Jaką rolę odgrywał Robert Lewandowski w sporze o 30 milionów złotych?

Mateusz Doniec

6 grudnia 2022, 13:30

WP.pl, Meczyki, Przegląd Sportowy, TVP Sport, Kanał Sportowy

29 komentarzy

Fot. Getty Images

  • Reprezentacja Polski odpadła z mistrzostw świata w Katarze, przegrywając z Francją 1:3 i pozostawiając nieco lepsze wrażenie niż w fazie grupowej
  • Gdy piłkarze wracali już do Polski, w mediach rozgorzał temat premii w wysokości co najmniej 30 milionów złotych dla zespołu i sztabu od premiera Mateusza Morawieckiego
  • Jak ujawniły polskie media, temat podziału nagrody pojawił się na kolacji przed meczem z Argentyną, a w negocjacjach z selekcjonerem uczestniczył Robert Lewandowski

Biało-Czerwoni przegrali z Francją 1:3 w 1/8 finału mundialu, lecz pozostawili po sobie dużo lepsze wrażenie niż po fazie grupowej, co może być pewnym światełkiem w tunelu. Jak się jednak okazało problemy sportowe to tylko jedna strona medalu w kadrze. Jak informowały od wczorajszego poranka polskie media, wewnątrz reprezentacji wytworzył się spór o premię za wyjście z grupy ze strony premiera Mateusza Morawieckiego w wysokości co najmniej 30 milionów złotych, w którym aktywnie uczestniczył kapitan reprezentacji Polski i najlepszy w tym sezonie strzelec FC Barcelony Robert Lewandowski.

Jako pierwszy o obietnicy premiera polskiego rządu poinformował Dariusz Faron. Według dziennikarza Wirtualnej Polski Mateusz Morawiecki spotkał się z zawodnikami tuż przed wylotem do Kataru. - Podczas rozmowy z jego ust padła obietnica, że jeśli reprezentacja wyjdzie z grupy, otrzyma premię w wysokości co najmniej 30 mln zł. Pieniądze najprawdopodobniej mają trafić nie do PZPN, a bezpośrednio do członków drużyny, tj. piłkarzy, selekcjonera i całego sztabu – pisze Dariusz Faron. Rzecznik rządu Piotr Müller miał odmawiać komentarza na ten temat, ale potem stwierdził, że środki te miały być przeznaczone na szkolenie młodych piłkarzy. Z kolei prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezary Kulesza miał wiedzieć o premii, ale nie znał detali.

Z biegiem godzin dowiadywaliśmy się o kolejnych szczegółach sprawy, a także o tym, jaki udział miał w niej Robert Lewandowski. Jak pisze Antoni Bugajski na łamach Przeglądu Sportowego, na odprawie przed meczem z Argentyną Czesław Michniewicz powiedział piłkarzom, że wspólnie z Lewandowskim ustalił zasady podziału premii. Zdaniem dziennikarza może chodzić o kwotę w przedziale od 30 do nawet 50 mln zł. Selekcjoner miał przekazać piłkarzom, że zgodnie z umową 10 mln zł zostanie przeznaczone dla sztabu reprezentacji. Nie zgodził się na to Lewandowski, stwierdzając, że ustalenia między nimi były inne. - Dla sztabu miało iść tylko 5 mln zł. Nie wiemy, w jaki sposób spór został rozstrzygnięty, ale trudno zakładać, że wpłynął korzystnie na relacje trenera z przynajmniej kilkoma liderami kadry – zaznacza Antoni Bugajski.

Jeszcze więcej szczegółów odkrył Tomasz Włodarczyk z portalu Meczyki.pl. Zdaniem dziennikarza na początku mało kto wziął obietnicę premiera na poważnie, ale gdy awans stał się bardziej realny sprawa wróciła. Podczas kolacji po spotkaniu z Argentyną Michniewicz miał poprosić o ustalenie ostatecznego podziału premii między zawodników a sztab. - Część zawodników chciała podziału ze względu na udział minutowy w meczach (...); takiej opcji sprzeciwił się jednak Robert Lewandowski. kapitan przekonywał do solidarnego podziału z uwzględnieniem zawodników rezerwowych, a nie w oparciu o rozegrane minuty. Ostatecznie grupa zawodników doszła do porozumienia – tłumaczy Tomasz Włodarczyk, dodając że, do sztabu miało trafić 10% z całej kwoty, choć w trakcie spotkania z zawodnikami selekcjoner domagał się 20%.

Nie spodobało się to kapitanowi reprezentacji Polski, który nie zgodził się na wytwarzanie takiej presji. – [Lewandowski] zaapelował, aby nie prowadzić tych rozmów przed meczami mistrzostw świata, bo trzeba się skupić na przygotowaniach do nich. (…) Na tym ostatecznie stanęło i wbrew pierwszym doniesieniom, dyskusja o procencie wynagrodzenia dla sztabu nie stała się osią konfliktu pomiędzy Michniewiczem i Lewandowskim – podkreślił Tomasz Włodarczyk na portalu Meczyki.pl

Według Mateusza Borka z Kanału Sportowego dziś miało dojść do spotkania w tej sprawie Roberta Lewandowskiego z premierem Mateuszem Morawieckim.

Dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda poinformował jednak, że do spotkania nie dojdzie, bo nie zostało ono nawet zaplanowane, a nagroda w wysokości 30 milionów złotych nie zostanie przyznana. - Jak zapewniają współpracownicy premiera, szefowi rządu chodziło na przykład o nagrodę od sponsora. Piłkarze zrozumieli jednak, że będą realne pieniądze od rządu. I nawet, jak sami nieoficjalnie przyznają, zaczęli je już dzielić (...) - pisze Krzysztof Berenda. Potwierdza to TVP Sport: Piłkarze oraz sztab nie otrzymają ani 30 milionów ani żadnej innej kwoty w ramach nagrody za awans do 1/8 finału mundialu w Katarze. - Rząd ma zasilić polską piłkę w inny sposób: stworzy specjalny fundusz przy PZPN (…) Pieniądze z niego m.in. wesprą szkolenie dzieci i rozwój infrastruktury – czytamy na stronie internetowej TVP Sport.

Wydawało się, że w nieco ponad 24 godziny sprawa została zamknięta, lecz głos zabrał w końcu premier Mateusz Morawiecki, który twierdzi, że piłkarzom jednak należy się premia. - Ten sukces wart jest każdych pieniędzy! Mam nadzieję, że jeszcze w tym tygodniu uda się spotkać z trenerem Michniewiczem, z panem prezesem Kuleszą, ze środowiskiem tak, żebyśmy mogli popatrzeć teraz w przyszłość. Jak zrobić, żeby było jeszcze lepiej (...) Uważam że jakaś premia się też należy naszym piłkarzom, ponieważ wyszli rzeczywiście z grupy. W ogóle przecież grali naprawdę nieźle. Też dostali swoje środki z FIFA. Nie wiem dokładnie ile, ale myślę, że to jest też koło 20 czy nawet więcej milionów złotych za samo wyjście z grupy (...) Będę zachęcał, aby w polskiej piłce było coraz więcej pieniędzy – powiedział podczas transmisji na żywo na kanale YouTube'owym portalu wPolsce.pl szef polskiego rządu.

Na ustach nie tylko kibiców, ale ogólnie rzecz biorąc Polaków, pozostał spory niesmak, który i tak był już niemały po grze reprezentacji. Teraz według mediów ważą się losy selekcjonera Czesława Michniewicza, który nie dość że mógł poróżnić się z Robertem Lewandowskim zarówno w kwestiach finansowych, jak i typowo sportowych, to jeszcze miał rozzłościć prezesa Cezarego Kuleszę tym, że pominął PZPN przy ustalaniu kwestii nagrody. Umowa Michniewicza z PZPN wygasa wraz z końcem bieżącego miesiąca i według m.in. Tomasza Włodarczyka nie zostanie ona przedłużona.

REKLAMA

Poleć artykuł

Aby dodawać komentarze, musisz być zalogowany.

Moim zdaniem, za pierwsze trzy mecze powinni dostać kamizelki oczojebliwe i spory kawałek miejskiej infrastruktury do ogarnięcia, a nie premię!!!
« Powrót do wszystkich komentarzy