Leo Messi wreszcie to ma. Kapitan Argentyny po latach porażek, w swoim najprawdopodobniej ostatnim turnieju mistrzostw świata, dopiął swego i wywalczył upragniony Puchar Świata, który legitymizuje go jako najlepszego piłkarza w historii. Droga ku temu była wyboista, pełna rozczarowań i klęsk. Te wszystkie upokorzenia ostatecznie zaprowadziły jednak Messiego właśnie do tego miejsca, na stadion Lusail w Katarze, gdzie przystawił on ostateczną pieczęć do swojego wspaniałego dziedzictwa i zrealizował swój wielki cel na finiszu kariery.
W przeszłości oponenci Messiego za każdym razem wskazywali, że nie można nazywać go najlepszym w historii, skoro nie wygrał niczego z Argentyną. A trzeba przyznać, że 35-latek okazji ku temu miał sporo, zarówno w mistrzostwach świata, jak i w Copa América. Messi musiał zmagać się z ogromną presją w swojej ojczyźnie, gdzie żywa była jeszcze pamięć sukcesów drużyny prowadzonej przez Diego Maradonę. Crack z Rosario nie zawsze wytrzymywał to ciśnienie, a w pewnym momencie zdecydował się nawet, choć na krótko, na zakończenie kariery w reprezentacji. O ile droga Messiego w Barcelonie w dużej mierze była pełna sukcesów i wiekopomnych osiągnięć, to jednak w ekipie Albicelestes szło mu jak po grudzie, choć nie zawsze z jego winy. Przypomnijmy sobie zatem wcześniejsze mundiale w wykonaniu Leo i Argentyny, zanim przeanalizujemy, co doprowadziło do sukcesu w Katarze.
Mistrzostwa Świata 2006
Na pierwszą wielka imprezę do Niemiec Messi pojechał w wieku 19 lat. Nie miał jeszcze mocnej pozycji w zespole, a raczej udał się na turniej z łatką talentu, który może wspomóc drużynę z ławki rezerwowych. Gwiazdą Argentyny był wówczas Joan Roman Riquelme, a w ataku błyszczał Hernan Crespo. Zespół był naprawdę mocny personalnie, więc Leo pojawił się na boisku dopiero w końcówce drugiego meczu z Serbią (6:0). Mimo rozegrania zaledwie 16 minut udało mu się strzelić gola i zaliczyć asystę. To sprawiło, że selekcjoner José Pekerman postanowił dać szansę Messiemu w trzecim starciu z Holandią. Tym razem Albicelestes bezbramkowo zremisowali, co zapewniło im pierwsze miejsce w grupie.
W 1/8 finału Messi znów wszedł na murawę z ławki, a Argentyna potrzebowała dogrywki do uporania się z Meksykiem. W ćwierćfinale rywalem Albicelestes byli gospodarze turnieju Niemcy, którzy ostatecznie pokonali ekipę z Ameryki Południowej po rzutach karnych. Do dziś trwają dyskusje, czy Pekerman nie powinien wstawić do składu coraz mocniej przebijającego się do wielkiego futbolu Messiego, nawet kosztem weteranów czy bardziej uznanych nazwisk. Ostatecznie piłkarz Barcelony nie wszedł na boisko nawet z ławki, a selekcjoner wpuścił na murawę Julio Ricardo Cruza. W swoim pierwszym turnieju Messi nie mógł zapobiec porażce Argentyny.
Mistrzostwa Świata 2010
Na kolejny mundial w RPA Messi jechał już w glorii najlepszego piłkarza świata, więc jego znaczenie w reprezentacji było nie do podważenia. Selekcjonerem był Diego Maradona, co w świetle jego życiowych zawirowań, późniejszych wydarzeń i faktu, że do tamtego momentu prowadził tylko rodzimy Racing i klub z niższej ligi Textil Mandiyu (w dodatku oba jedynie przez parę miesięcy w latach 1994-1995), obrazuje, jak fatalne było zarządzanie w argentyńskiej federacji. Władze spodziewały się, że samo nazwisko legendy pociągnie kadrę do sukcesów. Trudno z takim podejściem rywalizować z turboprofesjonalnymi federacjami, nawet mając w zespole kogoś tak wybitnego jak Messi.
Z perspektywy czasu widzimy, jak fatalnym błędem było postawienie na Maradonę. Argentyna co prawda wygrała komplet meczów w fazie grupowej z Nigerią (1:0), Koreą Południową (4:1) i Grecją (2:0), a w 1/8 finału pokonała Meksyk (3:1, jednak nie obyło się bez kontrowersji sędziowskich na korzyść Albicelestes), ale w ćwierćfinale znów czekali Niemcy. Maradona stawiał na bardzo ofensywne ustawienie z Gonzalo Higuaínem, Carlosem Tevezem, Leo Messim, Ángelem Di Marią i Maxim Rodríguezem, zapominając o zabezpieczeniu dostępu do własnej bramki. Niemcy wypunktowali te słabości Argentyny i rozbili rywala 4:0.
Messi w tym całym bezładzie i braku organizacji zakończył turniej bez gola i asysty. Pod wodzą Maradony nie zdobył zresztą bramki w meczu o punkty aż od marca 2009 roku, choć w klubie był zabójczo skuteczny, a w kampanii 2009/2010 zanotował 47 trafień. Większym problemem niż dyspozycja piłkarza były więc warunki, w jakich przyszło mu pracować. Messi był w kadrze ustawiony na dogodnej dla siebie pozycji łącznika między pomocą i atakiem, ale w zespole brakowało równowagi, a gwiazdorowi trudno było znaleźć wolne miejsce, będąc otoczonym w ataku przez wielu kolegów i kryjących ich rywali, aby stworzyć okazję bramkową. Na poniższym skrócie warto też zwrócić uwagę na to, jak często partnerzy nie wykorzystywali podań lidera zespołu i jak często nie potrafili nawet poprawnie przyjąć piłki.
Mistrzostwa Świata 2014
Maradona został oczywiście zwolniony po mundialu w RPA, a po krótkim okresie pracy Sergio Batisty selekcjonerem został Alejandro Sabella. Wyciągnął on wnioski z kadencji Diego i wprowadził więcej równowagi do taktyki gry Argentyny, choć w trakcie turnieju w Brazylii dużo zmieniał w swoim zestawieniu. Pewne było jednak, że Messi utrzyma swoje miejsce w ustawieniu drużyny, a kwestią do rozstrzygnięcia było tylko to, czy za jednym, czy dwoma napastnikami. Lider Barcelony miał już także kapitańską opaskę, którą przekazał mu Javier Mascherano, więc jego odpowiedzialność została jeszcze mocniej podkreślona.
Wydawało się, że Messiemu to służy, ponieważ podczas wygranych meczów fazy grupowej z Bośnią (2:1), Iranem (1:0) i Nigerią (3:2) strzelił cztery gole. W spotkaniu ze Szwajcarią w 1/8 finału Argentyna potrzebowała dogrywki do pokonania rywali, a decydującą akcję przeprowadził sam kapitan, który świetnie wyłożył piłkę Di Maríi. W kolejnych starciach z Belgią (1:0) i Holandią (4:2 po rzutach karnych) Messi już nie zdobył bramki i nie zaliczył asysty, a głównym fundamentem drużyny Sabelli była dobra gra w defensywie. Zawodnik Barcelony grał jednak na niezłym poziomie, a w serii jedenastek w pojedynku z Oranje pokazał charakter, trafiając pierwszy rzut karny, który ustawił cały konkurs, wyprowadzając Albicelestes na prowadzenie.
W finale czekała już zmora Messiego - Niemcy, którzy eliminowali Argentynę w poprzednich dwóch turniejach. Po wyrównanym boju ze wskazaniem na Albicelestes górą okazała się drużyna z Europy po dogrywce. Drużynie Sabelli brakowało goli, a selekcjonerowi – większego kontrolowania zespołu. O ile w defensywie organizacja była dobra, to jednak można się zastanawiać, na ile trener miał posłuch u swoich graczy. Na jednym z najbardziej ikonicznych ujęć turnieju Ezequiel Lavezzi oblewał Sabellę wodą z bidonu przy linii bocznej. Jeżeli mowa o Messim, zarzucano mu zbyt mały udział bramkowy w fazie pucharowej. Leo był ustawiony dość głęboko i głównie kreował grę, ale jego podań w finale nie wykorzystywał przede wszystkim Gonzalo Higuaín. Do dziś, gdy krytykuje się jednego z argentyńskich napastników za skuteczność, mówi się, że „zrobił Higuaína”. Messi też miał jednak niezłą szansę na przesądzenie o losach finału, ale przestrzelił, co zapewne zostało mu w głowie na długi czas. Brakowało mu tylko tego jednego decydującego zagrania, których w całym turnieju miał mnóstwo, o czym świadczy największa liczba udanych dryblingów i kluczowych podań wśród wszystkich uczestników. Nie na darmo został wybrany najlepszym piłkarzem tego mundialu, choć nie mogło to zadowolić jego ambicji.
Lavezzi moja a Sabella. pic.twitter.com/MdHLv14jFJ
— Archivo Argentino de Internet (@argentoarchivo) January 23, 2020
Mistrzostwa Świata 2018
Podczas mundialu w Rosji mówiło się, że to może być ostatni turniej Leo Messiego u szczytu formy. Nastroje wokół kadry nie były najlepsze. Dwa lata wcześniej Argentyna, mimo świetnych występów swojego kapitana, przegrała w finale Copa América, do czego przyczynił się sam gracz Barcelony, nie wykorzystując rzutu karnego w konkursie jedenastek. Ekipę prowadził Jorge Sampaoli, który od początku prowadził absurdalną politykę zrzucania wszystkiego na barki Messiego. Selekcjoner uważał, że wystarczy otoczyć Leo odpowiednimi graczami, którzy będą dla niego pracować, a wszystko się ułoży. Już faza grupowa zwiastowała słabości drużyny. W pierwszym spotkaniu Argentyna zremisowała z debiutującą na turnieju Islandią, a Messi nie wykorzystał rzutu karnego. Katastrofą okazało się starcie z Chorwacją (0:3), choć mecz mógłby się potoczyć różnie, gdyby Enzo Pérez trafił na pustą bramkę. Albicelestes mogli nawet odpaść po fazie grupowej, ale ostatecznie pokonali w bólach Nigerię 2:1 po golu Messiego i ratującym trafieniu Rojo w samej końcówce.
Argentyna wyszła z grupy z drugiego miejsca, więc już w 1/8 finału musiała zmierzyć się z (naj)trudniejszym rywalem - ostatecznym triumfatorem tego mundialu Francją. Rozbieżność w potencjale kadrowym była ewidentna, o czym świadczy obecność w składzie Albicelestes takich graczy jak Cristian Pavon, Maximiliano Meza, Gabriel Mercado, Franco Armani czy Eduardo Salvio. Konia z rzędem temu, kto z pamięci wskaże, gdzie występują obecnie ci gracze. Ponadto Sampaoli nie potrafił znaleźć w swoim zespole odpowiedniego rozwiązania, w zasadzie co mecz mieszając w składzie i ustawieniu. Francja była wyraźnym faworytem, ale nieoczekiwanie Argentyna potrafiła nawet wyjść na prowadzenie 2:1. Później jednak wyrównał Pavard po cudownym trafieniu, a kolejne dwa gole strzelił Kylian Mbappe. Albicelestes rzucili się jeszcze na rywala w końcówce, ale bramka Sergio Agüero po świetnym podaniu Messiego ostatecznie tylko zapewniła kosmetyczną poprawę wyniku. Na kapitana Argentyny jak zwykle zwaliła się krytyka, choć okoliczności znów mu nie sprzyjały. Od 2016 roku do mundialu reprezentację prowadziło trzech selekcjonerów, co nie pomagało w wypracowaniu solidnych fundamentów.
Porażki na Copa América
Po drodze były jeszcze nieudane turnieje Copa América, których ze względu na różne zawirowania organizacyjne było bardzo dużo. Messi do 2019 roku wziął udział aż w pięciu z nich i trzykrotnie przegrywał w wielkim finale, a poza tym zajął trzecie miejsce i odpadł w ćwierćfinale. Aż trzy razy Argentyna uznawała wyższość rywala po konkursie jedenastek. Sam Leo miewał lepsze i gorsze turnieje, a cieniem na jego występach położył się zwłaszcza wspomniany finał z Chile w 2016 roku, gdy nie wykorzystał rzutu karnego. Porażki w Copa América dopełniały obrazu przegranego Messiego na niwie reprezentacyjnej i dostarczały paliwa jego krytykom.
Upragnione złoto
Dlaczego więc na mistrzostwach w Katarze udało się zdobyć Puchar Świata po tylu latach porażek? Odnoszę wrażenie, że Messi i cała Argentyna potrzebowali zebrania doświadczeń z różnych klęsk, żeby teraz wiedzieć, co robić i jak reagować. Wzmocnili się mentalnie i wyciągnęli wnioski z poniesionych porażek. Zacznijmy jednak od początku.
Trener
Tym razem Federacja postawiła na znacznie młodszego selekcjonera. Lionel Scaloni, który w momencie przejęcia stanowiska miał raptem 40 lat, był asystentem u Sampaoliego. Już w tym czasie zbierał więc pewne doświadczenia. Mógł przy tym wprowadzić świeże spojrzenie do zarządzania zespołem, także z perspektywy relacji z samymi piłkarzami, ponieważ karierę zawodniczą zakończył raptem w 2015 roku. Co ciekawe, zagrał nawet razem z Messim we wspomnianym meczu z Meksykiem na mundialu w 2006 roku. Przede wszystkim Scaloni miał konkretny plan, który realizował krok po kroku, co nie zawsze było regułą w reprezentacji Argentyny, być może również ze względu na zbyt częste roszady na stanowisku trenera.
Bardzo istotne w tej całej drodze do sukcesu było właśnie zaufanie dla selekcjonera ze strony Federacji, nawet jeśli pewnym aspektem decyzji o pozostawieniu Scaloniego na stanowisku były kwestie finansowe. Czterdziestolatek prowadził Argentynę na Copa América w 2019 roku, ale w półfinale drużyna przegrała w półfinale z Brazylią, a jedynie na osłodę pokonała Chile w pojedynku o trzecie miejsce, co nie mogło zadowalać apetytów. To być może był kluczowy moment dla przyszłości drużyny narodowej. Scaloniemu zapewniono ciągłość pracy, która później dość szybko zaczęła przynosić efekty. Dość powiedzieć, że od wspomnianej porażki z Brazylią Argentyna nie przegrała ani jednego meczu aż do rywalizacji z Arabią Saudyjską na inaugurację mundialu w 2022 roku.
Solidny fundament
Albicelestes ostatecznie nie udało się pobić rekordu świata w liczbie kolejnych spotkań bez porażki, ale po drodze odnieśli sukces, który zmienił całą mentalność reprezentacji. Wprowadził zwycięskiego ducha, którego nie było w drużynie podczas wszystkich turniejów z udziałem Messiego, a także tych wcześniejszych. Mowa oczywiście o triumfie w Copa América 2021 po pokonaniu w finale faworyzowanej Brazylii, w dodatku na Maracanie. Ten sukces zdjął z barków Argentyny, a przede wszystkim z Messiego ogromny ciężar. Stał się fundamentem tego, co miało nastąpić w Katarze. Wtedy wszystko się zmieniło, o czym bezustannie przypominali kibice w najsłynniejszej już mundialowej przyśpiewce „Muchachos”.
Złe miłego początki
Argentyna prowadzona od 2018 roku przez Scaloniego miała więc przed mundialem solidne fundamenty na poziomie mentalnym, ale także taktycznym. Warto zwrócić uwagę, że nie było słychać o konfliktach w relacjach sztabu z piłkarzami, co w poprzednich latach było problematyczną kwestią. Zawodnicy szanowali autorytet Scaloniego, który potrafił odpowiednio dogadywać się z drużyną, przy pomocy takich legend reprezentacji jak jego asystenci Pablo Aimar czy Walter Samuel. Selekcjoner przekonał graczy do swojego pomysłu i wszyscy podążali w jednym kierunku, realizując swoje zadania.
Paradoksalnie mundial zaczął się jednak od sensacyjnej porażki z Arabią Saudyjską. Wiele zespołów mogłoby po takim ciosie kompletnie się rozsypać, ale nie Argentyna. Albicelestes nawiązali do comebacku Hiszpanii w 2010 roku i udowodnili swoją siłę mentalną oraz to, że fundamenty tej drużyny były mocne. Niewątpliwie ogromną rolę w utrzymaniu zespołu w ryzach musieli odegrać weterani Messi, Di María czy Otamendi. Warto jednak zwrócić uwagę, że do ekipy trafiło wielu pewnych siebie graczy nieobciążonych poprzednimi porażkami, jak Rodrigo de Paul, Enzo Fernández, Alexis Mac Allister, Emiliano Martínez i wielu innych, więc do kadry też wpuszczono nowego, oczyszczającego ducha. Sukces w Copa América na pewno pozostawał w głowach ich wszystkich i utrzymał zespół na powierzchni.
Kluczowy Messi i wyciąganie wniosków z przeszłości
Argentyna potrzebowała jednak swojego lidera, żeby przechylić losy rywalizacji z Meksykiem na swoją korzyść. Messi był świadom, że to on musi wziąć na swoje barki ciężar zdobywania bramek, nie może zostawić tego w rękach innych, ponieważ mogłoby skończyć się tak jak w innych turniejach, gdy rozgrywając piłkę w środku siłą rzeczy był mocno oddalony od bramki i miał mniejsze możliwości strzelania goli. Dlatego w drugiej połowie spotkania z Meksykiem wyczekiwał na piłkę pod polem karnym i niezwykle precyzyjnym strzałem dał Albicelestes prowadzenie, mimo bardzo przeciętnej gry drużyny. Wkrótce za jego śladem podążył Enzo Fernández, który zyskał sobie prawo gry od pierwszej minuty w kolejnych spotkaniach.
To trzeba zobaczyć! 🔥 𝗠𝗮𝗺𝘆 𝗯𝗿𝗮𝗺𝗸𝗲̨ 𝗱𝗻𝗶𝗮❓
— TVP SPORT (@sport_tvppl) November 26, 2022
𝐓𝐑𝐀𝐍𝐒𝐌𝐈𝐒𝐉𝐀 𝐎𝐍𝐋𝐈𝐍𝐄 ▶️ https://t.co/9asuny2Aix
__________#ARGMEX 🇦🇷🇲🇽 • #mundialove pic.twitter.com/xYhBQdh2Ts
Scaloni nie powtórzył błędu Pekermana z 2006 roku i w dalszej części turnieju stawiał na wschodzącą gwiazdę drugiej linii, która ostatecznie sięgnęła po nagrodę dla najlepszego młodego piłkarza mundialu, wydatnie przyczyniając się do zdobycia mistrzostwa świata. Podobnie było zresztą w przypadku Juliana Álvareza, który z powodzeniem zastąpił Lautaro Martíneza. Selekcjoner potrafił odejść od pierwotnej koncepcji i dobierać odpowiednie elementy do swojej układanki. Nie zacietrzewiał się w swoim początkowym planie, ale też nie dokonywał rewolucji, a można odnieść wrażenie, że poprzedni trenerzy Argentyny nie byli w stanie tego odpowiednio wyważyć i najczęściej stawiali wszystko na głowie lub brnęli w zaparte. W trakcie turnieju Scaloni wprowadzał pewne modyfikacje, ale jednak schemat gry pozostawał podobny, a trener umiejętnie udoskonalał wyjściową jedenastkę, także dopasowując ją do rywala.
Warto zwrócić uwagę, że Albicelestes z meczu na mecz byli coraz lepsi, co charakteryzuje najlepsze zespoły turniejowe. Ta dojrzałość i pewność siebie doprowadziły Argentynę do rozkręcenia się i końcowego sukcesu. Kluczowa była w tym rola także Messiego. Kapitan wręcz emanował spokojem, mimo świadomości, że to prawdopodobnie jego ostatni mundial, i stanowił inspirację dla kolegów. Każde kolejne spotkanie turnieju traktował jako element drogi i nie zadowalał się żadnym osiągnięciem, dopóki nie podniósł Pucharu Świata. Można się domyślić, że każdy z kolegów Messiego był dwa razy bardziej zmotywowany, żeby pomóc mu to osiągnąć. Na finiszu swojej kariery reprezentacyjnej 35-latek wszedł na wyższy poziom, jeśli chodzi o swoją boiskową samoświadomość i wybieranie najlepszych rozwiązań.
W kontekście znaczenia Messiego schemat ze spotkania z Meksykiem powtarzał się w kolejnych meczach mistrzostw. Kapitan otwierał wyniki wszystkich starć fazy pucharowej z wyjątkiem konfrontacji z Holandią, gdzie „tylko” zaliczył fantastyczną asystę przy otwierającym golu. Później zresztą sam podwyższył wynik, a po wyrównaniu Oranje w końcówce jako pierwszy skutecznie egzekwował rzut karny w serii jedenastek. Messi zdobył na mundialu w Katarze siedem bramek, podczas gdy w poprzednich czterech turniejach miał na koncie sześć trafień. Crack z Rosario wiedział, że to on musi przesądzać o wynikach nie tylko swoimi podaniami, ale przede wszystkim golami. Co ciekawe, w wieku 35 lat Messi przeprowadził być może najlepszą akcję indywidualną w historii swoich występów na mistrzostwach świata, gdy w dziecinny sposób ograł najlepszego stopera turnieju Gvardiola.
Podanie Messiego 😍 Molina daje Argentynie prowadzenie ⚽️
— TVP SPORT (@sport_tvppl) December 9, 2022
𝐓𝐑𝐀𝐍𝐒𝐌𝐈𝐒𝐉𝐀 ▶️ https://t.co/BYKPo40EQP
__________#NEDARG 🇳🇱🇦🇷 • #mundialove pic.twitter.com/aqbs3BKSIa
Messi ➡️ Alvarez ➡️ ⚽️🥅
— TVP SPORT (@sport_tvppl) December 13, 2022
Proste.
𝐓𝐑𝐀𝐍𝐒𝐌𝐈𝐒𝐉𝐀 𝐎𝐍𝐋𝐈𝐍𝐄 ▶ https://t.co/48UVDP4luJ
__________#ARGCRO 🇦🇷🇭🇷 • #Mundialove pic.twitter.com/6BG1DnKr24
Jedenastki stanowią kolejny przykład, jaką pracę musiał wykonać Messi po wpadkach z wcześniejszych lat, które w tym zakresie przydarzały mu się również w Barcelonie. Owszem, Leo został zatrzymany przez Wojtka Szczęsnego, ale pozostałe sześć jedenastek wykorzystał. Ogromną zasługą kapitana było wytrzymanie gigantycznej presji, z jaką musiały wiązać się już nawet nie tyle rzuty karne w regulaminowym czasie gry, ale wykonywanie ich w serii jedenastek, gdy decydowały o być albo nie być w turnieju. Gołym okiem widać, że Messi musiał bardzo dużo trenować różne warianty wykonania tego stałego fragmentu gry, ponieważ niemal za każdym razem uderzał nieco inaczej. Ostatecznie został nagrodzony za zebranie doświadczeń, wyciągnięcie wniosków i pracę, ponieważ finalnie to właśnie rzuty karne zdecydowały o sukcesie Argentyny. Messi nie pozostawił niczego przypadkowi.
Drużyna Króla Futbolu
Messi grał na mundialu w Katarze na typowej dla siebie pozycji, a wyżej był ustawiony środkowy napastnik. Niewątpliwie był najbardziej decydującym piłkarzem Argentyny i ciągnął ją do tytułu, ale kluczem do sukcesu było stworzenie należytych warunków do dobrego i zrównoważonego funkcjonowania zespołu, bez czego nie ma mowy o trofeach w sportach drużynowych. Scaloni wprowadził odpowiednie zabezpieczenie dla defensywy ciężko pracującymi pomocnikami, którzy uzupełniali zalety napastników, asekurowali ich i poruszali się dokładnie w tych obszarach boiska, w których powinni. Wdrożony system doprowadził do całkowitego zatrzymania ofensywy Chorwacji, a Holandii i Francji do 70-80 minuty. Ta zdolność zneutralizowania mocnych stron rywala stanowi ogromną zasługę selekcjonera i jego sztabu. Poprzedni selekcjonerzy, może z wyjątkiem Sabelli, nie potrafili przygotować taktyki na konkretnego przeciwnika.
Mając z przodu Messiego, można było za to być spokojniejszym, jeśli chodzi o kreowanie ataków i decydujące zagrania. Trzeba jednak wskazać zasadniczą różnicę w porównaniu do tego, co miało miejsce w poprzednich turniejach. Koledzy Messiego nie szukali go koniecznie w każdym podaniu, w każdej akcji, a i sam Leo nie aspirował do tego, żeby bez przerwy być w posiadaniu piłki. Myślał raczej o optymalnym wykorzystaniu nadarzających się okazji. Oczywiście, drużyna starała się maksymalnie eksploatować talenty swojego najlepszego piłkarza, a i sam kapitan nie uciekał od odpowiedzialności, ale nie dochodziło do takich absurdów jak w poprzednich latach, gdy zawodników paraliżowała sytuacja, gdy to oni musieli mieć piłkę przy nodze, więc za każdym razem zrzucali całkowitą odpowiedzialność na prowadzenie akcji na Messiego. Wówczas trenerzy zupełnie nic z tym nie robili, a Leo zbyt często domagał się, by do niego grano, co zaburzało płynność ofensywy i ułatwiało rywalom skupienie uwagi na powstrzymaniu jednego gracza. Po latach klęsk Messi zrozumiał, że nie jest to optymalne rozwiązanie. Zrozumiał też, że czasem dobrze jest zaatakować w kontrataku, choć przed Scalonim selekcjonerzy chcieli na siłę kopiować barcelońskie wzorce oparte na ciągłym posiadaniu piłki, nie mając innej koncepcji. Owszem, Albicelestes w Katarze też potrafili utrzymywać kontrolę nad futbolówką, ale nie mieli problemu z wyprowadzeniem szybkiego ataku ze swojej strefy obronnej czy z zagraniem długiej piłki. Argentyna w najważniejszych meczach zaprezentowała swój własny styl i nie aspirowała do uporczywego imitowania Barcelony.
Do tego trzeba dodać, że do Kataru przyjechali pewni siebie reprezentanci Argentyny, z których każdy potrafił zdjąć choć parę kilogramów odpowiedzialności z pleców lidera, a nie wrzucali wszystko na jego barki. Płynność ofensywy drużyny Scaloniego wyróżniała się pod tym względem zwłaszcza od ćwierćfinałów. Argentyna miała więcej rozwiązań w ataku, czego brakowało np. drużynie Sabelli z 2014 roku, która też spisywała się dobrze w obronie. Właśnie dzięki temu Albicelestes byli w Katarze wielowariantowi i trudniejsi do zatrzymania. Argentyna (Messi pewnie też) potrzebowała sporo czasu, żeby to zrozumieć. Dlatego należy oddać selekcjonerowi, kapitanowi i piłkarzom, że przeformułowano w jakimś stopniu myślenie o roli Messiego. Warto dodać, że Leo miał w decydującym momencie do dyspozycji swojego "Robina" - Ángela Di Maríę, który podobnie jak w finale Copa América 2021 wniósł swój kluczowy wkład do sukcesu. Wcześniej nie zawsze było to regułą.
Filmowa historia
W sporcie zespołowym nikt nie wygrywa sam, a bardzo często jest tak, że najpierw trzeba trochę pobłądzić, żeby znaleźć odpowiednią drogę do sukcesu. Ostatni taniec Leo Messiego na mundialu często bywał porównywany do finalnego sezonu Michaela Jordana w Chicago Bulls i rzeczywiście można odnaleźć pewne podobieństwa do położenia tych wielkich postaci, zwłaszcza w kontekście wytrwałego oczekiwania na sukces. Koszykarz mimo wybitnych zdolności też musiał poczekać kilka lat na swój pierwszy triumf w NBA. To właśnie słowa Jordana sprzed lat idealnie wyjaśniają przyczyny triumfu Messiego i stanowią świetne podsumowanie tego artykułu: „Spudłowałem prawie 9000 razy w mojej karierze. Przegrałem prawie 300 meczów. 26 razy nie trafiłem, kiedy miałem oddać decydujący rzut. Ciągle zaliczałem w życiu porażki – znowu, i znowu, i znowu. I to dlatego odniosłem sukces”. Doświadczenia nie da się kupić.
Historia wygranej Messiego w mistrzostwach świata stanowi wspaniałą opowieść o determinacji w dążeniu do celu, wyciąganiu wniosków z własnych błędów (zarówno w kontekście indywidualnym, jak i zespołowym) i ciężkiej pracy, która ostatecznie przynosi owoce. Pokazuje wręcz wzór sportowej postawy - walki do samego końca, mimo wielu przeciwności i ciosów otrzymywanych przez lata. Najpiękniejsze jest w niej to, że wykracza poza aspekt sportowy i można odnieść ją do każdej dziedziny życia, aby nigdy się nie poddawać i mądrze oraz cierpliwie dążyć do obranego celu. Może także dlatego tak wielu neutralnych kibiców życzyło Messiemu tego sukcesu.
Komentarze (22)
1. Dobry trener w końcu
2. Lepsi zawodnicy.
3. Więcej fuksów
I tyle. Reszta to dorabianie historii na sile. Messi 2022 jest gorszy od Ronaldo w prime czy Messiego w prime.
Tak czy inaczej ta plama w historii FC Barcelona już zostanie.
Uważam, że największym problemem Argentyny była sama Argentyna - zarządzanie, trenerzy etc. Gdyby wcześniej zostało to uporządkowane, LM10 miałby więcej triumfów z kadrą na koncie.
To jest niebywałe, że Messi ma łącznie najwięcej goli i asyst w historii MŚ, zważywszy na niesprzyjające okoliczności. Wyobraźmy sobie co by było, gdyby organizacyjnie federacja argentyńska była poziomie czołowych reprezentacji w Europie.