadanie rozcinania zbitej obrony rywala akcjami indywidualnymi. Gol Dembélé zwieńczył jedną z nich. Zanim gracze Simeone przyzwyczaili się do warunków gry – przegrywali. Dokręcili śrubę po przerwie. Goście gromadzili zmęczenie. Byli dalecy od meczu bezbłędnego, lecz zdołali obronić prowadzenie. Araujo świętował swą interwencję jak mistrzostwo, a taktyczny eksperyment Xaviego się powiódł. Kolejne wyzwanie czekało w Rijadzie.
Real – pressing według Xaviego
W finale Superpucharu Barcelona przewyższyła ekipę Ancelottiego zaangażowaniem, efektywnością i sprytem. Katalończycy zneutralizowali atuty rywala. Zdominowali strefę środkową. Atakowali z polotem. Było to możliwe dzięki taktycznym narzędziom, po jakie sięgnął trener z Terrassy.
Już gracze Simeone przekonali się o intensywności pressingu Barçy. Mało tego, pokonała ona Atléti 16:8 w ważnej dla mnie statystyce – liczbie fauli. Na tym stadionie to osiągnięcie samo w sobie. Przy tym ludzie Xaviego zebrali więcej upomnień za cwane stopowanie ataków (Christensen, Araujo) od kartek za brewerie. Ktoś złośliwy wspomniałby w tym kontekście brak na boisku Alby, dla mnie to znak dojrzewania zespołu w jednym aspekcie więcej.
Real poczuł napór Barçy od pierwszego gwizdka. Przebieg meczu przyniósł mi istotną obserwację o specyfice doskoków pressingowych Katalończyków. Zamiast nękać nimi rywali stale, z jednakowym zaangażowaniem (cecha charakterystyczna z Guardiolą na ławce) – zaprezentowali coś innego. Atakowali punktowo, jak osy w kreskówkach. Wymaga to skupienia i czujności w czytaniu gry, ale w makroskali spotkania pozwala oszczędzać siły. To żadna zagadka, że natarczywy pressing przez 90 minut jest fizycznie drenujący dla wszystkich poza bramkarzem.
W odróżnieniu od wysokiego pressingu stawianego wszerz na połowie przeciwnika, podopieczni Xaviego nacierali tam, gdzie akurat była piłka. Doskoki łączyły okoliczności: gdy rywal był spóźniony, popełnił techniczny błąd lub pogubił się z piłką przy nodze. Stosowano podwojenia. Strategia dała efekty, bo FC Barcelona świetnie się ustawiała, zwłaszcza w środkowej tercji boiska. Piłkarze trzymali się swoich stref, dbali o asekurację. Pod tą presją Real tracił posiadanie, podawał niedokładne lub cofał grę pod własną bramkę. Akcje zawodników z Madrytu traciły impet, a w polu karnym Ter Stegena byli rzadkimi gośćmi. Strzały Realu do przerwy: 1 (w tym 0 celnych).
W drugim kluczowym meczu stycznia decydującą rolę odegrał zdefiniowany na nowo lewoskrzydłowy. W Madrycie był to Pedri, w Rijadzie: Gavi. Aktywnie napędzał maszynę pressingową Xaviego, a jego koledzy nie zostawali pod tym względem daleko w tyle. Przed otwarciem wyniku „przyciśnięty” Camavinga stracił piłkę na rzecz Busquetsa. Potem poszło szybko: „Dembouz”, Pedri, „Lewy”, Gavi, gol! W 68. minucie wykazał się Dembélé. Osaczył Ceballosa, który niemrawo podał do Militão. Przesyłkę przejął Gavi, odegrał w biegu Pedriemu. Było 3:0.
Getafe, Sociedad, Girona – kontynuacja
Jednocześnie Xavi znalazł miejsce w jedenastce dla De Jonga. W zmodyfikowanej formacji pomocy Holender notuje swój najlepszy czas w klubie! Zwrotnością i mobilnością wspiera zespół w rozegraniu. W fazie defensywnej wymiernie wspiera Busquetsa. Kataloński weteran wielokrotnie w tym sezonie zawodził jako ostatnia instancja środka pola za zdolnym, lecz chwilami beztroskim duetem Pedri-Gavi. W tym sensie nowa koncepcja trenera może przedłużyć przydatność Busquetsa dla klubu o kolejny sezon. Styczeń był dla 34-latka bardzo udany.
Ze względu na bezpośredni styl gry i gęstą linię pomocy, Real Sociedad został uznany przez Xaviego za właściwą okazję na powtórkę czteroosobowej pomocy. Daje ona nowe opcje na mecze wymagające czegoś „ekstra” lub taktyczną reakcję w trakcie meczu. Mimo to sądzę, że wiosną formacja 4-3-3 z dwoma „klasycznymi” skrzydłowymi (pod nieobecność Dembélé będą nimi Raphinha i Ferran) pozostanie wyjściowym ustawieniem Barcelony. Dowodzą tego jedenastki na Getafe oraz Gironę.
Zaprezentowane przeciw madryckim rywalom narzędzia Xaviego pozostały widoczne w drugiej połowie miesiąca – niezależnie od formacji wybranej na dany mecz oraz składu osobowego. Tę ciągłość trafnie obrazuje mi gol z Getafe. „Punktowy” pressing znów zaskoczył rywali w środkowej tercji boiska. Piłkę przejętą przez Christensena wyprowadził Raphinha, mający masę miejsca na celną centrę. Wszystko zamknął Pedri, a zespół zdobył bezcenne trzy punkty.
Na poziomie taktycznym ta akcja stanowiła kalkę sekwencji zakończonej trafieniem Lewandowskiego w Superpucharze.
Gotowość do dalszych wyzwań
Miesiąc po miesiącu Xavi skuteczniej konsoliduje zespół. Wyraz temu dają ostatnie wyniki jego drużyny, uwierzytelnione regularnością oraz klasą rywali. W krótkim czasie Katalończycy podjęli wszystkie kluby zajmujące sześć czołowych miejsc w Hiszpanii – oprócz Villarrealu. Łącznie Barça rozegrała w styczniu siedem meczów. Odniosła 6 zwycięstw, a Betis pokonała w rzutach karnych.
Wygrane trofeum, przejście kolejnych wyzwań w krajowym pucharze i płynące z ubiegłych tygodni wrażenia dają klubowi z Camp Nou coś cenniejszego od tytułów: pewność podążania właściwą drogą, we właściwy sposób. Do dwumeczu z Manchesterem United, trudnej walki o mistrzostwo i finałowej fazy Pucharu Króla Barça podchodzi najmocniejsza od dawna: zespołowo, indywidualnie, taktycznie, psychicznie. Uraz Dembélé stanowi wyzwanie, dając jednocześnie okazję poznania wartości Raphinhi i wydajności nowych opcji Xaviego z Francuzem poza grą. Wiosna w Barcelonie zapowiada się całkiem ciekawie.
Komentarze (22)
Jestem przeszczęśliwy że nowy wariant taktyczny zadziałał akurat w tych meczach co trzeba, bez względu na wątpliwą formę przeciwników z Madrytu czy szczęście jakie mieliśmy w poszczególnych spotkaniach wraz z życiową formą ter Stegena. Fajnie że udało się odzyskać de Jonga, czyli potwierdziły się moje słowa i wielu użytkowników tego portalu którzy lubią dyskusje taktyczne - de Jong w Ajaxie i de Jong w reprezentacji miał odpowiednio obok siebie Schone i Wijnalduma - wystarczyło aby grał bliżej Busiego i mamy nowego piłkarza. Niby nic odkrywczego, ale jednak zawodnik który potrafi bronić przy de Jongu to kwestia kluczowa dla jego gry w Barcelonie.
Barcelona od 31 grudnia zagrała w LaLidze z Espanyolem, Atletico, Getafe, Gironą, w PK z Intercity (+dogrywka), Ceutą, Sociedad i w Superpucharze z Betisem (+dogrywka) i Realem. Mamy razem 9 spotkań + 2 dogrywki od 31.12 do 28.01 - to gigantyczna ilość spotkań w których niemal w każdym meczu graliśmy pierwszoplanowymi zawodnikami. Przed nami kolejny maraton gier co kilka dni - z tego względu nowy wariant taktyczny nie ma racji butu, jeśli Xavi chce grać tak wąską kadrą cały czas. Cały czas podkreślam fajnie że Xavi zdecydował się odbetonować swoje założenia taktyczne, ale nie popadajmy w jakiś nadmierny hajp - to mecze, które są przed nami pokażą jak Xavi rozwinął się jako trener oraz czy prowadzony przez jego zespół jest elastyczny taktycznie - teraz bez Dembele potrzeba Barcelonie zdecydownie więcej wariantów taktycznych bo sytuacja kadrowa może zmieniać się niemal z meczu na mecz (ze względu na zajechanie pomocników w styczniu).
Moim zdaniem Xavi schowa dumę i ego do kieszeni, pośrednio przyzna się do gigantycznych błędów trenerskich jak chodzi o budowanie napastników poprzez widzimisę i zacznie stawiać na zestawienie Fati-Lewy-Torres z ewentualnymi zmiennikami typu Balde i Raphinia. Gra w Playstation się skończyła, to nie czas na kolejne eksperymenty - dobro wyniku sportowego będzie najważniejsze zatem będzie grał piłkarzami na ich nominalnych pozycjach (lub bliższych do nominalnych niż dotychczas).
I trzeba jeszcze pamiętać, że tytuły zdobywa się ławką, której niestety obecnie nie mamy - Może na PK i SUpech króla starczy ale na Ligę i Ligę mistrzów ..tfu ..Europy może być ciężko
A jezeli nie rozumujesz ze klub nie ma kasy na wymiane wszystkich jak PSG, wlacznie z tymi amigosami, ktorzy maja dalej kontrakty, to twoj problemos.
Możesz więcej może napisać o tym Lucasie Roman, który trenuje już z 1 drużyna, a dopiero dołączył do Barcy B. Myślisz, ze ma jakieś szanse zaistnieć u Nas? Widziałem jego filmiki to kolejny zawodnik z lewa noga gdzie krótko prowadzi piłkę, ale już tutaj takich mieliśmy i przepadli ( Demir, Trincao )