Wyprawę do Arabii Saudyjskiej można było postrzegać w różny sposób. Miniturniej w środku sezonu rozgrywany poza Hiszpanią nie jest naturalnym rozwiązaniem, zatem jasne było, że chodzi przede wszystkim o miliony euro dla uczestników. Z perspektywy Barcelony była to też okazja na wprowadzenie do gry powracających zawodników i przetestowanie nowego napastnika w osobie Ferrana Torresa. Jakkolwiek bowiem nie oceniać Superpucharu Hiszpanii, to nikt nie ustawiłby tego trofeum powyżej któregokolwiek z pozostałych do zdobycia w tym roku. Klasyk to jednak klasyk i nawet rozgrywany w Miami przed sezonem motywowałby piłkarzy bardziej, niż rywalizacja z Elche czy Cádiz o punkty.
Przed meczem można było spekulować, w jakich składach wyjdą obie ekipy i w przypadku Realu zaskoczeniem była tylko absencja Alaby, który miał dolegliwości mięśniowe. Tymczasem Xavi potwierdził część doniesień hiszpańskich dziennikarzy - zaryzykował i postawił na powracających po urazach Frenkiego i Araujo, a także trenującego z zespołem od niedawna Ferrana Torresa. Poza tym także obyło się bez niespodzianek: na środku ataku wystąpił będący w dobrej formie Luuk de Jong, drugie ze skrzydeł zajął Dembélé, środek pola uzupełnili Busquets i Gavi, a do Urugwajczyka w obronie dołączyła trójka weteranów, czyli Alba, Alves oraz Piqué.
Real rozpoczął od strzału Benzemy już w drugiej minucie, ale piłka poszybowała dobre dwa metry od spojenia słupka z poprzeczką. Barcelona próbowała z kolei podań w kierunku Luuka de Jonga oraz wchodzącego między linie Frenkiego, ale bez wymiernych korzyści. W 12. minucie urwał się Vinicius, ale z Araujo u boku uderzył zbyt lekko, by pokonać Ter Stegena. Barcelona zaatakowała lewym skrzydłem, jednak dośrodkowanie Dembélé zostało przerwane i skończyło się rzutem rożnym. Real odpowiedział kontratakiem trzech na dwóch, ale po dobrym rozegraniu niecelnie uderzył Asensio. Po stracie Busquetsa w 25. minucie Królewscy już jednak dopięli swego i Vinicius trafił na 1:0.
W 30. minucie powinno być 1:1, ale Luuk de Jong uderzył głową wprost w bramkarza po doskonałym dośrodkowaniu Dembélé. Nie minęły dwie minuty i znów Holender miał piłkę na głowie, jednak efekt był dokładnie taki sam - piłka w rękach Courtois. W 34. minucie na strzał z dystansu zdecydował się Dembélé, niestety nie trafił w bramkę. Wreszcie w 41. minucie kolejne dośrodkowanie w pole karne co prawda padło łupem Militao, ale na piłkę po jego próbie wybicia nabiegł Luuk de Jong i tak ją skierował, że po odbiciu od słupka wylądowała w siatce. Barcelona poszła za ciosem, ale w samej końcówce pierwszej połowy zabrakło trochę dokładności. Do przerwy był więc sprawiedliwy remis.
Xavi zdecydował się na dokonanie dwóch zmian w przerwie. Miejsce Ferrana Torresa zajął Abde, a Frenkiego de Jonga zastąpił Pedri. W 47. minucie uderzył Dembélé, ale wysoko ponad bramką. Chwilę później zza pola karnego uderzył Pedri, jednak piłka poszybowała obok słupka. W 50. minucie Dembélé dosłownie trafił w głowę Luuka de Jonga, ale ostatecznie nie było zagrożenia. Barcelona miała sporą przewagę i w 54. minucie ponownie Francuz groźnie uderzył i tym razem już dużo nie brakowało. W 66. minucie Xavi zdecydował się na kolejną zmianę i wprowadził Ansu Fatiego w miejsce Luuka de Jonga.
Real mógł odzyskać prowadzenie w 69. minucie, ale Benzema po doskonałej akcji indywidualnej trafił w słupek. Co się odwlecze, to nie uciecze. W 72. minucie Real dobrze zaatakował lewym skrzydłem i choć pierwszy strzał Benzemy Ter Stegen dobrze wybronił, to przy dobitce nie miał już szans i było 2:1 dla Królewskich. Barcelona jednak nie rezygnowała i sunęła z kolejnymi atakami. Po dobrej akcji Dembélé i Pedriego był spalony, ale wiara w zespole wciąż się tliła. W 84. minucie dobrze w pole karne dośrodkował Alba, a piłkę głową do siatki skierował Ansu Fati! Po kolejnej akcji powinno być 3:2 dla Barçy, ale Courtois dobrze wyszedł z bramki i powstrzymał szybki atak. Ostatnie minuty także nie przyniosły rozstrzygającego trafienia i sędzia zarządził dogrywkę.
Już po krótkiej przerwie głową uderzał Abde, ale wyraźnie się pomylił. Tymczasem Real wyprowadził zabójczą kontrę w 98. minucie meczu. Po odbiorze Królewscy ruszyli aż piątką zawodników przeciwko zaledwie trójce rywali i Fede Valverde wykończył podanie Rodrygo, dając prowadzenie. Po drugiej stronie boiska strzelali kolejno Busquets, Dembélé i Pedri, ale dwa pierwsze wybronił Courtois, a Pedri nie trafił w światło bramki. W 109. minucie z kolei uderzył Abde, także niecelnie. Na boisku pojawił się Jutglà, który zmienił nie najlepiej dysponowanego Abde. Oba zespoły grały już na oparach i popełniały wiele błędów. Real kontrolował jednak sytuację i dobrze zamykał wolne przestrzenie. Widoczna była przewaga doświadczenia. Strzału przewrotką próbował jeszcze Fati, ale nie trafił czysto w piłkę. W doliczonym czasie Rodrygo miał piłkę na zamknięcie meczu, ale fatalnie przestrzelił. Królewscy utrzymali jednak skromne prowadzenie i awansowali do finału rozgrywek. Barcelonie należą się brawa - za zaangażowanie, poziom gry i walkę do samego końca. Tak przegrywać to nie wstyd. Dziękujemy!
Barcelona: Ter Stegen, Dani Alves (min. 78, Nico), Araujo, Piqué, Jordi Alba, Busquets, Frenkie de Jong (min. 46, Pedri), Gavi (min. 78, Memphis), Ferran Torres (min. 46, Abde (min. 110, Jutglà), Luuk de Jong (min. 66, Ansu Fati) i Dembélé.
Real Madryt: Courtois, Carvajal (min. 91, Lucas Vázquez), Militao, Nacho, Mendy, Casemiro, Kroos, Modrić (min. 82, Valverde), Asensio (min. 68, Rodrygo), Vinicius (min. 110, Camavinga), Benzema
Komentarze (681)