Kataloński Sport publikuje dziś artykuł, w którym przypomina, że w 2015 roku Josep Maria Bartomeu zrezygnował z sięgnięcia po gwarancje bankowe Joana Laporty z jego pierwszej prezydentury i teraz Laporta może być mu winny "przysługę".
W klubie takim jak Barça, który od wielu lat praktycznie nie wychodzi z sali sądowej, starcia pomiędzy różnymi kibicami lub spory prawne z zawodnikami są zazwyczaj bardziej nagłaśniane niż samo ich rozwiązanie. Tak stało się z Neymarem, z którym po cichu uzgodniono zamknięcie otwartego sporu sądowego. Dużo mówiło się o też działaniach zarządu Sandro Rosella w sprawie pociągnięcia do odpowiedzialności zarządu Joana Laporty, ale już zdecydowanie mniej rozgłosu było wokół zakończenia tej sprawy.
Przykładów jest więcej. Gdy część środowiska barcelonismo prosi obecny zarząd o stanowcze działania i podjęcie zdecydowanych kroków wobec zarządu Josepa Marii Bartomeu, warto pamiętać, że Bartomeu w 2015 roku odmówił wyegzekwowania gwarancji bankowych Joana Laporty i siedmiu członków jego pierwszego zarządu, o czym wcześniej zdecydował sąd.
Socio Vicenç Pla złożył w 2005 roku pozew, w którym domagał się wyegzekwowania gwarancji bankowych, jakie wniósł Joan Laporta, obejmując stanowisko prezydenta FC Barcelony, za straty klubu z lat 2002-2003. Sąd orzekł na jego korzyść, ale Pla wycofał się ze sprawy i pozostawił ją w rękach Sandro Rosella i jego zarządu. Ostatecznie w 2015 roku Bartomeu, wówczas już prezydent-elekt, zrezygnował z takiej egzekucji w imieniu klubu.
Sport sugeruje więc, że teraz, sześć lat później, Joan Laporta może być winny pewnego rodzaju "przysługę" Josepowi Marii Bartomeu i może nie wytaczać najcięższych możliwych dział przeciwko jego zarządowi, mimo że zostawił on klub w bardzo złej sytuacji finansowej, którą sam Bartomeu tłumaczy głównie rozwojem pandemią, na co on i jego ludzie nie mieli wpływu.
Komentarze (10)