Selekcjoner reprezentacji Argentyny Lionel Scaloni udzielił wywiadu dla argentyńskiego dziennika sportowego Olé, w którym wypowiedział się na temat Leo Messiego i jego zdolności przywódczych w roli kapitana zespołu.
W jaki sposób Leo Messi pomaga w budowaniu zespołu Argentyny?
To, co w nim cenię, oprócz tego, jakim jest zawodnikiem, to fakt, że ci, którzy naprawdę go znają, wiedzą, jaki jest i jak myśli. Wielu przypisuje mu pewne cechy. Można mówić wiele rzeczy, ale rozmawiamy ze sztabem trenerskim i czasami jest to niesamowite, jak naturalny i dobry jest Messi. Chepeau bas. Wszystko, co robił i robi, to, kim jest i czego dokonał, nie wynika tylko z tego, że gra dobry futbol, ale też z tego, jakim jest człowiekiem. Ile lat był na najwyższym poziomie i ile miał potknięć? Nie wiem. To niesamowite, jak dobrze sobie z tym radzi. Kiedy wraca do domu, wszyscy chcą mu zrobić zdjęcie, zawsze musi dobrze wyglądać, być dostępny, a w 99% przypadków jest dostępny. Jeśli trener potrzebuje pomocy, on jako pierwszy ją oferuje. Zawsze starał się robić to, co mówił trener. Na poziomie ludzkim ma nasze wsparcie, ponieważ to właśnie tu robi różnicę.
Za twojej kadencji Leo był bardziej widoczny jako lider niż w innych okresach. Nawet podczas zeszłorocznego Copa América, kiedy pokazał buntowniczą twarz i krytykował Conmebol...
To, co wydarzyło się w półfinale z Brazylią, wystarczy, żeby oszaleć. Ten mecz przejdzie do historii. Właśnie w takich przypadkach mówię, że gdyby ktoś naprawdę znał Leo, zdałby sobie sprawę, że on taki właśnie jest. Po prostu kiedyś byli bardziej doświadczeni zawodnicy, którzy pełnili taką rolę, jaką on pełni teraz. Odbywa się to etapami. Kiedy przychodzisz do drużyny narodowej po raz pierwszy, są tam zawodnicy, którzy są w niej od dziesięciu lat, przechodzisz przez kolejne etapy i coraz bardziej stajesz się liderem. Jednak zapewniam, że to on ma w sobie najwięcej gorącej krwi, to on najbardziej chce wygrać, to jego najbardziej boli przegrana, nie mam co do tego wątpliwości.
Zresztą dziś wydaje się, że lepiej czuje się w tej roli.
Zdarza się, że czuje się coraz ważniejszy. Chociaż zawsze mu to powtarzamy, z naszego punktu widzenia i z perspektywy obecnego sztabu trenerskiego, że chcemy, aby się cieszył, żeby grał w piłkę, żeby był szczęśliwy. Myślę, że o to właśnie chodzi. Bo kiedy ktoś kończy karierę, pozostają mu chwile, kiedy był szczęśliwy i sprawiał ludziom radość. Wygrywa tylko jeden. My, Argentyńczycy, doskonale to wiemy. W dzisiejszych czasach w piłce nożnej panuje taka konkurencja, że trudno jest wygrywać. Zawsze powtarzam Leo, żeby dobrze się bawił i cieszył się każdym treningiem.
Zawsze zdejmowałeś z niego presję, mimo że jest kapitanem, najlepszym piłkarzem na świecie i ma na koncie najwięcej Złotych Piłek.
Nie chodzi o to, żeby zdjąć z niego presję, bo nie sądzę, żeby ci chłopcy odczuwali jakąkolwiek presję. Mają chęć wygrywania z drużyną narodową i chcą się cieszyć pobytem tutaj. Bardzo ważne jest dla nas to, aby dotrzeć do celu, cieszyć się tym procesem. Jeśli nie potrafisz cieszyć się tym, gdzie jesteś, to prawdopodobnie coś straciłeś. Przychodzę tutaj, aby się bawić, oczywiście, aby rywalizować, ale zawsze też po to, aby spróbować dobrze się bawić, mieć chęci i radość. I nie interesuje nas to, co mogą powiedzieć ludzie z zewnątrz, którzy nie chcą, żeby nam się dobrze powodziło. Myślę, że zarówno Leo, jak i jego koledzy z drużyny, którzy są tutaj, zrozumieli to przesłanie. Dziś przyjeżdżają tu, trenują i nie myślą cały dzień o tym, czy zagrają, czy nie, lub co się stanie, jeśli nie wygrają.
Jak często rozmawiasz z Messim i jak wyglądają wasze codzienne relacje poza drużyną narodową?
Rozmawiamy ze sobą tylko wtedy, kiedy uważam, że to naprawdę konieczne. Nie jesteśmy natrętni w stosunku do żadnego z zawodników. Kiedy dzieje się coś poza futbolem, jak np. pandemia, dzwonimy do nich, by dowiedzieć się, jak radzą sobie ich rodziny lub co się z nimi dzieje. To wtedy byliśmy blisko nich. W przypadku Leo dzieje się to trochę częściej, bo jest kapitanem i trzeba mu powiedzieć o zgrupowaniu czy podróżach, ale nie dużo więcej niż innym. Robimy to od jakiegoś czasu, bo Leo musi czuć, że jest po prostu zawodnikiem drużyny narodowej i nie powinien decydować o tym, jak lub kiedy podróżować bądź też kiedy udać się w takie czy inne miejsce. To jest fundamentalna sprawa. On musi tylko poświęcić się grze w piłkę i to wystarczy.
W kontekście wielkich piłkarzy pojawiają się legendy na temat ich relacji z trenerami i ich wpływu na zespół. Czy Leo jest jednym z tych, których można zapytać o drużynę, czy nie? Ponieważ to powinno być normalne, że najlepszy zawodnik rozmawia ze swoim trenerem o tym, jak grać...
Jako trener rozmawiam z De Paulem, z Paredesem, z Messim, z Lo Celso, z Ocamposem, z Nico Gonzálezem, z Lautaro... Mówię im, że będziemy grać tak lub tak. To nie znaczy, że zawodnik może ci powiedzieć, jak trzeba grać... W przypadku Leo jest to niemożliwe. Mogę powiedzieć, że on nigdy, przenigdy nie ingerował w skład. To szaleństwo tak mówić. To jest niemożliwe. Zostało powiedzianych tyle bzdur, że to nie mieści się w głowie. Leo zajmuje się grą z kolegami, tymi, których wystawi trener. Z jednymi rozumie się lepiej, z innymi gorzej, ale to dlatego, że na boisku nie wszyscy rozumieją najlepszego piłkarza na świecie. To normalne. Kiedy mówi się, że Leo wybiera zawodników, to jest szaleństwo, nie wiem skąd to się bierze, to nie ma sensu...
Komentarze (9)