Zwycięstwo z Espanyolem na pewno nie wprowadziło spokoju w Klubie. Dobre 40 minut to za mały, by wyciągać jakiekolwiek wnioski po debiucie Xaviego. Tym bardziej, że ostatni kwadrans należał do gości, którzy powinni zdobyć przynajmniej jedną bramkę. Na domiar złego kolejne urazy i wykluczenia w przypadku skrzydłowych Barcelony B jeszcze skomplikowały sytuację przed meczem o życie w Lidze Mistrzów z Benficą. Xavi musiał szukać rozwiązań awaryjnych i postawił na jedenastkę z trójką nominalnych stoperów: Piqué, Araujo i Lengletem. W pierwszym składzie wyszedł również Alba, a pod nieobecność Iliasa i Abde od pierwszej minuty zagrał również Demir. Jedynym nominalnym napastnikiem w jedenastce był zatem Memphis Depay.
Barcelona rozpoczęła mecz w ustawieniu z Demirem i Albą na wahadłach, szukając gry przede wszystkim na skrzydłach. Do gry często pokazywali się De Jong i Nico, szukając gry wzajemnej z Depayem. W 8. minucie pierwszą niezłą okazję wypracował sobie Demir, ale nie zaskoczył bramkarza gości. Po kontrataku dobrą okazję miał także Araujo, ale uderzył bardzo niecelnie. Benfica broniła się dość głęboko, nie forsując tempa. Na kolejną naprawdę dobrą okazję dla gospodarzy musieliśmy poczekać do 27. minuty, kiedy na wolne pole wyszedł Alba, ale mając przed sobą tylko bramkarza trafił wprost w niego.
W 34. minucie odpowiedziała Benfica. Stały fragment gry, spóźniony Lenglet i tylko refleksowi Ter Stegena Barcelona zawdzięczała, że jeszcze nie przegrywa. Chwilę później Otamendi zdobył piękną bramkę strzałem z dystansu, ale wcześniej piłka opuściła boisko przy dośrodkowaniu i sędzia trafienie anulował. Po kilku minutach spokojniejszej gry do głosu doszła znów Barcelona. W 43. minucie Demir wypracował sobie kolejną okazję do strzału i przymierzył bardzo dobrze, jednak piłka zatrzymała się na obramowaniu.
Druga połowa rozpoczęła się podobnie do pierwszej. Dobre rozegranie Alby i Gaviego na lewym skrzydle wykreowało okazję Demira, ale sędzia rozgrzeszył młodego skrzydłowego unosząc chorągiewkę - spalony. W 57. minucie dobrą okazję tym razem miał Depay, ale wdał się w drybling i obrońcy zdążyli interweniować. Tymczasem w szeregach gości na boisku zameldował się Darwin Núñez i w krótkim czasie dwukrotnie pokazał się do gry, zmuszając do wysiłku Piqué i Araujo. W odpowiedzi dobrze na skrzydle obrońcom urwał się wprowadzony chwilę wcześniej Dembélé i dośrodkował na głowę De Jonga, ale Holender nie zdołał pokonać bramkarza Benfiki.
W 83. minucie odważnie za akcją poszedł Ronald Araujo i doskonale wykończył dośrodkowanie, jednak w momencie podania znajdował się na pozycji spalonej. W ostatnich minutach meczu swoje szanse mieli jeszcze Dembélé i Gerard Piqué, ale w obu przypadkach bramkarz nawet nie musiał interweniować. W doliczonym czasie gry Benfica powinna rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść po szybkim kontrataku, jednak Seferović nie trafił do pustej bramki. W efekcie mecz zakończył się bezbramkowym remisem i Barcelona do awansu potrzebuje zwycięstwa w Monachium. Czy jest to możliwe? Na pewno trzeba walczyć do końca.
FC Barcelona: Ter Stegen, Piqué, Araujo (min. 86, García), Lenglet (min. 86, Dest), Busquets, Frenkie de Jong, Nico, Gavi, Jordi Alba, Memphis, Demir (min. 66, Dembélé).
Benfica: Vlachodimos, Gilberto, André Almeida, Otamendi, Vertonghen, Grimaldo (min. 81, Seferović), Weigl, João Mario (min. 59, Adel Taarabt), Rafa (min. 70, Lazaro), Everton (min. 70, Pizzi), Jaremczuk (min. 59, Darwin Núñez).
Komentarze (601)