Barcelona musi bardzo uważać w swoich działaniach w kierunku Ousmane’a Dembélé. Prawnicy, z którymi konsultowały się Marca i Sport, ostrzegają, że zawodnik ma spore pole manewru w kontekście złożenia potencjalnego pozwu przeciwko klubowi. Na jego korzyść działają ostatnie wypowiedzi Mateu Alemanyego.
Dyrektor generalny Barçy powiedział, że Dembélé musi odejść z klubu, ponieważ nie jest zaangażowany. Może być to uznane za mobbing i/lub złamanie prawa pracy, co pozwoliłoby Francuzowi pozwać Barcelonę, gdy ta zdecyduje się nie powołać go na jakiś mecz ze względów innych niż decyzja trenera lub kontuzja. Pracownik ma prawo zerwać kontrakt, jeśli pracodawca w rażący sposób nie przestrzega prawa, a następnie może domagać się odszkodowania. Wyniosłoby ono minimalnie dwumiesięczną pensję za każdy rok spędzony w klubie. W przypadku Ousmane’a, który jest na Camp Nou od pięciu lat, byłaby to więc kwota w okolicach rocznej pensji. Mówi się, że skrzydłowy zarabia 12 mln euro rocznie, choć nie jest to potwierdzone.
Jeśli Barcelonie uda się sprzedać zimą Dembélé, wcale nie zwolni jej to z wypłaty potencjalnego odszkodowania. W sądzie sprawa może ciągnąć się ponad rok, ale jedynie odroczyłoby to wypłatę pieniędzy w czasie. Klub jest zdania, że skoro nie odciął piłkarza od kadry ani nie obciął mu wynagrodzenia, to nie może zostać ukarany. Prawnicy mają jednak wątpliwości z powodu deklaracji Alemanyego na temat konieczności odejścia Francuza. Jego agent Moussa Sissoko na pewno nie odpuści, a i sam gracz jest zły, co widać po jego wczorajszym komunikacie.
Toni Roca, dyrektor Sports Law Institute I kancelarii Himnus, wyjaśnia: - Dembélé mógłby jednostronnie rozwiązać kontrakt z powodu jego rażącego złamania przez pracodawcę poprzez „znaczącą zmianę warunków pracy (…) powodującą naruszenie godności pracownika”. Ta droga prowadzi do odszkodowania. Zakładam, że skoro do końca umowy zostało tylko sześć miesięcy, Dembélé nie rozważa tej opcji. Może jednak dochodzić swoich praw na podstawie szkód wyrządzonych mu przez klub. Jest to możliwe nawet już po jego odejściu.
- Ostatnie wydarzenia zachęcają do rozważenia rozwiązań prawnych. Nie mówię tylko o brak powołania na mecz z powodów pozasportowych, ale o publicznej wiadomości o braku zaangażowania piłkarza oznaczającym brak chęci przedłużenia kontraktu. Można uznać, że Barcelona zmieniła jego warunki pracy, pozbawiając go kluczowej aktywności w jego zawodzie, a więc gry, z powodu innego niż decyzja trenera bazująca na czynnikach sportowych. Gracz nie łamie postanowień kontraktu, odmawiając jego przedłużenia – dodał Roca.
Prawnik jest jednak pewny, że nie doszło do przypadku mobbingu, a Barça nie poniżała skrzydłowego. Inaczej byłoby, gdyby Dembélé nie był powoływany przez ostatnie trzy miesiące i trenował z dala od grupy, a przedstawiciele wciąż publicznie wypowiadaliby się na jego niekorzyść. Wtedy można by rozważyć zgłoszenie mobbingu. – Jasne jest, że obie strony mają interes finansowy, każdy chce zarobić. Przypadek Ousmane’a nie będzie ostatnim w światowej piłce. Drużyny muszą myśleć o podejmowanym ryzyku, gdy zatrudniają jakiegoś zawodnika i inwestują w niego – zakończył Roca.
Komentarze (143)
I znając Real to coś tam jeszcze na nim zarobią. A Dembele: mega drogi transfer, mega duża pensja, non stop kontuzje, dobre mecze dosłownie pojedyncze, w dodatku odchodzi prawdopodobnie za darmo. Ciężko to będzie przebić.
I wisienką na torcie była zmarnowana sytuacja "patelnia" na 4:0 z Liverpoolem...